Ron
zdecydował się pójść do Wood’a. Była świetna okazja do wkręcenia się do
drużyny, więc dlaczego miałby nie skorzystać?
Okazja
nadeszła w środę, trzy dni później. Mieli teraz dwa okienka, a po nich OPCM.
Ron wraz z Harrym i Seamusem szli dziarskim krokiem na błonia gdzie Wood ze
swoją paczką odpoczywał po trudnym dniu nauki.
- Ron! Dostaniesz się! Trzymamy za Ciebie
kciuki. – krzyknął do niego Dean z drugiego końca korytarza, przez co wszyscy
zwrócili na niego uwagę.
Ron pokazał
mu kciuk uniesiony w górę, ale mina przeczyła temu gestowi.
- Stary,
spokojnie – klepnął go w ramię Seamus – jesteś najlepszym obrońcą jakiego
widziałem. Harry też tak twierdzi, no nie?
Harry
pokiwał głową z uśmiechem. Wierzył w swojego przyjaciela i był pewien, że Wood
się nim zachwyci.
Dziś było
wyjątkowo ciepło. Piętnaście stopni pod koniec października było zaskakującą
temperaturą. Chłopcy mieli na sobie wiatrówki, a pod nimi codzienny strój
(czyli jeansy i jakiś T-shirt).
Wood w
otoczeniu Angeliny Johnson, Katie Bell i Jacka Slopera stali koło szopy na
miotły niedaleko boiska od quidditcha. Sprawdzali jakość mioteł oraz decydowali
kto jaką miotłę weźmie na najbliższy mecz ze Slytherinem. Angelina swojej nie miała, więc musiała grać na jednej z tych lepszych mioteł hogwartu, a
mianowicie Księżycowej Brzytwie. McGonagall pozwalała swoim podopiecznym na
testowanie mioteł przed rozgrywkami oraz na małe podrasowanie ich, ale tak aby
nie łamać zasad quidditcha. Było zezwolenie na małe poprawki, ale nie na
zaklęcia wspomagające. Grać trzeba było tak jak się wyuczyło, a nie dzięki
samym zaklęciom. Oliver jako spec w tych sprawach miał plan. Chciał zmienić kąt
ustawienia rózg (inaczej mówiąc gałązek),
aby miotła szybciej latała i miała lepszą zwrotność. Dzięki temu były większe
szanse na wygranie meczu, ale to będzie gra ze ślizgonami, więc wszystko jest
możliwe. Te poprawki były w zakresie dozwolonym, gdyż nie używało się do tego
magii. Ustawienie rózg było robione ręcznie. Można też było zmienić ich rodzaj
np. z bijącej wierzby na modrzew, ale za zgodą dyrektora.
Wood
pracował nad Księżycową Brzytwą Angeliny. Zmienił ułożenie gałązek, wypielęgnował
miotłę specjalnym specyfikiem ze „Sklepu Błyskawicznej Naprawy” gdzie nie tylko
naprawiało się miotły, ale można było zaopatrzyć się w sprzęt do ich
pielęgnacji.
- Wiesz,
jeszcze tylko wypolerujemy trzon i Brzytwa będzie gotowa – Oliver posłał
dziewczynie uśmiech – A ty Katie? Masz już jakąś na oku?
Brązowowłosa
pokręciła głową.
- Waham się
pomiędzy Kometą, a Zmiataczem.
Wood zerknął
na miotły.
- Ja na
twoim miejscu wziąłbym Zmiatacza. Fred i George na nich grają i stwierdzam, że
są całkiem przyzwoite – poradził koleżance – Ale Kometa też jest dobrą miotłą.
Latałem na niej gdy byłem na trzecim roku. Dość szybka i zwinna, ale Zmiatacze
ewidentnie są lepsze.
Katie
przeskanowała schowek swoim brązowymi oczami i zdecydowała.
- Biorę
Zmiatacza.
Wood
rozpromienił się i klasnął w dłonie.
- Rózgi są
pod dobrym kątem, nie zniszczone, jedynie trzeba je nasmarować płynem do
pielęgnacji gałązek. Trzon trochę wypolerować i gotowe – wziął buteleczkę z
płynem i wtarł go w gałązki. Katie wzięła szmatkę i wypolerowała trzon. Wszystko
było dopięte na ostatni guzik.
Do Wooda
zbliżali się Harry, Ron i Seamus.
- Cześć
Wood! – zawołał Harry – Mamy pewną sprawę.
Oliver
przeniósł na niego wzrok.
- Coś się
stało? – zapytał oddając Zmiatacza Katie.
-Na
szczęście nic strasznego, ale – położył rękę na ramieniu Rona – znalazłem nam
obrońcę – Wood wybałuszył oczy – Wiem, że próbowałeś coś wykombinować i grać na
dwóch pozycjach, ale teraz już nie będzie to potrzebne.
- Naprawdę?
To świetnie, ale i tak muszę Cię przetestować. Masz teraz chwilkę? – zapytał
uradowany.
- Emm tak,
mam.
- Super! –
pociągnął zdrętwiałego Rona za rękaw i pociągnął na boisko Quidditcha
- Masz
miotłę, prawda? – spytał z nadzieją siódmoroczny – Już dwie osoby z naszej
drużyny mają hogwarckie i trzeba je co chwilę naprawiać.
- Tak mam.
Seamus ją trzyma – wskazał na kroczącego za nimi kumpla z dormitorium.
- Ach, to
bardzo dobrze. A jaki model jeśli można wiedzieć?
- Zmiatacz.
Oliver
pokiwał głową. Kolejna dobra miotła.
- No! Wzbij się i zrób kilka kółek – zarządził kapitan drużyny gdy znaleźli
się na boisku – Potem gdy skończysz podleć do obręczy i spróbuj obronić moje
strzały, okej?
- Jasne –
powiedział zestresowany Ron. Robiąc czwarte kółko, zdecydował się podlecieć do
bramek. Nagle usłyszał.
- Dajesz
Ron! Wierzymy w Ciebie – wydarł się Harry z Seamusem, którzy siedzieli na trybunach.
Rudzielec z
szalenie bijącym sercem popatrzył na Wooda, który wziął kafla i kierował się w
jego stronę. Musi obronić! Inaczej zawiedzie Harry’ego i resztę gryfonów również.
Kafel już
był w powietrzu i leciał w stronę chłopaka z zawrotną szybkością. Z przypływu
adrenaliny Ron obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i odbił kafla rózgami
miotły.
Harry i
Seamus wiwatowali na trybunach co wyglądało dość komicznie.
Wood na tym
nie poprzestał. Wykonał jeszcze z dziesięć rzutów z różnych stron. Ron obronił
bramkę za każdym razem.
Po piętnastu
minutach wylądowali na ziemi.
- Świetnie
sobie poradziłeś – pochwalił go Wood – Ale jesteś pewien, że na boisku nie dostaniesz pietra? – zadał
pytanie kontrolne, chociaż już był pewien co do swojej decyzji.
Rudzielec
przełknął ślinę.
- Może i był
stres, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, abyśmy wygrali.
Oliver
pokiwał głową. Chłopcy ze zniecierpliwieniem oczekiwali odpowiedzi kapitana.
- Cóż…
zostało mi jedynie poinformowanie Cię, że następny trening już jutro o piętnastej–
wyszczerzył się do zszokowanego chłopaka. Klepnął go w ramię – Gratuluję!
Jesteś w drużynie.
Chłopaka
zatkało.
- Serio?! –
krzyknął Ron – Na brodę Merlina, jestem w drużynie!!! – podbiegł do Harry’ego i
potrząsnął nim – Jestem w drużynie, kumasz to stary?!
Harry
zaśmiał się
- No kumam
kumam.
Ron zaczął
skakać z radości.
- Jestem
obrońcą!! – wydarł się na całe boisko, a potem wybuchnął śmiechem jak reszta
chłopaków.
- Chodź ze
mną teraz do szatni, dam Ci strój - zakomunikował Oliver
- Tak jest
kapitanie – powiedział szybko Ron i wyprzedzając Wooda pobiegł do szatni. Harry
i Seamus szczerzyli się do rudzielca ciesząc się razem z nim.
******************
Syriusz i
Remus kierowali się teraz w stronę gabinetu Albusa Dumbledore’a. Byli wezwani z
powodu dementorów.
- Och, jesteście
już – powitał ich dyrektor.
W gabinecie
byli nie tylko oni. Zaproszeni przez Albusa byli również pozostali nauczyciele.
Usiedli na wskazanych miejscach.
- Z
pewnością jesteście ciekawi dlaczego was tutaj wezwałem – rozpoczął Albus – Jak
widzicie, minął już miesiąc, a nawet dwa, a dementorzy nadal są na terenie
hogwartu. Ministerstwo nakazało nam gościć je do przerwy świątecznej – wśród
nauczycieli rozniósł się pomruk niezadowolenia – obiecano nam, że obecność tych
magicznych stworzeń nie będzie nam sprawiała problemu, ani nie będziemy jej
odczuwać na własnej skórze.
Minerva
McGonagall wykorzystując przerwę w zdaniu zapytała się.
- Byłeś
wzywany do Ministertwa Albusie?
Dyrektor
pokiwał głową.
- Owszem i zostałem tam poinformowany o
zaistniałej sytuacji, próbowałem zmienić ich decyzję, a mianowicie argumentem,
że obecność tych istot jest jednak odczuwalna. Przez nie pogoda jest coraz
chłodniejsza i rozgrywki quidditcha są co chwile przesuwane. Ministerstwo
stwierdziło, że nie zmienią swojej decyzji.
- Czyli
możemy pożegnać się z Quidditchem w tym semestrze. – bardziej stwierdził niż
zapytał Remus.
- Niestety
tak, jednakże mecz Gryffindoru i Slytherinu się odbędzie. Według moich pewnych
działań pogoda w ten dzień nie będzie dokazywać, więc nie mam przeciwwskazań do
gry tego dnia – oznajmił tajemniczo Albus.
McGonagall
wypuściła powietrze z ust.
- Dzięki
Merlinowi! Semestr bez meczu byłby fatalny – stwierdziła uradowana nauczycielka.
Rolanda
Hooch zaśmiała się.
- Minervo, wszyscy wiemy jak ty lubisz rozgrywki Quidditcha –nauczyciele
parsknęli śmiechem, prócz zawsze ponurego Snape’a, który wyglądał na
niezadowolonego z przybycia tutaj. Zapewne wolałby sterczeć nad swoimi eliksirami i obmyślać plan pt. "Jak zabić gryfonów, aby nikt się nie dowiedział?"
- Czy to już
wszystko dyrektorze? – spytał niskim, znudzonym głosem.
- Tak,
myślę, że to już wszystko na dziś. Chciałem wam tylko przekazać tą informację
abyście znali powód dłuższego urzędowania dementorów u nas. Jednocześnie
będziecie mogli poinformować o tym swoich uczniów – oznajmił Albus – dziękuję
za przybycie.
- Do
widzenia dyrektorze – powiedzieli profesorowie i opuścili gabinet Dumbledore’a.
-To jak
Remus? Idziemy pokibicować gryfonom? – zapytał przyjaciela Syriusz.
- Tak, z
chęcią obejrzę zaciętą grę Slytherinu i Gryffindoru.
Syriusz
westchnął.
- Jak ja
dawno nie grałem w quidditcha.
Kąciki ust
likantropa uniosły się.
- Pewnie byś
sobie z chęcią polatał, prawda? – zapytał
Syriusz
pokiwał energicznie głową.
- Nawet nie
wiesz jak bardzo.
- To
dlaczego nie pójdziesz w weekend na Grimmauld Place? Przecież twoja miotła tam
została, a teraz możesz ją z łatwością wziąć – Remus zmarszczył brwi. Nie
rozumiał dlaczego przyjaciel unika odwiedzania swojego (no cóż) domu.
Syriusz
odwrócił wzrok i nie odpowiedział na pytanie.
- Coś się
stało? – zmartwił się Remus.
Cisza.
- Syriusz?
-Ech, nic
się nie stało, po prostu nie lubię tam przebywać. Po moim schwytaniu przez
aurorów dwanaście lat temu moje rzeczy zostały tam przeniesione. Przecież mogły
swobodnie zostać w moim wynajętym mieszkanku w dziurawym kotle, ale nie!
Ministerstwo musiało sobie ubzdurać, że moje rzeczy muszą zostać w rodowym domu
Blacków pod nadzorem zakonu – naburmuszył się.
Remus
westchnął.
- Słuchaj,
wiem jak bardzo nienawidzisz tego miejsca. Twój ojciec i matka już nie żyją, więc
nie masz się czego bać.
- JA SIĘ NIE
BOJĘ! - oburzył się.
- To jak
wytłumaczysz swoją niechęć do zabrania stamtąd swojej miotły?*
Syriusz
zamilkł i wzruszył ramionami.
- Tak
myślałem – Remus pokręcił głową – Wiem, że Cię tam źle traktowano – twarz
Blacka stężała – i uciekałeś do Potterów podczas świąt, ale teraz masz szansę
na nowe życie – widząc niewzruszonego Syriusza dodał – mogę pójść tam z tobą
jeśli chcesz – Syriusz skinął lekko głową na znak zgody.
- To nie
tak, że się boję – odparł – Tylko po prostu nienawidzę tego domu. To
właśnie tam moje życie coraz bardziej staczało się na złe tory.
Remus
chrząknął.
- Rozumiem.
Pamiętasz słowa Rogacza, gdy kolejny raz uciekłeś do niego z podkulonym ogonem?
– Łapa na to określenie rzucił ostre spojrzenie Lunatykowi – Powiedział, że najlepszym sposobem na
zwalczanie lęków jest stawanie przed nimi twarzą w twarz.
- Doskonale
pamiętam te słowa – mruknął Syriusz – Lecz uwierz mi, to wcale nie jest takie
proste. Mówić to można sobie wiele, ale zrobić tak… jest niezwykle trudno.
- Pomogę Ci
– zadeklarował – Po coś zostałem na tym świecie, prawda? – uśmiechnął się
lekko.
- Dobrze –
westchnął – Chodźmy już lepiej. Mamy zajęcia z Harrym.
Będąc na
miejscu zastali czekających na nich uczniów. Skierowane na nich były czekające
i ciekawe spojrzenia pełne radosnych iskierek.
Remus
zaprosił ich gestem do klasy i wraz z Syriuszem rozpoczęli zajęcia.
Dzisiaj
zajęli się zaklęciami obronnymi. Trzy czwarte lekcji nauczyciele planowali
przeznaczyć na ćwiczenia praktyczne. Jednakże na początku trzeba było omówić
jakich inkantacji będą się uczyć.
- Zaklęcia
obronne. Służą do utworzenia tarczy między sobą, a mknącym w naszą stronę
zaklęciem. Takich zaklęć jest niezliczona ilość, ale na naszych zajęciach
poznacie te, które z pewnością przydadzą się w waszym życiu. Czy znajdzie się
ochotnik, aby nam powiedzieć jakie zna zaklęcia tarczy bądź ochronne? – zapytał
Syriusz. Parę osób podniosło ręce. Profesor wybrał najbliższą mu siedzącą
osobę.
- Prosimy
Panie Potter.
Chłopiec
chrząknął.
- Protego,
Protego Horribilis, Salvio Hexia i z tego co wiem, to jest jeszcze Repello
Mugoletum.
Profesorowie
kiwnęli z uznaniem. Zwłaszcza Syriusz. Miał ochotę uściskać chłopaka, gdyż
rozpierała go ogromna duma. Jego chrześniak taki mądry!
- Ma pan
szeroką wiedzę na ten temat panie Potter. Dziesięć punktów dla Gryffindoru –
rzekł zadowolony Remus – Pan Potter wymienił większość zaklęć chroniących, lecz
tylko niektórych z nich będziemy się uczyć w tym roku. Mianowicie chcemy z wami
przećwiczyć dzisiaj zaklęcie Protego, jednakże
zachęcam do poćwiczenia innych zaklęć z tego zakresu.
- Czy ktoś
wie na czym polega to zaklęcie, prócz pana Pottera? – zapytał uczniów Syriusz.
Mniej niż
połowa podniosła rękę. Remus wskazał na jakiegoś ślizgona, aby nie oskarżono
ich o dyskryminację domu węża.
- Protego
wywołuje przeźroczystą tarczę odbijającą wszelkie zaklęcia i uroki –
odpowiedział zwięźle.
- Dokładnie,
pięć punktów dla Slytherinu – to wywołało lekki uśmiech na twarzy chłopaka.
-Przejdźmy
może do praktyki.
********
Harry
wykonał ruch różdżką i tarcza ukazała się w pełnej okazałości. Chłopak w
wakacje przeczytał parę książek z dziedziny obrony, transmutacji i zaklęć,
które dostał na urodziny od przyjaciół dlatego nie sprawiało mu to większego
problemu jak niektórym osobom. Hermiona z jej zażartością i ambicją bardzo
przykładała się do ćwiczeń i dzięki radom nauczycieli, coraz lepiej sobie
radziła.
Ronald
natomiast starał się jak mógł. Według Syriusza wykonywał zbyt mocny ruch ręką,
co teraz starał się poprawić.
- Za mocno,
za mocno! – powiedział kolejny raz Syriusz – musi pan to wykonać z mniejszą
siłą. Ruch dobry i wymowa również, ale wciąż za mocno.
Ron pokiwał
głową.
U innych
szło też nienajgorzej. Neville raz rzucił zaklęcie poprawnie, lecz przez
podekscytowanie tarcza jak się pojawiła tak i zniknęła. Niezadowolony próbował
dalej. Draco Malfoy natomiast ze znudzeniem patrzył na wysiłki swoich goryli i
kpił z ich umiejętności.
- Wiesz co
Goyle? Coraz bardziej się dziwie, że ty jesteś z czysto krwistej rodziny.
Radzisz sobie gorzej niż ten zdrajca krwi Weasley oraz oferma świata
Longbottom. Cud, że Ollivander znalazł dla Ciebie różdżkę.
Goyle
poczerwieniał z zażenowania, ale nie odciął się Malfoyowi. Jego rodzina była
wyżej ustawiona od Goylów i dzięki tej „przyjaźni”, według ojca Gregory’ego,
Goylowie mają szansę na poprawienie swojej sytuacji. Przymusowe przyjaźnie były
codziennością w Slytherinie, lecz tylko garstka była temu przeciwna. Ślizgoni
znani są z działania na korzyść i dla interesów.
- Świetnie
sobie poradziliście. Cieszymy się, że podołaliście zadaniu. Waszą pracą domową
będzie opisanie działania protego, w jakich okolicznościach go używać oraz
skutki zaklęcia. Dziękujemy wam bardzo – powiedział do młodzieży Syriusz –
Gryffindor jak i Slytherin dostają po dwadzieścia punktów – dodał z uśmiechem
na twarzy.
Usłyszawszy
dzwonek uczniowie wybiegli na korytarz.
Remus i
Syriusz z westchnięciem udali się do swoich kwater.
Mieli teraz
godzinę wolną, lecz będąc już w kwaterach zauważyli karteczkę na stoliku od
kawy.
Profesor
McGonagall miała pilną sprawę do załatwienia. Prosiłbym was o patrolowanie
korytarza na parterze po waszych zajęciach z trzecim rocznikiem.
Albus Dumbledore
- Ech, no to
nici z kawy i ciasteczek – mruknął niezadowolony Syriusz siedzący na kanapie –
Ja nie chcę! – schował głowę w poduszki.
- Kawę
możesz wziąć ze sobą w kubku – zaznaczył Remus – Też mi się nie chce, ale nie
mamy wyjścia. To tylko piętnaście minut, chodźmy.
Syriusz z
jękiem wyczarował kubek, przygotował sobie kawę i wyszli w kierunku parteru. Uczniowie co chwilę się przepychali i wołali kogoś.
- To trafiliśmy.
Normalnie godziny szczytu – powiedział Syriusz trzymający kurczowo kawę. Bał
się, że ktoś go szturchnie i wyleje mu napój.
- Panie
Howkins to toaleta dla dziewcząt, nie dla chłopców! – krzyknął Remus – Merlinie, widać przecież ewidentną
różnicę między kółkiem, a trójkątem – powiedział do Syriusza.
Ten zaśmiał
się i upił łyczek kawy.
- A patrz na
tego – rozbawiony wskazał na puchona próbującego poderwać krukonkę – Biedaczek
nie wie, że takich się nie da poderwać. Chyba, że dasz im bon rabatowy do
księgarni.
Zaśmiali się. Spojrzeli na kantorek Filcha.
- Głupie bachory! Już mi stąd! Nie wolno! - zwracał się do nich jak do zwierząt. Dzieciaki co chwilę kopały w jego drzwi albo przyczepiały do nich coś zabawnego i kompromitującego.
Coś im
mówiło, że będzie to ciekawy kwadrans.
*Syriusz po zakończeniu edukacji w
hogwarcie mieszkał w mieszkaniu w Dziurawym Kotle. Gdy uciekł z azkabanu i
rozprawa na temat jego uniewinnienia zakończyła się, Remus wziął go do siebie. Syriusz
kupił nowe ubrania, gdyż kategorycznie nie zgodził się na wzięcie czegokolwiek
z domu rodzinnego. Podczas działalności Zakonu, kiedy Syriusz był jeszcze
wolny, przychodził na Grimmauld Place jedynie w sprawie spotkań. Wykorzystanie
domu Blacków jako kwaterę ZF zaproponował James, ku niezadowoleniu Syriusza
~~*~~
Dzisiaj też nieco spokojniej, ostatnio mam ochotę na pisanie takowych rozdziałów. Dodałam rozdział troszkę później, ale mam nadzieję, że nie sprawiło to problemu. Miałam lekturę do czytania, którą mam na jutro ._.
W każdym razie, do niedzieli :D
Hej. Dzisiaj pierwsza. Rozdział fajny nic dodać nic ująć. Lubię takie spokojne rozdziały. Powiem tylko to: dziewczyna piszesz jak prawdziwy pisarz.życzę weny i do niedzieli :)
OdpowiedzUsuń*ukłon* Dziękuję :D
UsuńElo wszystkim. rozdział nawet fajny... Mam pytanka kiedy pojawi sie żywa akcja, kiedy stanie sie coś z Harrym i najważniejsze kiedy syriusz powie wreście harremu że jest jego ojcem chrzestnym??? życzę weny i pewnie do niedzieli. pozdro Igor
OdpowiedzUsuńSiema Igor! Cóż, na pewno się dowie, zapewniam, ale gdyby tak nagle się dowiedział to wg mnie byłoby ... "kitowo" i za szybko. Zapewniam, że jeszcze troszkę poczekacie na ten moment. Żywa akcja... myślę nad tym. Coś stanie Harry'emu... masz na myśli coś drastycznego czy potłuczenie na meczu quidittcha? To i to fajne xd W dalszych rozdziałach na pewno coś takiego się pojawi. Tylko nie wiem jeszcze czy Harry'emu czy komuś innemu. Muszę to wszystko sb poukładać. Mam większośc już rozdziałów zapisanych na lapku i piszę dalej mając plan na dalszą fabułę. Nie zapewniam na 100%, że Harry oberwie niebawem jakimś zaklęciem i coś mu się stanie. Musi mieć to skład i ład. Uwielbiam czytać opowiadania, w których coś się dzieje. Jednakże samemu tak pisać jest nieco trudniej, bo masz tysiące pomysłów na raz aby coś nowego wtłoczyć. Pozdrawiam i do niedzieli ;)
Usuńspoko. po prostu nie mogę się doczekać nastepnych rozdziałów. a podczas świąt też będziesz dodawać rozdziały co niedzielę? czy częściej?
UsuńCo niedzielę ;) Chcę przez cały czas się tego trzymać i nie wypaść z rytmu.
UsuńCześć. Rozdział mi sie podoba. :D Mam nadzieje że akcja pojawi sie w najblizszych rozdziałach. Domyslam sie że Remus ma dziewczynę, nie wiem tylko co z Peterem?? Myślę że sie ujawni, ale to tylko moje rozmyślania. Moja rada: nie przestawaj pisać tego bloga a daleko zajdziesz. Pozdrawiam i zyczę bardzo duzo weny. Agnes
OdpowiedzUsuńpowiem tylko tak o rodziale.. JEST GENIALNY.. życzę weny i pozdrawiam serdecznie z zimnej wioski na Podlasiu...
OdpowiedzUsuńDziękuję :3 Pozdro :D
UsuńWitam. Rozdział ciekawy nie powiem. Moja recepta abys pisała jeszcze lepiej: pisz dalej regularnie i nie przestawaj tego robić bo dobrze ci to wyjdzie. Mam nadzieje że rozdział dodasz w niedziele. pozrawiam i życzę weny. Agnes
OdpowiedzUsuńDziękuję za receptę :D Staram się jak mogę. Niedługo przerwa świąteczna i więcej wolnego czasu. Wtedy moja wena się rozwinie, gdyż pod presją szkoły jej część umyka na lekcjach w szkole. Tak bardzo chcę napisać takie BUM! I chcę to zrobić podczas przerwy św. Dziękuję za rady, pozdrowienia i miłe słowa. Pozdrawiam, Cennetyn Black :D
Usuńjuchuuuu... rozdział mega!!!! Miał ochotę uściskać chłopaka, gdyż rozpierała go ogromna duma. Jego chrześniak taki mądry! (Syriusz) powiem ci tak syriusz to moja druga ulubiona postać (po harrym) i ty takie fajne teksty do niego dajesz że po prostu lepiej od Rowling. zachowanie syriusza (takie jak ty piszesz) jest po prostu świetne, bardzo mi sie to podoba. pisz tak dalej :))))))))))) pozdro Arek ps dodja wiecej akcji a twój blog to będzie jak wisnia na torcie albo jak marzenie z bajki
OdpowiedzUsuńHey Arek! Jak miło, że wpadłeś xD Cieszę się, że Ci się podoba :D Zapewniam, że staram się z całych sił, aby nie wiało nudą. Również lubię takiego Syriusza, ale czasem moje serce podbija również jego mroczniejsza strona, gdzie jego postać jest pełna mroku, tajemniczości i pewnego piękna, które ja dostrzegam (nwm czy tylko ja tak mam :P). Do niedzieli, Cennetyn Black :D
UsuńHej...boskie :*
OdpowiedzUsuńJesteś taka utalentowana -> zazdro :)
Wysoko podnosisz poprzeczkę! Nie spodziewałam się,że aż do takiego stopnia ! Nie będę tutaj się rozpisywać o historii,ponieważ nie ma sensu, po co opisywać coś, do czego zawsze można na internecie wrócić. Talent jest ,konto na Blogger jest, czego więc brakuje? Ja bym nic nie zmieniała,wszystkie rozdziały są świetne!Pisz, pracuj i pamiętaj,że ...Harry Potter to Twoje życie...;)
Dziękuję :"). No ba, że życie xD Cały świat :P Ty też masz talenty siostra :* udowodnię Ci w sql :D
Usuńrozdział świetny. pisz tak dalej. :) nie mogę się już doczekać niedzieli. do zobaczenia ps ciekawe o czym będzie nastepny rozdział ;). wiem trzeba być cierpliwym :) życzę weny i pozdro
OdpowiedzUsuńDzięki :) Do niedzieli :D
Usuń