Jak tam święta? Udane? U mnie było przyzwoicie :P Pochwalcie się co dostaliście w prezencie :D
U mnie jak zawsze słodycze, ubrania i trochę kasy. Jak to szybko minęło ;-; Troszkę ostatnio mam na głowie (ktoś mi się uwiesił na ramieniu i nie chce się odczepić :( ), ale to nie przeszkodzi w pisaniu.
Przejdźmy do rozdziału :D
~~*~~
Poranek.
Cały pokój
wspólny był pełen papierków, butelek pozostawionych przez starsze roczniki,
resztki pierza (ktoś wpadł na pomysł na bitwę poduszkami) i gdzieniegdzie
plamami po napojach. Prefekt naczelny wraz z niektórymi ochotnikami machnął
różdżką i posprzątał ten bałagan przed wtargnięciem McGonagall.
Harry’ego i
resztę rocznika bolała głowa od ilości spożytego wczorajszego wieczoru cukru.
Ospały wraz z Ronem zszedł na śniadanie i wypili porządną dawkę kofeiny.
Hermiona, która nie uczestniczyła w imprezie siedziała już na miejscu i
patrzyła na wszystkich z wyższością. Jedyna która się wyspała.
Po posiłku
skierowali się w stronę wieży gdzie odbywały się zajęcia z wróżbiarstwa.
Hermiona nie znosiła tych zajęć. Uważała je za stratę czasu. Chłopacy
wybałuszyli oczy słysząc oświadczenie Hermiony i poprosili, aby zwróciła się do
Pomfrey.
- O co wam
chodzi?
- O co? Ty,
Hermiona, która wszystko wie, która wszystkiego się uczy, mówi, że wróżbiarstwo
to strata czasu? Na Merlina, tuż to niebywałe! – powiedział Ron gdy znajdowali
się już na wieży.
Dziewczyna
wzruszyła ramionami.
- Ale to
prawda. Jest to jedyna profesorka, której nie rozumiem i chyba już nigdy się to nie zmieni. Prowadzenie senników? Przewidywanie śmierci kogoś, bo zauważyło się
w filiżance jakieś zwierzątko? Stek bzdur!
Rozbawiony
Harry uniósł brwi.
- Kolejna
rzecz w której się zgadzamy. Są to chyba jedyne zajęcia, na których zadania
domowe robię z uśmiechem. Mogę użyć swojej wyobraźni. Pamiętacie ten esej gdy
mieliśmy napisać o swoim niedawnym śnie? Cóż, obojętnie co się tam wpisze, ona
i tak w to uwierzy.
- Pękam ze
śmiechu na myśl, że mój sen o krwiożerczych mandragorach uznała za niedobór
żelaza – rzekł rozbawiony Ron.
Hermiona
prychnęła.
- Co
podkusiło dyrektora Dumbledore’a na zatrudnienie tutaj tej oszustki? –
zastanowiła się – Może to, że nie musi jej dużo płacić? Albo, że dostarcza dużo
rozrywki? Sama nie wiem.
- Samo
wymyślenie zajęć pod tytułem wróżbiarstwo już było bezsensem. Kto będzie się
przejmował, że przyśniły mu się pomidory na wierzbie albo pająki z wrotkami? –
wtrącił Harry.
- Chyba
tylko ona – stwierdził z westchnieniem Weasley.
Przyjaciele zgodzili
się z nim.
Na zajęciach
Sybilla znów rozpoczęła nowy temat. Było nim interpretowanie ujrzanego obrazu w
szklanej kuli.
- Coś
widzisz? – spytał pół siedzący, pół leżący rudzielec.
Harry
ziewnął i przyjrzał się przedmiotowi.
- Czy szary
dym również uznawany jest za obraz?
Weasley
oparł głowę na stole i wymamrotał.
- Nie mam
pojęcia – i przymknął oczy.
Hermiona
natomiast siedziała i czytała książkę wypożyczoną z biblioteki. Trelawney była
praktycznie ślepa i nie widziała czy ktoś wykonuje zadanie czy kompletnie ją
olewa.
- Och tak!
Brawo panno Twinorn – pochwaliła uczennicę, która ślepo wierzyła w umiejętności
prorockie nauczycielki – Widzę w tobie potencjał.
Dziewczyna
dumna z siebie podziękowała profesorce i wróciła do zadania. Twinorn wpatrywała się w kulę i twierdziła,
że widzi stado galopujących pegazów, co było oczywiście nieprawdą. Słaby umysł
uczennicy wytwarzał jej przed oczami te obrazy, gdyż ta za bardzo chciała je ujrzeć.
Lekcja miała
zaraz się skończyć. Uczniowie już wiercili się ze zniecierpliwieniem. Czekali
tylko, aż ulotnią się z tej dusznej wieży i wyjdą na świeże powietrze. Mimo
chłodu, uczniowie z chęcią wychodzili na błonia, aby dotlenić mózg, albo
zmienić obraz przed swoimi oczami. Ciągle ten hogwart i hogwart. Trzeba czasem
spojrzeć na naturę nie tylko zza szyby.
Dzwonek!
Złote trio
miało mieć teraz OPCM. Harry nadal nie wiedział co poradzić na zaginięcie
szczura Rona i na to, aby profesorowie im uwierzyli.
Ron bał się
napisać do mamy, że Parszywek, jego ulubiony szczur, zniknął.
Przerwę wraz
z Harrym przeznaczył na rozmowę z Woodem i Johnson. Mówili o treningu
quidditcha, który chcą troszkę przedłużyć. Oliver wpadł na pomysł, aby wraz z
drużyną na miotłach okrążyć cały hogwart z małymi przeszkodami powietrznymi.
Mogą to być latające tłuczki lub ptaki. Te ćwiczenie miało wyrobić przyczepność
ciała i dobrą pracę z miotłą.
Przerwa ta
nie trwała długo, dzwonek zadzwonił po dziesięciu minutach.
Lekcję OPCM
profesorowie zaczęli od wprowadzenia. Powiedzieli, aby uczniowie za pomocą
magii odsunęli wszystkie ławki i ustawili się na środku klasy. Syriusz
wprowadził pewną szafę przykrytą dużym materiałem. Remus odkrył ją i pokazał
uczniom. Dzisiaj mieli nauczyć się zaklęcia Riddiculus, a więc obecność bogina
była niezbędna.
- W tej
szafie znajduje się bogin. Czy ktoś wie co to jest? – zapytał Remus.
Nikt się nie
zgłosił. Nawet Hermiona.
- Nie wiesz?
– spytał zdziwiony Ron.
- Nie jestem
wszechwiedząca – szepnęła zirytowana.
Profesorowie
widząc, że uczniowie nie wiedzą z czym mają do czynienia wyjaśnili im.
- Boginy to
zjawy, które przeobrażają się w nasze najskrytsze lęki. Jeżeli ktoś boi się pająków, bogin zmieni się
w te zwierzę i będzie próbował nas nastraszyć. Obroną przed boginami jest
zaklęcie Riddiculus, którego dzisiaj chcemy was nauczyć. Boginy występują
zazwyczaj w ciemnych zakamarkach, nie tylko w szafach – Syriusz wskazał na
mebel za nim – ale również pod łóżkiem lub w jakikolwiek ciemnym kącie.
- Riddiculus
polega na tym, że bogin przeobrażony w
to czego się boimy zmienia się w coś śmiesznego, nie strasznego, lecz musimy
wiedzieć w co się zmieni. Mamy to sobie wyobrazić, tu, w naszych głowach –
wskazał palcem na głowę – dla niektórych to łatwe, dla innych trudne, lecz
wiedzcie, że trening czyni mistrza – oznajmił Remus.
- Powtórzcie
za mną. Riddiculus! – rzekł głośno Syriusz.
-
Riddiculus.
- Głośniej,
głośniej. Szeptem nie sprawicie, że zaklęcie zadziała. Jeszcze raz, Riddiculus!
-
Riddiculus!
- O! Teraz
głośniej – skinął głową i obrócił się w stronę szafy – musicie wycelować
różdżką w przemienionego bogina i wypowiedzieć inkantację, jasne?
- Tak jest!
– odpowiedzieli.
- Dobrze –
spojrzał na Remusa – Już?
Remus
zwrócił się do uczniów.
- Ustawcie
się w kolejce i przygotujcie różdżki, na każdego przyjdzie kolej. Jak zrobimy
to sprawnie, będziecie mieli mniej do zrobienia po lekcjach.
Zrobił się
gwar i uczniowie głośno poustawiali się w szeregu, przepychając się. Każdy
chciał być na początku.
Jako
pierwszy był Dean. Syriusz otworzył szafę i cofnął się, aby zobaczyć poczynania
ucznia.
- Pamiętaj o
inkantacji i wyobrażeniu sobie bogina jako czegoś śmiesznego! – dodał jeszcze.
Chłopak
odpowiedział skinięciem głowy i przygotował się. Kurczowo trzymał rękę na
różdżce, aż pobielały mu opuszki palców.
Szafa była
otwarta. Powoli wyłaniała się z niej jakaś postać. Można było stwierdzić, że to
nie był człowiek, lecz jakieś zwierze. Z
mebla wyłonił się ogromny pies z pianą cieknącą z pyska. Z mordem w oczach
kierował się w stronę ucznia. Dean lekko spanikowany drżącą ręką wystawił
różdżkę. Zwierze było coraz bliżej.
- Zaklęcie!
Wypowiedz zaklęcie! – krzyknął ktoś.
Dean jakby
oprzytomniał wypowiedział głośno inkantację.
-
Riddiculus!
Pies
przetransmutował się w milutkiego mopsa, który na widok wielu ludzi wybiegł z
klasy przebierając tymi swoimi krótkimi
nóżkami.
Klasa
wytrzeszczyła oczy.
- Brawo! O
to chodziło – ucieszony Syriusz uśmiechnął się do ucznia i wskazał ręką, aby
usiadł sobie na ławce.
- Syriuszu,
a co z mopsem? – zapytał Seamus.
- O co Ci
chodzi, przecież mamy tu jednego – szepnął Ron do kumpla wskazując na brzydką
dziewczynę ze Slytherinu, Pansy Parkinson.
Ci co to
słyszeli zaśmiali się.
- Cóż, panie
Finnigan, bogin zaraz wróci. Teleportuje się z powrotem do szafy, tam gdzie
jego miejsce. – oznajmił profesor.
- Następny!
– krzyknął Remus.
I tak
zleciało pół lekcji. Boginy zmieniały się w pszczoły, węże, robaki,
przerażające postacie z horrorów, a nawet starsze panie z torebką, które już
miały brać zamach do uderzenia pewnego ucznia.
Nadszedł
czas na Harry’ego. Przygotowany czekał na pojawienie się bogina.
Z szafy wydostawał
się czarny dym, wokół zrobiło się nieco ciemniej. Zaniepokojony Syriusz
spojrzał na Remusa. Ten kazał mu pozostać na miejscu.
Z szafy nie
wydostała się żadna postać, lecz ciemny dym. Nagle coś zaskrzeczało. Uczniowie
pozatykali swoje uszy. Rozdzierający krzyk wydobył się z kłębku dymu. Każdy
znajdujący się w pomieszczeniu poczuł strach, lecz nikt nie wiedział przed czym.
Nagle bogin zaczął wariować i przemieszczać z zawrotną prędkością po sali.
Wydobywał się z niego niepokojący szum, cichy przerażający śmiech i krzyk
torturowanej osoby.
Harry z
mocno bijącym sercem wystawił różdżkę i wykrzyknął zaklęcie.
-
Riddiculus!
Bogin nie
zmienił w coś śmiesznego, tylko siłą był ciągnięty w stronę szafy. Z kłębku
czarnego dymu wyłoniła się nienaturalnie wykrzywiona twarz, jakby próbowała
się stamtąd wydostać. Siła zaklęcia
wepchnęła wrzeszczącego bogina do szafy i zakluczyła mebel na klucz, aż nie
przestał dygotać.
Uczniowie z
przerażeniem patrzyli to na Pottera to na szafę. Wszyscy odsunęli się pod samą
ścianę i widać było, że nie mają zamiaru stamtąd odejść.
Pierwszy
odezwał się Remus. Bardzo cicho.
- To był
najczystszy przykład bogina przeradzającego się w strach – oznajmił uczniom.
Był nieco bledszy na twarzy, lecz aby to zauważyć trzeba było się wyjątkowo
przyjrzeć.
- Strachu? –
szepnęła jakaś dziewczyna wciśnięta w kąt .
Syriusz
pokiwał głową.
- Tak.
Boginy o takiej postaci są nieco inne. Widzieliście, że były innej postury.
Tylko nieliczni uznają strach za swój lęk, są to według mnie bardzo mądrzy
ludzie – skupił swój wzrok na Harrym.
Chłopak
patrzył na nauczyciela z zaciekawieniem.
- Jak widać
dziś już nie damy rady popracować z boginem – usłyszał jęk uczniów – ale
obiecuję, że kiedyś do tego wrócimy. Weźcie trochę czekolady na uspokojenie,
pomaga – podał uczniom przysmak. Większość z niego skorzystała, a reszta wraz
dzwonkiem wybiegła szybko z sali.
Harry
mozolnie zbierał swoje rzeczy i zwrócił się do profesora, gdy już wszyscy
wyszli.
- Przepraszam
za to, nie chciałem, aby ktoś się przestraszył – rzekł ze skruchą.
Syriusz
zmarszczył brwi.
- Panie
Potter, to nie pana wina. Nawet gdybyś chciał, bogin i tak nie przybrałby innej
postaci – przeniósł na niego zatroskane spojrzenie – Czy wszystko dobrze?
- Tak…
wszystko dobrze – powiedział cicho.
- Jakbyś
czegoś potrzebował to śmiało, nie krępuj się.
Chłopak
pokiwał głową.
- A jak tam
quidditch? Dobrze? – zaciekawił się Syriusz – Czy pan Weasley będzie na stałe w
drużynie? Powiem szczerze, że fantastycznie bronił – uśmiechnął się.
Harry
odwzajemnił gest.
- Ja również
tak sądzę Syriuszu. Mamy coraz więcej treningów, ale dajemy z chłopakami radę.
Wood chce abyśmy w tym roku wygrali puchar.
Remus
podszedł do nich.
- Ach tak,
Wood jest faktycznie wymagającym kapitanem. Mając z nim lekcje zauważyłem w nim
materiał na kierownika, bądź szefa jakiegoś wydziału. Ma zadatki na lidera –
usiadł za biurkiem z herbatą – herbaty?
- Z chęcią
bym wypił, ale za moment mam eliksiry. Snape by mi nie wybaczył spóźnienia.
- Profesor
Snape, Harry– poprawił go Remus, na co Syriusz przewrócił oczami – możemy Ci
mówić po imieniu, prawda?
- Tak,
jasne.
Harry
spojrzał na zegarek.
- Oj, ja już
naprawdę muszę lecieć – wziął torbę – Dziękuję i do widzenia! – zamknął drzwi
za sobą.
Syriusz upił
łyk herbaty przyszykowanej przez Remusa.
- Boże, jak
ja uwielbiam tego dzieciaka.
Remus
zaśmiał się przez co otrzymał prychnięcie ze strony przyjaciela.
***********************
Obiad.
Złote trio
siedziało przy stole pałaszując przepyszną zupę ze srebrnych grzybów.
-Mmm –
mruknął Ron – jakie to pyszne!
Harry
zgodził się z nim. Jadł już drugi talerz tego jakże pysznego dania.
Przed nimi
wylądował Errol, a na jego widok Ron zachłysnął się zupą.
- Errol? –
podrapał go po głowię – co ty tu robisz ślepaku?
Sowa podała
mu czerwoną kopertę, którą trzymała w pyszczku i odleciała.
Ron
wybałuszył oczy i przerażony wyjąkał.
-
W..wyj…wyjec – szepnął.
Koperta
wyrwała mu się z ręki.
- RONALDZIE
WEASLEY! – wrzask pani Weasley rozniósł się po w pomieszczeniu – JAK ŚMIAŁEŚ ZGUBIĆ PARSZYWKA! CZY TY WIESZ
JAK BYŁAM DO NIEGO PRZYWIĄZANA?! DWANAŚCIE LAT Z NAMI BYŁ, A TERAZ GDZIEŚ
PRZERAŻONY BŁĄKA SIĘ PO LESIE! PERCY MI O WSZYSTKIM POWIEDZIAŁ! JEDYNY
ODPOWIEDZIALNY W RODZINIE! WIEDZ, ŻE ROZPRAWIE SIĘ Z TOBĄ W ŚWIĘTA, BĘDZIESZ
RĘCZNIE ODŚNIEŻAŁ CAŁY OGRÓD!
Ron
przełknął na te słowa ślinę.
- JAK ON
SOBIE PORADZI BEZ JEDNEGO PALCA?! POMYŚLAŁEŚ O TYM? JESTEM NA CIEBIE ABSOLUTNIE
WKURZONA! – koperta pokazała mu język i rozerwała się na strzępy. Wszyscy
patrzyli na czerwonego Rona, który schował twarz w dłoniach.
- Co się tak
gapicie?! Wracać do swoich spraw! – krzyknął Harry. Po paru chwilach w sali
zagościł codzienny gwar, ale pewne było, że głównym tematem rozmów był Ronald
Weasley.
Syriusz
patrzył na to wszystko z dziwnym wyrazem twarzy. Kalkulował wszystko.
Szczur, pewna postać na mapie, której
nie było widać, Parszywek był u Wealseyów od ponad dwunastu lat i nie miał
jednego palca…
Nie, to nie możliwie, nie możl…
Oczy Syriusza przybrały rozmiar galeonów.
Wstał
pospiesznie z krzesła i pociągnął Remusa za rękaw. Lunatyk prawie się
przewrócił. Łapa wypchnął go na korytarz za bocznymi drzwiami.
- Merlinie,
co Cię napadło?! – zdenerwował się Lupin.
- Peter - przerwał mu szybko.
Remus
zmarszczył brwi.
- Co?
-Peter! Wiem
gdzie on jest… a raczej był! To szczur Weasleyów! Te nazwisko na mapie,
pamiętasz? Mówiłeś mi, że brzmiało ono podobnie do Peter’a, a ja głupi
zlekceważyłem to!
Remus
patrzył na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Jak na to
wpadłeś?
- Gdy Molly
zaczęła krzyczeć, o tym jak to sobie ten Parszywek poradzi bez tego palca i że
był w ich rodzinie od ponad dwunastu lat.
Lupin
zbladł.
- O boże, ale jesteś pewien? Merlinie... To niewiarygodne!
Syriusz
pokiwał głową.
- No
właśnie! Cholera, nawet w pociągu mogliśmy go złapać! Teraz ten drań uciekł.
- Tylko gdzie? - zapytał.
- Gdybym
wiedział, to by mnie już tu nie było – oznajmił zdenerwowany Syriusz.
Remus
przymknął na chwilę oczy i oparł się o chłodną kamienną ścianę.
- Był tak
blisko – powiedział cicho.
Syriusz
niepocieszony kopnął zbroję stojącą obok.
- Cholera! –
warknął – Ta kanalia pewnie teraz gdzieś się szwenda i śmieje się z
nas! Jak go spotkam to go normalnie wypatroszę!
Remus
położył mu dłoń na ramieniu.
- Trzeba
powiedzieć Albusowi.
- Wiem,
tylko gdy mu to powiemy on mi nie pozwoli się do niego zbliżyć, bo wie co
jestem w stanie mu zrobić. Może tak ciche morderstwo Luniek? Raz a porządnie
się go kropnie i będzie po problemie.
Remus
pokręcił głową.
- Aż się
dziwię, że to powiem, ale to słaba zemsta. Lepsze tortury w azkabanie, niż
szybka śmierć uwalniająca od problemów.
Syriusz
spojrzał w te miodowe oczy.
- Nareszcie
zmądrzałeś Luniuś, nareszcie.
Remus
parsknął.
- Nie
przesadzaj. Czyż nie mam racji?
- Masz –
westchnął - Chodź, wracajmy. Zjemy, a po zajęciach pójdziemy z tym do
Dumbledore’a.
Syriusz
otoczony przyjacielskim ramieniem skierował się z powrotem do wielkiej
sali.
Zanim zacznę komentować muszę najpierw pozbierać swoją szczękę z podłogi... rozdział jest meeeeeeegaaaaa. miałaś świetny pomysł. uważam że jest to twój jeden z najlepszych rozdziałow. już cos sie dzieje. o matko 3 razy czyatałam go i dalej nie mogę uwierzyc że tak świetnie piszesz. życzę weny i pozdro. Magda
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Ogólnie rzecz biorąc akcja będzie się teraz rozwijać w nowym i mam nadzieję, że lepszym kierunku.
UsuńPozdrawiam, Cennetyn Black :D
siema. od Mikołaja dostałam to samo co ty tylko, że jeszce do tego mega wielką książkę dożuce.. co do rozdziału-postarałaś się i to bardzo. dodaj jak najszybciej rozdział. nie mogę sie doczekać co będzie dalej. życzę weny ps dodaj zakładke SPIS TREŚCI co ułatwi nowym czytelnikom czytanie od początku twój blog, któy jest naaaaaaajlepszy :) piszesz jak prawdziwa i doświadczona pisarka pozdro Agnes
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Zapomniałam o tej zakładce ;-; Muszę to nadrobić :D Tak mi cieplusio na sercu jak czytam takie komentarze *.* :)
UsuńPozdrawiam, Cennetyn Black :D
ach myślałem że będę pierwszy. rozdział oceniam 10 na 10 :))))))) skąd ty masz tyle pomysłów? zazdroszczę. życzę udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku,składam teraz życzenia bo prawdopodobnie nie dodasz rozdziału w tym roku (dziwnie to brzmi prawda). więc do zobaczenia w nastepnym roku :) ps myslałaś może, żeby pisać tzw miniaturki? ale nie zamiast rozdziałów!! rozdziały dodawaj co tydzień w niedziele :) pozdrawiam serdecznie Arek :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Również życzę wspaniałej zabawy sylwestrowej i wspaniałego rozpoczęcia roku 2016 :D. Co do miniaturek - Też nad tym myślałam i mam już na komputerze dwie napisane. Są średniej długości. Myślę, że niedługo je wstawię.
UsuńDo zobaczenia w przyszłym roku :)
Pozdrawiam, Cennetyn Black :D
Też musiałem zbierać szczękę z podłogi :D miałaś świetny pomysł z tym dymem :D nareszcie syriusz i remus wiedzą o parszywku. ciekawe co będzie dalej. pozdrawiam :) Kamil
OdpowiedzUsuń:D Dzięki! Jaka ulga, że ten fragment "z dymem" się spodobał. Był spontaniczny, samoistnie wpadł mi do głowy gdy jadłam obiad :P Tak, musiałam w końcu uświadomić naszych profesorów o Peterze, coś musi się dziać!
UsuńPozdrawiam, Cennetyn Black :D
Witam Witam !
OdpowiedzUsuńInnych rozdziałów nie komentowałam, bo twoje opowiadanie tak mnie wkręciło, że prawie nie zauważyłam kiedy skończył się 10 rozdział.
Rozdział jest PRZE-CU-DO-WNY ! <3 Jestem ciekawa jak akcja potoczy się dalej ;)
Pozdrawiam i życzę dużo Weny na nowy rok
Nikoletta aka Nikita ;)
Dziękuję :D Następny rozdział w niedzielę :) W między czasie może dodam jakąś miniaturkę? Planuję w Sylwestra, ale niczego nie obiecuję :)
UsuńPozdrawiam (dzięki za życzenia *weny* :D ), Cennetyn Black
Cześć tu Gusia 125c, a więc:
OdpowiedzUsuń- sory ale nie chciało mi się logować
-rozdział jest suuuuuuuuuuuuuuuuuuupppppppppppppeeeeeeeeeeeeerrrr
-ten dym który Harry widział na lekscji wróżbiarstwa to ten sam który wydostał się z szafy
-piszesz mega super
-od mikołaja dostałam to co zawsze
-świeta nawet dobrze mi minęły
-nie mogę doczekać sie miniaturki
-szczęśliwego noewgo roku
-zyczę weny
-powtórze się: piszesz mega
- najlepszy blog jaki czytałam :)
-pozdrawiam :)
:D Dziękuję :D
Usuńłał... piękny blog nie tylko z treści ale i z wyglądu. łał. Nie wpadłambym na twój pomysł aby napisać taką historie harrego. łał. syriusza i remusa bardzo fajnie przedstawiłaś. łał. nie mogę się doczekać kiedy dodasz miniaturę i rozdział. szczęśliwego nowego roku i dużo weny zyczę. pozdrawiam Ada
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :D Starałam się, aby wygląd bloga był dopracowany :D Cieszę się, że moje starania nie poszły na marne. Miniaturkę mam już napisaną... będzie ona małą odskocznią od treści głównego opowiadania (mam do niej pewny sentyment, gdyż jest odzwierciedleniem mojego wymyślonego finału pewnej sprawy, którą mam na głowie).
UsuńPozdrawiam, Cennetyn Black :)