Witajcie!
Rozdział napisany, nie jest on idealny, ale starałam się, aby był Powyżej Oczekiwań :P.
~~*~~
Ex-huncwoci
wychodząc od Dumbledore'a skierowali się od razu do sali OPCM-u. Musieli
przygotować się przed przyjściem uczniów na zajęcia. Gdy tylko otworzyli drzwi spostrzegli,
że sala była w dość opłakanym stanie. Pozostałości po obecności Lockharta były aż
nazbyt widoczne i przyprawiające o zawrót głowy. Różowe ramki na zdjęcia gdzie
królowały podpisane przez Gilderoy'a jego własne portrety, czuć było woń
mocnych perfum w powietrzu, których używał na co dzień, na biurku leżały
zdjęcia i pióra namoczone w atramencie gotowe do rozdawania autografów.
Najmocniej Syriusza zdenerwowało to, że wszystkie półki potrzebne do rekwizytów
lekcyjnych były obładowane pisemkami i książkami o poprzedniku. Remus patrzył na
to wszystko z niesmakiem. No bo, który NORMALNY (a nie przepraszam, Lockhart'a
nie zaliczamy do normalnych) facet kładzie na podłogę brokatową wykładzinę, ze
swoją podobizną? Szybkim machnięciem różdżki wszystko co nie należało do
obecnych profesorów zniknęło, a sala ponownie zabłysła swoim starym blaskiem,
który mężczyźni pamiętali z nastoletnich lat. Zapach perfum usunięto już tylko
otworzeniem okna - duchota totalna!
- No i już
możemy urzędować tak po swojemu - wyszczerzył się Syriusz do Remusa.
- Tylko
błagam cię! Nie wkładaj do tej gabloty swojej miotły, na której latałeś podczas
meczu o puchar domów - spojrzał na Blacka błagającym spojrzeniem
-A co ja?!
Jakiś lowelas? No przecież moja miotła musi być w większej gablocie... -
zamilkł gdy wilkołak spojrzał na niego gniewnym wzrokiem
- Żartuję
Luniu. - zaśmiał się - nic tu nie włożę, dopóki nie ustalę tego z tobą. I nie
będzie to w każdym razie moja miotła. Została na Grimmauld Place.
Dwójka
Huncwotów rozpoczęła przeglądanie rekwizytów, sprawdzali stare księgi, a pod
koniec zajęli się pisaniem czegoś na tablicy (np. karykatury Snape'a - brawa za
dzieło Syriusza!)
- Od czego
rozpoczynamy zajęcia? – spytał Remus zajęty rozpisywaniem notatki dla uczniów
na tablicy, którzy mieli przybyć za jakieś 2 minuty.
-Lekcja
organizacyjna, o ile dobrze pamiętam. – rzekł Syriusz – co piszesz?
- Notatkę.
- Notatkę?
-
Rozpoczynamy od lekcji organizacyjnej, tak? - Syriusz przytaknął - no to jak
sama nazwa wskazuje, wypisuję dla uczniów wszystko co będą się w tym roku uczyć.
Lepiej, aby to zanotowali i wiedzieli co przypomnieć sobie na następną lekcję.
- Aha -
mruknął, dokańczając swój "przepiękny" rysunek pewnego tłustowłosego Mistrza Eliksirów uciekającego przed szamponem - Skończyłem! Patrz jaki piękny,
Remi - cieszył się jak pięciolatek.
-Zmaż to,
zaraz wejdzie tu klasa. - powiedział Lunatyk, któremu na widok rysunku trudno
było hamować śmiech.
- Sztywniak
- mruknął Syriusz z bólem zmazując swoje dzieło.
Nagle
usłyszeli dzwonek. Remus otworzył drzwi klasie, a Syriusz natomiast... jak to
Syriusz kręcił się na obrotowym krześle, nie zwracając uwagi na wchodzących
uczniów.
- Siadajcie
- powiedział Remus - Witamy... Syriusz!- warknął
- Już już! - i wstał z fotela chwiejnym krokiem od kręcenia się w kółko. - Witamy
serdecznie! Ja jestem Syriusz Black, drugim nauczycielem jest Remus Lupin.
Będziemy was uczyć Obrony przed czarną magią. Jest to dosyć trudna sztuka, więc
prosimy o skupienie na naszych zajęciach.
- Aby nam
się lepiej pracowało zwracajcie się do nas po imieniu. Na tych zajęciach trzeba
czuć się komfortowo, aby do czegoś dojść - Remus popatrzył na niego zdziwionym
wzrokiem – Wyczytałem to gdzieś – machnął ręką na co uczniowie posłali sobie
lekkie uśmiechy.
- Jesteśmy
przyzwyczajeni do zwracania się do nas „na ty”, więc i tym razem nie zrobimy
wyjątku. – stwierdził Remus - Natomiast dziś nie będziemy się zajmować
pierwszym tematem z podręcznika, a ustalimy parę zasad. Taka lekcja
organizacyjna.
- Tak jest.
Remus wymyślił sobie, abyście to co napisał na tablicy przepisali do zeszytów,
notatników czy Merlin wie co. Aby...Tak? Słucham panno...
- Downey,
sir. Mam małe pytanie... Jakim cudem na początku był pan w ochronie pociągu, a
teraz jest pan profesorem?
- Traf chciał panno Downey, że po prostu byłem potrzebny i w ochronie,
jak i w kadrze nauczycielskiej.
- A jakim
cudem pan uciekł z Azkabanu? - spytał niski, grubszy blondyn. Gryfon.
- Nie jest
to tematem zajęć, ale odpowiem. Cudem, jak to określiłeś. Szczęście dotyka
czasem w najmniej oczekiwanych momentach. Miałem okazję, to skorzystałem. No bo
nie chciałem tam gnić za coś czego nie zrobiłem. Mała uwaga dementorów, wolna
droga... fantastyczna i chyba jedyna taka okazja w życiu, prawda? Gdy o tym
mówię to wygląda to na strasznie łatwe - usiadł na biurku lekko pochylając się
ku klasie - A gdyby mi się nie udało? Co by było dość prawdopodobne...strach
pomyśleć co by się stało. Więc lepiej uważajcie z kim się przyjaźnicie - uśmiechnął
się - bo nawet twój kumpel potrafi cię w coś wkopać z czego nie łatwo się wygrzebać
- zamyślił się, klasa patrzyła na niego wyczekując dalszej części historii
- Na przykład takie wrobienie w pomalowanie skrzydła szpitalnego na czarno - zaśmiał się
cicho - Już widzę zdenerwowaną panią Pomfrey. Ale teraz wróćmy do lekcji
organizacyjnej, bo widzę, że potrafię się rozgadać nie na temat. Po przepisaniu
zajmiecie się czymś innym.
- Co masz
na myśli? - zapytał Remus.
- A to, że
jak uczniowie już skończą przepisywanie tego czegoś co nabazgroliłeś - Remus
spiorunował go wzrokiem - na tablicy, to może... Albo nie będę wam mówić. Niech
to będzie niespodzianka. Może nie nadzwyczajna, ale będzie ona odskocznią od
tego co będzie się działo na naszych następnych zajęciach.
Gryfoni i
Ślizgoni patrzyli na niego niezrozumiałym wzrokiem, ale po chwili zajęli się swoim zadaniem.
-Oby to się
dobrze skończyło - mruknął Lupin nie do końca przekonany.
-Spokojna
twoja rozczochrana, Remik - zapewnił go Syriusz.
Uczniowie
wzięli się do pracy. Remus i Syriusz w tym czasie dokończyli przeglądanie
starych ksiąg, dzięki którym mogą nieźle urozmaicić swoje zajęcia. Przecież nie
mogą ciągle opowiadać o tym jak Syriusz uciekł z Azkabanu, prawda? Black'owi
spodobał się pomysł z uaktywnieniem dawnego klubu pojedynków. Remus przyjął to
z aprobatą.
Klasa
ukończywszy swoje zadanie po niecałych dwudziestu minutach, oczekiwała na
dalszy przebieg lekcji.
- Słuchajcie! Mam plan...
-... Który
może się źle skończyć - przerywał mu Lunatyk
- ...ale
tak się nie stanie - zapewnił Syriusz
- ... nie
jestem tego pewien
- Jeny, daj
mi dokończyć! – zirytował się - No to moim planem jest to, abyście na tych oto
pergaminach - na ławkach szesnastolatków pojawiły się rulony papieru - napisali
nam co jest waszą najlepszą umiejętnością, coś dzięki czemu się wyróżniacie.
Wiem, wiem. Myśleliście, że będzie to coś bardziej nadzwyczajnego, no ale... to
też chyba jest fajne. Nie martwcie się. Nie będziemy tego oceniać no bo jakim
prawem mamy oceniać np. na Trolla waszą świetną umiejętność bodajże do wróżenia,
czy Legilimencji. Każdy talent jest świetny. Liczymy, że podejmiecie się tego
zadania. Nie jest to mus, ale byłoby nam miło, jakbyście się tego podjęli. My
to takie ciekawe bestie. - wyszczerzył się Syriusz.
- Niezły
pomysł profesorze Black - zwrócił się Remus do Syriusza. Wiedział, że ten tytuł
rozbawia przyjaciela.
- W takim razie zaczynajcie! Macie na to czas do końca
zajęć, czyli około czterdziestu minut. Długość tekstu jest dowolna. Możecie
napisać więcej wyjątkowych umiejętności, jeżeli takowe macie - powiedział
Remus siadając na fotel za biurkiem i tym czasem rozpoczynając pracę uczniów.
Syriusz natomiast chodził między ławkami i spoglądał na prace uczniów.
- Ykhm –
chrząknął za plecami jednego ze ślizgonów i mruknął cicho - nie kopiuj od kolegi,
bo to nie jest TWÓJ talent, tylko jego. Wymyśl coś. Jesteś w czymś dobry?
Zawstydzony
ślizgon mruknął
- No jestem
dobry w gotowaniu... ale co to ma do OPCM-u? Moim asem w rękawie będzie oblanie
przeciwnika zupą? No panie profesorze.
Syriusz prychnął.
- Nie to
miałem na myśli, ale dobrze. Gotowanie. Przecież dzięki temu szlifujesz
również swoje umiejętności w eliksirach, a one są dość przydane. Na przykład gdy
przeciwnik zaatakuję cię paskudną klątwą, a ty żeby się szybko uleczyć wypijesz przygotowany wcześniej przez siebie eliksir wzmacniający, Panie...
- Gary
Lincrie, profesorze - rzekł cicho
- Dobrze
Gary, ale mów mi po imieniu. Tytuł profesora mnie strasznie postarza, a ja jednak wolę
pozostać tym młodym. – wykrzywił kąciki ust - Masz jeszcze pół godziny. Zdążysz
coś napisać, a jak nie to mi to dostarczysz przed naszymi kolejnymi zajęciami, dobrze?
Chłopak
przytaknął.
- No, to
owocnej pracy życzę - Syriusz odszedł od chłopaka i zaczął kontrolować prace
innych.
-
Profesorze! - zawołał jakiś Gryfon z tyłu sali.
- Słucham.
Coś się stało? - zwrócił się do chłopaka ignorując "Profesorze". Uczniom zejdzie trochę czasu, aż się przyzwyczają do zwracania do nich po imieniu.
- Chcę się
tylko zapytać czy ten talent co teraz opisuję jest... no... - zacinał się,
nauczyciel oczekiwał, aż to z siebie wydusi. – Czy jest odpowiedni - szepnął
-
Odpowiedni? - zdziwił się - Pokaż - przysunął sobie pergamin Gryfona. Był
zaskoczony. Chłopak pisał o wyczuwaniu aury czarodzieja. Widział jakie kto ma
intencję. Była to dość unikatowa umiejętność.
- Jest to
bardzo wyjątkowa umiejętność. Pisz dalej. Nie wiem dlaczego uważasz, że jest
nieodpowiednia.
- Bo wie profesor... Ministerstwo gdyby się dowiedziało kazałoby mi się stawiać przy każdej
akcji aurorów. Byłbym ich tajną bronią, a ja... nie chcę się w to wszystko
mieszać. "Nieodpowiednie", czyli miałem na myśli to, że potrafię coś takiego. To może
dosyć namieszać. - powiedział cicho do Syriusza.
- Bardzo mądre
spostrzeżenie. Uwierz mi... wiele z nas, czarodziei, ukrywa wiele przed
ministerstwem. Ta umiejętność przyda Ci się w przyszłości. I faktycznie lepiej
nie wspominaj o niej nikomu. Aż dziwię się, że wyjawiłeś to mnie.
- Czuć od
panów dobrą aurę - powiedział krótko - Wiem, że nie powiadomicie o tym nikogo.
Wiecie jak to jest się ukrywać. Tego dowodem jest pana aura. Ma szaro złoty
kolor, czyli był lub jest pan silny magicznie, szlachetny, zraniony przez
życie, ale pan się nie poddaje. Walczy pan. - otworzył się uczeń - ...Przepraszam,
nie powinienem był tego mówić - zawstydził się
Zaskoczony
Syriusz uśmiechnął się do niego i powiedział:
- Nie masz
za co przepraszać. Pisz dalej. Będzie nam bardzo miło o tym przeczytać.
- Tak jest,
profe... Syriuszu - poprawił się
Huncwot
przez jeszcze pięć minut spoglądał na prace uczniów, a potem zasiadł koło
Remusa.
- Trafiła
nam się wyjątkowo uzdolniona klasa.
- To
dobrze. Patrz co przed chwilą dostałem od panny Downey - pokazał Syriuszowi
starannie, zwinięty pergamin z gotowym zadaniem.
- Czytamy?
- spytał powoli otwierając pracę Ślizgonki.
Remus
jedynie przytaknął
" OKLUMENCJA"
- Zapowiada
się ciekawie - mruknął Remus
Moim asem w rękawie jest umiejętność oklumencji na poziomie zaawansowanym.
Dzięki niej potrafimy uchronić swój umysł przed innymi czarodziejami, którzy
potrafią legilimencję. Nauka nad tą sztuką jest dość żmudna. Potrzebne są ciągłe
treningi z legilimentą, a najlepiej na poziomie zaawansowanym lub mistrzowskim.
W pojedynku oklumencja przyda się w chwili gdy kontakt wzrokowy z przeciwnikiem
jest nieunikniony. Jeżeli jest on legilimentą to spróbuje Ci podsyłać obrazy do
umysłu, które potrafią wyprowadzić z równowagi lub chwilowo złamać psychicznie.
Oklumencja ochroni przed tą formą ataku. Jeżeli zachowamy przy tym spokój, to
przeciwnik będzie zdenerwowany, bo jego próby ataku nie powiodły się. Jeżeli
jego irytacja wzrośnie mamy większą szansę na wygranie pojedynku, czy w
najgorszym przypadku walki na śmierć i życie. Mówiąc krótko oklumencja pomaga
wygrać i chronić umysł.
Ellie Downey
- Krótko,
zwięźle, na temat. Jakbym czytał małą notatkę prosto z książki - podsumował
Remus.
- Panno
Downey, proszę do nas - zawołał Syriusz.
Dziewczyna
podeszła do profesorów.
-Praca
bardzo dobrze wykonana. Dobrze mi się ją czytało. Widać, że masz dużą wiedzę na
temat pojedynków. Faktycznie, oklumencja jest dość pomocna. Naszym komentarzem
w tej sprawie jest to, abyś kształtowała się w tym kierunku. Im większe bariery
wokół umysłu tym lepiej. Jeżeli mielibyśmy obowiązek oceniać tą pracę dostałaby Pani
mocne PO. - powiedział Syriusz przyglądając się uczennicy.
Panna Downey
zdziwiła się.
-PO? A nie
W? Powiedział pan, że to bardzo dobra praca.
- Tak, powiedział
- wtrącił się Remus - Napisałaś to bardzo ładnie, wiele informacji, ale jeszcze
nie jest to praca na Wybitny. Brakuje nam tu po prostu twoich odczuć, twoich
komentarzy wobec tej umiejętności, jak ty ją postrzegasz. Wszystko zgodnie z
prawdą, która jest napisana w każdej dostępnej książce o tej dziedzinie magii.
- Yhm – mruknęła
Ślizgonka - Dziękuję - odeszła trochę nadąsana do swojej ławki zabierając ze
sobą swoje wypracowanie.
- Chyba ją
trochę uraziliśmy. - stwierdził Syriusz
- Niestety,
ale cóż... nie owijaliśmy w bawełnę. Wszystko było tam jak z książki. Będę
wstawiać Wybitny tylko wtedy gdy poczuję, że będzie to sprawiedliwa ocena. -
skwitował wilkołak
Pod koniec
zajęć uczniowie złożyli swoje prace na biurko profesorów. Wyszli z sali w
dobrych humorach.
- Nie było
tak źle. Sądzę, że poszło nam dobrze. - powiedział Syriusz bawiący się piórem.
- Tak. Na
trzeciej lekcji mamy zajęcia z trzecimi rocznikami - powiedział cicho Remus
Syriusz
zamilkł
- Nawet nie
wiesz jak boję się spotkania z nim - szepnął. Zawiesił wzrok na Remusie - Gdy
przechodziłem przez bramy zamku przypomniały mi się tamte lata… Gdy goniliśmy
Smarkerusa z szamponem w dłoniach, gdy wraz z Irytkiem malowaliśmy pokój
McGonagall na wściekle różowy kolor, gdy James bawił się zniczem pod naszym
ulubionym drzewem, gdy graliśmy w Quidittcha... - nikły uśmiech - Dlaczego to
się wydarzyło? Dlaczego nie zgodziłem się być tym pieprzonym Strażnikiem
Tajemnicy?! Co mnie podkusiło do zaproponowania Peter'a?! - zwrócił się do
Remusa, ściszając głos - Odpowiedz mi Luniu... Harry być może nie byłby teraz
sierotą... nie byłbym w Azkabanie...
Remus tylko
na niego patrzył. Syriusz pomimo wielu zapewnień, że to nie jego wina nadal się
obarczał.
- Gdy
wypatrzyłem go przy stole Gryffindoru, przez mój umysł przebiegły wszystkie
wspomnienia związane z Rogaczem. Boję się jego reakcji na to gdy się dowie, że jestem
jego ojcem chrzestnym. Nawet nie wiem czy mnie kojarzy. Jak ja mu to powiem? Że
jestem jego chrzestnym? Chrzestnym, który był takim idiotą i zaproponował na
strażnika tajemnicy śmierciożercę?
- Po
pierwsze to nikt nie wiedział o zdradzie Peter’a, a jeżeli chodzi o Harry’ego …
zdobądź jego zaufanie Syriuszu. Ciebie się nie da nie lubić - poradził mu
Remus.
- Obyś miał
rację. – westchnął i wstał z fotela - Chodź. Przygotujmy klasę na przyjście
siódmorocznych. - Black wstał z krzesła za biurkiem. To samo zrobił Lupin.
<3 Pięknie...<3 Kopara mi opadła na widok Twojego talentu :*
OdpowiedzUsuńxd Jezu.. tylko nie.. rumieńce.. NO I PACZAJ, ZAWSTYDZIŁAM SIĘ NOO XD Cieszę, że się podoba :3 Zaraz Ci pomogę z tą koparą, wbijam do Cb :P
Usuń<3 xd ...czekam xd <3
OdpowiedzUsuń