Mam nadzieję, że ten rozdział przypadnie wam do gustu. Jeżeli zdążyliście zauważyć moje posty są wstawiane co tydzień. Nie przedłużając, zapraszam do czytania ;)
Ach i jeszcze dodam: Unieśmy różdżki za Lily i Jamesa Potterów. Dziś mija rocznica ich śmierci /* :"(
~~*~~
- Rany, jaki
ja jestem głodny – jęczał Ron w drodze do Wielkiej Sali. Zaraz miała odbyć się
uczta powitalna.
-Ty to
zawsze jesteś głodny. – rzekł rozbawiony Harry.
- Chodźcie
szybciej, bo zaczną bez nas – poganiała ich Granger.
Gdy już byli
przy stole Gryffindoru dowiedzieli się od Nevilla, że Lockhart jeszcze
nie doszedł do siebie po zeszłorocznym incydencie w Komnacie Tajemnic i jest
teraz na oddziale zamkniętym w Św. Mungo.
-Haha, nareszcie
wolni od tego narcyza! – napotykając karcące spojrzenie przyjaciółki dodał - Hermiono,
nie patrz tak na mnie. To jego wina, że wyrwał mi różdżkę i rzucił zaklęcie. A
to, że była złamana to już nie mój problem. Mógł przecież nią w nas nie
celować. Ciekawe czy w Mungu jego mania na temat swojego wyglądu zmaleje.
Hermiona i
siedząca koło niej Ginny spiorunowały chłopaka spojrzeniem.
-Jesteś
okrutny. Przecież to straszne, mieć stałą amnezję. Biedny - Powiedziała
zmartwionym głosem Hermiona. Mimo, iż była tą, która nie ganiała za chłopakami,
to Lockhart jej się troszkę spodobał. Ginny również.
-Merlinie,
dziewczyny. Lockhart to czubek. Nie warto nad takim płakać. – Dołączył do Rona
Harry.
Hermiona
miała już coś powiedzieć, ale przerwał jej Dumbledore rozpoczynający swoją
coroczną przemowę.
-Witajcie
moi drodzy na kolejnym roku w Hogwarcie! Dla niektórych będzie on ostatni, a
dla innych pierwszy. Za moment wam coś ogłoszę, ale najpierw przydzielmy
pierwszorocznych do swoich domów.
McGonagall
zamaszystym krokiem weszła do WS prowadząc za sobą przestraszonych i
zainteresowanych magicznie zaczarowanym sufitem pierwszorocznych. Będąc już
przy tiarze przydziału, którą wprowadził Filius Flitwick, wzięła do rąk dobrze
znany Harry’emu rulon, na którym znajdowały się nazwiska nowo przybyłych uczniów.
Wyczytywanie
rozpoczęło się.
Tiara
przydziału była dziś nie w sosie i dosyć powolna, czym bardzo zirytowała
Ronalda.
- Głupia
czapka! Głodny jestem, niech się pospieszy – narzekał rudzielec, ale szybko
został uciszony przez Hermionę.
Praca tiary
szła bardzo mozolnie. Harry zauważył, iż nawet McGonagall traciła cierpliwość,
a byli dopiero w połowie!
Przydział
zakończył się po ponad godzinie. Na nieszczęście Rona, Dumbledore chciał
jeszcze coś ogłosić.
-Moi drodzy!
Po tym jakże długim przydziale, pozostało mi nic innego jak życzyć wam
smacznego, ale! – przerwał szybko radochę uczniów. Przecież mieli jeść! Co ten
piernik jeszcze chce?! – Z pewnością zastanawiacie się dlaczego przy stole
nauczycielskim znajdują się dwa wolne miejsca…
- Nie
bardzo. Ja chce jeść – jęknął Ron.
- Cicho! –
syknęła Hermiona.
- …Otóż
będziecie mieli dwóch nowych profesorów od Obrony przed czarną magią – po WS
rozniósł się szmer – Niestety nie mogę ich w tym momencie przedstawić. Nasi
drodzy profesorowie są teraz bardzo zajęci incydentem, który
miał miejsce podczas waszej podróży pociągiem. Przedstawię ich dopiero jutro na
śniadaniu. Teraz życzę smacznego!
Ku uciesze
Weasley’a, stoły przyozdobiły się najwymyślniejszymi potrawami, o jakich nie
marzył sam Merlin. Od krewetek w sosie z mandragory, po zwyczajne (a jakże
pyszne!) złociste udka z kurczaka, który tak bardzo kochał.
- Jak
myślicie, kto będzie nas uczył OPCM-u? – zapytał się znienacka Dean, siedzący
nieopodal Wybrańca.
-Na pewno
nie Lockhart – wyszczerzył się Ron, a reszta stołu (jak wiadomo, tylko
chłopacy) zachichotała – Podejrzewam kogoś z ochrony zamku lub kogoś z
ministerstwa.
- Może ten,
który do nas wpadł podczas jazdy? – pomyślał Neville.
- Ten
ochroniarz? Ten z czarnymi włosami i takim zawadiackim uśmiechem? – zapytała
rozmarzona Ginny.
- Tak tak,
ten.
- U nas był
inny. Blond włosy, złote oczy, taki bardziej spokojny. – rzucił Seamus – mówił
abyśmy się nie bali i, abyśmy nie wychodzili z przedziałów. Wciskał nam
czekoladę. – zamilkł na chwilę – Harry – zwrócił się do chłopaka
- Jak wszyscy
wiemy, ty to lubisz złamać parę reguł – wszyscy dookoła uśmiechnęli się – no i
tak sobie myślę, że może ty coś na ten temat wiesz. Za pewne nie posłuchałeś i
poszedłeś na zwiady. Powiedz, co Ci ochroniarze załatwiali?
Harry uniósł ze zdziwienia brwi.
-Wiemy
tylko, iż to była sprawka dementorów. Ten blond włosy ochroniarz się trochę
wygadał i wiemy, że one będą na terenie szkoły, aby nadzorować. Tylko tydzień.
I nie, Seamus, nie wychodziłem z przedziału.
- Aha… -
powiedział przeciągle Finnigan, nie wierząc Harry’emu.– Dementorzy? Czy to nie
przypadkiem Ci z Azkabanu? Rany, rozumiem, są ciężkie czasy i trzeba się
pilnować, no ale Dementorzy?
- Będą
patrolować, aby coś Ci nie wybuchło, Finnigan. My znamy te twoje specjalne
„umiejętności”. Aż dziw, że te brwi tak szybko Ci urosły. – wtrącił się
rozbawiony George.
-No właśnie!
A ten placek z tyłu głowy? – zaakompaniował George’owi Fred.
- A odczepcie
się. – naburmuszył się Seamus.
Po paru
chwilach jak wszyscy się najedli postanowiono pójść do dormitoriów. Harry i Ron
odeszli od stołu jako ostatni, bo zagadali się o Quidditchu. Hermiona natomiast
już pewnie dawno była w wieży Gryffindoru i spała grzecznie w łóżku. Chłopacy po wejściu do dormitorium przystanęli
patrząc na siebie i nagle sprintem pobiegli do łazienki po drodze chwytając piżamy.
Po przepychance koło toalety, przez drzwi przecisnął się Harry i pierwszy zajął pomieszczenie. Ron niezadowolony kopnął jeszcze drzwi czym rozbawił przyjaciela.
Sen
przyszedł im dziś niewiarygodnie szybko.
********************************
- Stary!
Wstawaj! Jest już po ósmej, a na dziewiątą mamy transmutacje. - Budził Rona
Harry, gotowy od stóp do głów na śniadanie.
-C-co?
-mruknął zaspany Ron.
- No chodź,
wszyscy już wyszli.
-Dobra,
już. - powiedział cicho, powoli kierują się do kufra z rzeczami.
Po piętnastu
minutach jakże powolnego przygotowywania się Rona, zeszli do WS gdzie czekała
na nich Hermiona.
- Co tak
wolno? - spytała się nie podnosząc na nich wzroku. Była zajęta czytaniem
notatek z Eliksirów.
- Spytaj
się Rona co on tak długo robił w tej łazience - Powiedział czarnowłosy
zajadając sadzone jajko i bekon.
- Nieważne.
Uczyliście się?
- Do
czego?! - zdziwili się równocześnie chłopacy.
-
Wiedziałam - pokręciła głową - przecież mamy dziś eliksiry po transmutacji.
Snape na pewno zrobi sprawdzian z dwóch ostatnich lat.
- Nieeee. -
jęknął Ron mając w buzi płatki z mlekiem - O! Sowia poczta - zwrócił uwagę na
nadlatujące sowy. Pod jego nos spadł Prorok Codzienny. Ron wział gazetę i krzyknął:
- Na brodę
Merlina! Patrzcie! - wskazał palcem na pewien obszerny artykuł. Zaczął czytać
na głos - "Pierwszego września w godzinach popołudniowych nasi reporterzy zdołali usłyszeć werdykt rozprawy
dotyczącej licznych morderstw popełnionych przez Syriusza Blacka. Niesamowite!
Według poprzedniego wyroku z 1981 roku, Syriusz Black został uznany za winnego
zarzucanego mu czynu, lecz teraz został on uniewinniony! Dzięki veritaserum i
dostarczonym wspomnieniom prawda wyszła na jaw. Zdrajcą jasnej strony i
domniemanego zabójstwa P.Pettigrew jest...Zamordowany?! Tak proszę państwa!
Peter Pettigrew najprawdopodobniej żyje, a obcięty palec nie jest pozostałością
po nim, lecz fałszywym tropem. Obciął go sobie sam, aby wszyscy myśleli, że nie
żyje. Wizengamot pod koniec rozprawy gorliwie przeprosił pana Blacka za
zamknięcie go bezpodstawnie w Azkabanie na 12 lat. Biuro Aurorów ma teraz za
zadanie schwytanie Pettigrew i natychmiastowo zesłać go do Azkabanu na
pocałunek dementora. Więcej szczegółów w "Proroku Wieczornym" -
wszyscy zamilkli i z szokiem przyglądali się fotografiom z rozprawy. Widać tam
awanturującego się Blacka, lecz niestety nie widać twarzy, a jedynie plecy
mężczyzny.
-Ała!
Parszywek co ty robisz?! - Krzyknął Ron gdy szczur go ugryzł. - Pierwszy raz
tak się zachowuje!
Jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Czyli
jednak Black jest niewinny. Dziwne, że dopiero teraz o tym piszą. 12 lat w
Azkabanie za nic, straszne prawda? - powiedział Dean.
Wszyscy się z nim zgodzili, jednakże jedna osoba była nieobecna duchem dzisiejszego poranka.
- A ty Neville,
co o tym myślisz? - pomachał mu przed oczami Ron- Neville?
Chłopak przeniósł na niego zmartwione spojrzenie.
- Nic mi
nie jest, tylko... ostatnio zaginęła mi Teodora i... nie mogę jej znaleźć. Po
wczorajszej uczcie po prostu zniknęła - powiedział markotnie Longbottom.
- Nic sie
nie stało Neville, jakoś ją znajdziemy. Może jest w lochach? W sali od eliksirów
jest parę żab... być może brakuje jej kontaktów ze swoimi? - zaproponowała
Parvati, czarnowłosa hinduska, która jako jedyna ze swojej rodziny wylądowała w
Gryffindorze. Nawet jej siostra bliźniaczka, Padma, zyskała miejsce w Ravenclaw’ie.
-Może –
mruknął posępnie.
- Dumbledore
chce przemówić. Jestem ciekaw kim są Ci nauczyciele od OPCM. – poinformował ich
Harry.
- Moi
drodzy! - powiedział donośnie Albus, unosząc dłonie, aby wszystkie szumy rozmów
ustały - tak jak obiecałem wam wczoraj, przedstawię dziś nowych nauczycieli od
OPCM. Oto jeden z nich, Remus John Lupin! - z siedzenia wstał mężczyzna po
trzydziestce. Posiadał od średniej długości blond włosy sięgające za ucho,
złote oczy, długą bliznę, lekko zaróżowioną (jak od pazurów) na twarzy ciągnącą
się aż od prawej skroni do lewej strony brody. Był dość wysoki i miał na sobie
brązową sztruksową odpiętą kurtkę, białą koszulę i ciemne spodnie. Ukłonił się i
zajął swoje miejsce.
- O rany!
To ten, który patrolował pociąg. To on nie jest z ochrony? - głośny pomruk
rozszedł się po sali.
-
Dziękujemy, a teraz drugi nauczyciel OPCM-u. Powitajmy, Syriusza Oriona Blacka!
- wszyscy zamarli.
- To jest
Syriusz Black?! Był taki sympatyczny gdy wszedł do naszego przedziału. -
powiedziała cicho Ginny do chłopaków.
Harry
przyjrzał mu się . Pan Artur Weasley, ojciec Rona, powiedział mu jak był w
Dziurawym Kotle, jeszcze przed podróżą, że Black może go poszukiwać. Nie zdążył
wyjaśnić dlaczego, bo matka Rona zagoniła ich do kolacji.
Black był dość
przystojnym mężczyzną. Miał czarne, do ramion, lekko falowane włosy,
ciemnoszare oczy, postawną i sportową sylwetkę. Był wysoki i patrzył na uczniów
z uśmiechem.
- Panie
dyrektorze, widzę, że nie wszyscy czytali jeszcze Proroka Codziennego. Sądzę,
że jak tylko to zrobią, to strach przede mną będzie znacznie mniejszy.
- Tak jest.
Profesor Black ma rację. Rozumiem tych, którzy nie czytali jeszcze porannej
prasy i…
- Profesor
Black, jak to staro brzmi - zaśmiał się cicho Syriusz.
Remus uśmiechnął
się.
-... się go
obawiają. W każdym razie, zachęcam do chociażby zerknięcia na pierwszą stronę
gazety. - zakończył dyrektor - a teraz wracajcie do wcinania i nie spóźnijcie
się na zajęcia.
-
Dyrektorze? - Black zwrócił się do Albusa gdy uczniowie zajęli się znów sobą.
- Tak, Syriuszu?
- Harry -
powiedział szeptem.
Albus spojrzał
mu w oczy.
- Rozumiem,
chodźmy do mojego gabinetu. Jeżeli chcesz, weź też Remusa.
- Dobrze.
Wstali ze
swoich miejsc i razem skierowali się do gabinetu Dumbledore’a. Albus wskazał im
fotele.
- Spotkałeś
Harry'ego podczas podróży pociągiem?
- Nie
miałem takiej okazji. Remus miał takie szczęście.
- Cóż.
Sądzę, że mogę wam co nie co opowiedzieć o Harrym. Wyjątkowy chłopak.
- Nie
przeczę - rzekł uśmiechnięty lekko Remus – jest nieco inny niż James. Cichszy.
- Nie tylko
oczy odziedziczył po Lily. – powiedział Dumbledore – Samo to, że jest obojętny
w sprawie relacji Gryffindor-Slytherin daje do myślenia. Wynika to pewnie z
tego, że Harry o mały włos nie trafiłby do domu Godryka.
- A gdzie
pierwotnie miał zostać przydzielony? – zainteresował się Remus.
- Do domu
Salazara.
-Harry miał
być Ślizgonem? Ale po kim? – zdziwił się Syriusz.
Dumbledore
niechętnie odpowiedział mu na to pytanie.
- To przez
cząstkę Voldemorta, która utkwiła w nim tej pamiętnej nocy - Black zszokowany
wbił spojrzenie w starszego mężczyznę. Dumbledor zapatrzył się na widok za
oknem - Sądzę, iż Harry was polubi jako
nauczycieli – zmienił temat.
-Mam
nadzieję - zaśmiał się czarnowłosy. - Czy... czy on wie że ja...
Dumbledore pokręcił głową.
- Nie,
jeszcze nie. To od Ciebie musi się tego dowiedzieć. – otworzył jedną z szuflad
biurka - Rozdam wam teraz wasze plany... macie szczęście.
Remus
spojrzał na Albusa, a potem na plan.
- Ach, mamy
dziś lekcje z trzecim rocznikiem Slytherinu i Gryffindoru. - uśmiechnął się.
Dumbledore
pokiwał głową.
- Czy
wczorajszy incydent z Dementorami był kłopotliwy? – zapytał
Pokręcili
głowami.
-
Początkowo zachowywały się spokojnie, lecz jeden się zbuntował i przez to
reszta zrobiła to samo. Na szczęście sytuacja została szybko opanowana.
Wieczorem musieliśmy zdać jeszcze raport aurorom i dopilnować, aby Dementorzy
zajęli swoje wyznaczone stanowiska.
Dyrektor
pokiwał głową i spojrzał na zegar wiszący tuż obok porteru Armanda Dippeta.
- Macie
dziesięć minut do pierwszej lekcji - uśmiechnął się - Życzę wam powodzenia.
Szóstoroczni Gryfoni i Ślizgoni to dość wybuchowa mieszanka.
Mega !!!
OdpowiedzUsuńPisz dla mnie dalej,pisz !!!
OdpowiedzUsuń:D Dziękuję! Tak jest szefie, będę dalej pisać xD. Miło mi słyszeć, że się podobało. Nowy rozdział już w weekend.
UsuńPozdro, Jula :*
Będzie króciutko. Podoba mi się, że już na samym początku zmieniłaś dość istotny szczegół. Fajnie, że Syriusz oczyścił się z zarzutów i teraz spróbuje zbudować swoje relacje z Harrym. :)
OdpowiedzUsuńMam jedno zastrzeżenie. Odradzałbym Ci używania skrótów w narracji. Pisanie "WS" nie jest najlepszym pomysłem, naprawdę.
Pozdrawiam! :D