Ykhm, ykhm...
Hej wszystkim! Jak tam testy gimnazjalne? Mam nadzieję, że dobrze :D
Niestety... nie udało mi się wstawić szybciej tego rozdziału (Przepraszam Gusiu :( ), dopiero wczoraj go dokończyłam - koleżanka wena podczas tygodnia miała mnie gdzieś i zrobiła sobie wakacje, ale jakoś tak w piątek mnie naszło i zdołałam wyrobić się na czas :)
Mam nadzieję, że się spodoba, komentarze mile widziane ♥ ! Ano i jakby ktoś pytał, następny rozdział już za dwa tygodnie, a dokładniej 8 maja. Mam nadzieję, że nie wyłapiecie w 19-stce zbyt dużo błędów językowych, interpunkcyjnych, ortograficznych (i Merlin wie jeszcze jakich), starałam się aby ich nie było.
Enjoy!
~~*~~
Bicie serca
jest czymś niezwykłym.
Podczas gdy
górują nad Tobą emocje, ono przyspiesza, bądź zwalnia powodując tym uczucie nie
do opisania.
Coś
fantastycznego – można by powiedzieć – lecz dla niektórych jest to rzecz
przeklęta. Czymś co powoduje drgania, paraliż, strach i bezsilność.
Czasem gdy
przestaje bić… staje się sądem ostatecznym. Czymś z czego cudem można ujść z
życiem.
Tak właśnie
czuł się trzynastolatek… chociaż trzydziestotrzyletni mężczyzna również. Czuł
to bardzo, bardzo wyraźnie.
Syriusz
trzymał kurczowo szczupłe ciało w ramionach i biegł. Przed siebie. Serce waliło
mu jak szalone. Jakby zaraz miało wyrwać się mu z piersi i skonać na zakurzonej
od pyłu ziemi. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy wybiegł na główną uliczkę i
ignorując zszokowane spojrzenia ruszył sprintem do zamku.
Szlag by to
trafił, że do Hogwartu nie można było się teleportować. W dodatku ktoś wymyślił
coś takiego jak rozszczepienie. Boże,
dlaczego?!
Zakrwawiony
chłopak w jego ramionach ledwo co oddychał, lecz w jego bladej pięści nadal
ściśnięta była różdżka. Ironio, Harry nawet w takim momencie pamiętał o
pierwszej podstawowej zasadzie – nigdy nie rozstawaj się z różdżką.
Syriusz
odnalazłszy chłopca o mało co nie upadł na kolana. Widząc taką ilość gruzu…
Opiekuj się nim – szepnęła Lily
Szept był
tak wyraźny. Czuł smagnięcie włosów rudowłosej na swoim policzku. Pokręcił
głową i warknął z bezsilności. Spojrzał na chłopca i prawie zapłakał wyduszając
z siebie:
- Wybacz –
łza pokulała mu się po policzku. –
Przeżyj to, błagam – szarpnął głową odgarnąwszy tym włosy z twarzy.
Już widział
zamek. Nadzieję. Widział nadzieję.
Przebył
dystans z niebywałą prędkością.
Wpadł do
zamku wywołując tym niemałe zamieszanie. Usłyszał gwałtowne wciągnięcia
powietrza przez gapiów, którzy jak machiny zrobili mu wolne przejście.
Wtargnął jak
burza do skrzydła szpitalnego i krzyknął drżącym głosem.
- Poppy!
Kobieta
wychyliła się zza drzwi swojego kantorka i o mało co nie dostała zawału.
Szybkim krokiem podeszła do niego, wskazała na jedno z łóżek przy oknie i
kazała się odsunąć.
- Sprowadź
Severusa – rozkazała twardo, a następnie zajęła się chłopakiem.
Rzuciła wiele
zaklęć sprawdzających stan pacjenta.
- Ale… -
zdziwiony zmarszczył brwi – Czy on przypadkiem nie był w Hogsmeade?
Poppy
spojrzała na niego.
- Owszem –
potwierdziła – ale wrócił już po pierwszych piętnastu minutach pod pretekstem
migreny – skrzywiła się nieco. Nie podobało jej się zachowanie Severusa –
Minerva musiała sobie sama poradzić. Ale teraz proszę, idź do niego, jego pomoc
będzie bezcenna. Dobrze wiesz, że eliksiry będą w tej sprawie bardzo potrzebne.
Black bez
sprzeciwu wykonał polecenie. Spróbował zapomnieć o swojej nienawiści do byłego
‘kolegi’ ze szkoły i wybiegł ze skrzydła szpitalnego. W mgnieniu oka znalazł
się na schodach, a tuż potem w zimnych, a wręcz lodowatych lochach.
Wiedział
gdzie są komnaty jego nemezis. Remus ostatnio mówił mu, że zapożyczał od
Mistrza Eliksirów niezbędny specyfik na jego futerkowy problem.
Eliksir
Tojadowy. Z ulepszoną formułą przez samego twórcę.
Dotarł na
korytarz w którym znajdowały się komnaty Snape’a. Zapukał z impetem do drzwi i
czekał głośno oddychając.
Drzwi
otworzyły się gwałtownie ukazując czarną sylwetkę profesora.
- Black –
wypluł z odrazą – Co psa sprowadza do mych skromnych
progów – zastukał palcami we framugę drzwi i spojrzał na Syriusza
wyczekująco.
Łapa zignorował
zaczepkę i od razu przeszedł do sedna sprawy.
- Snape –
starał się nie powiedzieć ‘Smarkerusie’,
ale sprawa była tak poważna, że musiał się powstrzymać – Pomfrey Cię woła, nie mamy czasu, nagły
przypadek – powiedział szybko po czym czekał, aż Snape się ruszy.
- A nie
przyszło Ci do głowy Black, że jestem zajęty? – uniósł brew – Bardzo zajęty?
W Syriuszu
zawrzało i nie zapanował nad sobą. Że niby jego chrześniak ma czekać?! Chwycił
Snape’a za kołnierzyk wystającej spod czarnej szaty koszuli i szarpnął
nauczycielem.
- Nie wiem
co tam robisz – wysyczał – I nic mnie to nie obchodzi ile żab masz do
wypatroszenia, ale rusz swoje zalesione cztery litery i idź tam gdzie Cię
proszą! – wbił w niego mordercze spojrzenie – Zapewniam, że jak się pospieszysz
to i może załapiesz się na niemałą premię za pomoc. Dasz wiarę, że chodzi tu o
sprawę niecierpiącą zwłoki? – zrobił zaskoczoną minę.
Snape z
odrazą odepchnął od siebie Black’a i wyprostował szatę. Zaciągnął się
powietrzem i różdżką przywołał do siebie średniej wielkości teczkę.
- Jeżeli to
jakiś żart – mruknął złowrogo - To ty i twój likantrop możecie śmiało zacząć rzucać
na swoje klejnoty koronne zaklęcia stałego przylepca, gdyż zapewniam, że bardzo
się postaram, aby rozłożyć je na czynniki pierwsze – przyszpilił Blacka
wzrokiem. Zrobił krok do przodu czym zmusił Syriusza do cofnięcia się.
Bezgłośnie zapieczętował drzwi i nie oglądając się za siebie ruszył w stronę
skrzydła szpitalnego.
Syriusz
mruknął ciche przekleństwo pod adresem Nietoperza i równie szybko podążył za
nim. Cudem się nie pozabijali. Severus pchnięciem otworzył białe drzwi.
- Wołałaś
mnie – rzekł krótko, po czym stanął wyprostowany czekając na instrukcje.
Poppy
wyjrzała zza parawanu otaczającego łóżko chłopca.
- Mamy dość
poważny przypadek związany z zamieszkami w Hogsmeade – jak widać, personel
zamku został już o tym poinformowany - Pan Potter miał takie nieszczęście, że
przygniotła go jakaś konstrukcja, zgadza się Syriuszu?
Blady Black
skinął niewyraźnie głową i ruszył w stronę łóżka. Wziął pierwszy lepszy taboret
i usiadł przy Harry’m chwytając jego dłoń w swoją.
- Balkon –
wymamrotał cicho Black po czym pogłaskał chłopca po głowie i ze smutkiem
spojrzał na kroplówkę ze Eliksirem Podtrzymującym.
- Potrzebuję
Eliksirów Wzmacniających – rzekła wprost, spoglądając zmartwiona na leżącego –
Oraz jeśli będzie to możliwe, uzupełniających krew i wapiennych. Kości są w
kiepskim stanie – pokręciła głową – wręcz w opłakanym.
Black
zacisnął oczy i wziął parę głębokich wdechów. Spojrzał wyczekująco na Snape’a.
Nie będzie go prosił… ale jak odmówi, to jasnym będzie, że jutrzejszego dnia
odnalezione, poćwiartowane ciało na stole ślizgonów będzie należało do Mistrza
Eliksirów. Autora dzieła nie musimy nawet przedstawiać.
Severus
uniósł brwi i widać było na jego twarzy lekkie zaskoczenie. Bezgłośnie skinął
głową.
- Myślę, że
zaraz wpadnie tutaj Minerva z poranioną bandą dzieciaków – wypalił – Zostanę i
zbiorę resztę zamówień – mruknął z
ironią.
Jak na
zawołanie drzwi otworzyły się i weszła Minerva z sześciorgiem uczniów. Część z
nich miała lekkie zadrapania, a dwójka wyglądała na tych ‘w gorszym stanie’.
- Poppy! –
zawołała McGonnagall – Całe szczęście, że tylko sześć osób odniosło tak małe
obrażenia – najwidoczniej nie wiedziała o wypadku Harry’ego – Mam nadzieję, że
nie sprawię Ci kłopotu zostawiając ich tutaj – wskazała na grupę – Zaraz
przyjdą aurorzy z zamiarem zebrania zeznań, więc muszę być z pozostałymi, nie
obrazisz się?
Poppy
pokręciła głową. Poddenerwowana nauczycielka szybkim krokiem wyszła ze skrzydła
zostawiając za sobą delikatny zapach kocimiętki. Syriusz z łatwością go wyczuł.
Severus z cierpiętniczą miną zeskanował uczniów i skinąwszy głową pielęgniarce
czmychnął do swoich komnat, aby zrobić potrzebne eliksiry.
Poppy kazała
usiąść uczniom na łóżkach i poczekać, a sama zniknęła za parawanem.
- Na razie
stan chłopca jest stabilny. Na szczęście udało nam się uniknąć wizyty w Św.
Mungo. – mówiła cicho – Teraz zajmę się resztą, a ty w razie czego monitoruj
stan Harry’ego – poinstruowała mężczyznę, po czym znów wróciła na salę.
Black
pogłaskał chłopca zgiętym palcem po policzku i westchnął.
- Mogłem Ci
nie załatwiać tej przepustki. Przynajmniej byłbyś bezpieczny – czuł się winny.
Winny tego, że Harry leżał tutaj nieprzytomny i
cierpiał, niewinny pod białą kołdrą – Cholerni śmierciożercy – mruknął
nienawistnie.
Nagle drzwi
od skrzydła zaskrzypiały i w ciągu kilku sekund kotary rozpostarły się i
ukazały zmachanego Lupina, który szybko zasłonił biały parawan.
- Co z
Harrym? – spytał zmartwiony Syriusza. Podszedł bliżej i przyjrzał się Harry’emu
z zamiarem zanalizowania jego stanu zdrowia – Aurorom udało się opanować
sytuację. Powoli zaczyna się uspokajać, ale poczekajmy do jutra. Reporterzy
będą oblegać miasteczko i okolice Zamku z zamiarem zdobycia jakichkolwiek
informacji – poinformował smętnie – Za grosz wyczucia, naprawdę.
Łapa skinął
głową i potarł oczy dłonią.
- Stan
Harry’ego jest stabilny, jak na razie – oznajmił – Został… został przygnieciony
przez pewną konstrukcję.
Oczy
wilkołaka rozszerzyły się w przerażeniu.
- Jaką? –
zapytał coraz bardziej zaniepokojony.
Black wziął
głębszy wdech.
- Balkon
jednego z mieszkań.
Remus
słysząc to wyraźnie przygasł. Spuścił ramiona w dół i opadł wiotko na drugie
krzesło kręcąc wyraźnie głową.
- Oby nie
było powikłań – zmartwiony spojrzał na Syriusza – Wiemy kto mniej więcej był w
grupie atakującej Hogsmeade – oznajmił napiętym głosem.
Black
błyskawicznie odwrócił wzrok z chrześniaka na Lupina.
- Kto? – zapytał z nutką desperacji.
- Zapewne
znasz wcześniejszy skład Śmierciożerców, prawda? – zapytał retorycznie – W tym
przypadku nie zmienił się z wyjątkiem tego, iż nie rozpoznaliśmy niektórych z
nich. Byli to albo nowi pobratymcy Voldemorta albo Ci, którzy w pierwszej
wojnie nie udzielali się zbyt często – oznajmił – I wiesz… Jeden z Aurorów
powiedział mi jedną, dość istotną rzecz. Tylko... pamiętaj, nie chcę, abyś zrobił coś pochopnego.
Black uniósł
jedną brew i oparł się ręką o kolano.
- Czego mi
nie mówisz? – zapytał uważnie mu się przyglądając. Zauważył, że Lupin wahał się
czy przekazać słowa aurora Blackowi i ze spokojem przyjąć jego
najprawdopodobniej gwałtowną reakcję czy zamilknąć na wieki i patrzeć jak jego przyjaciel miota się po pokoju w niewiedzy. Co jest tak ważne, że Syriusz nie
powinien być o tym informowany?
- Lunatyku…
- Auror
powiedział mi, że na polu bitwy jeden z jego kolegów walczył z Peterem
Pettigrewem.
~~*~~
Godzina
szesnasta pięćdziesiąt dwie, gabinet dyrektora, piętro pierwsze.
- Jak mogli
go nie złapać! – wydarł się w stronę Albusa – Do cholery, czy te niebieskie
zakały chociaż raz nie mogą wziąć się w garść i złapać tego, który skazał
niewinnego na dwanaście lat Azkabanu! Do tego mordercy dwudziestu mugoli i
Potterów! – łupnął ręką o biurko – Potterów! – powtórzył i nagle poczuł na
swoim ramieniu dłoń przyjaciela.
- Teraz już
wiesz dlaczego bałem się Cię o tym poinformować.
Prychnięcie.
- Tak, bo
jestem niezrównoważonym profesorem Obrony Przed Czarną Magią z długą wizytą w
Azkabanie za uszami, prawda? Przecież Syriusz zawsze jest tym, który nad sobą
nie panuje! Wiesz, że gdybym to ja był na miejscu tego Aurora już dawno
zakatrupiłbym tą kanalię i nie patrząc na innych wykastrował i wrzucił do pieca
żywcem? To byłoby lepszym rozwiązaniem niż jakieś bawienie się w tego ‘dobrego’
i rzucania w stronę Śmierciożercy Expielliarmusa! – wyrzucił z siebie i z
impetem opadł na fotel, tuż przed biurkiem głowy ciała pedagogicznego – Z
przyjemnością złożę jeszcze dzisiaj wizytę Ministerstwu i tak przetrząsnę tymi
stróżami prawa, że zamiast pić kawę z sekretareczką w kusej spódniczce będą
biegać po całym Zjednoczonym Królestwie, aby znaleźć tego grubasa! –
zdenerwowany wziął łyka kawy i głośno odstawił filiżankę na podstawek – A ty! –
wskazał na niezaskoczonego zachowaniem przyjaciela Remusa – Pójdziesz ze mną i
zrobisz wszystko, aby twoje oczy zrobiły się złote. Trochę gróźb nie zagrozi
prawda?
- Jak
urzędnicy się nie przyczepią to nie…
- No i
bardzo dobrze! – prawie wykrzyczał – Jak sam się tym nie zajmę to nic nie
pójdzie do przodu – wymamrotał – A… czy złapali kogoś?
Przynajmniej jedną osobę
– zapytał z miną wyrażającą prośbę.
Albus
westchnął cierpiętniczo i gdyby sprawa nie była tak poważna, z pewnością
zaśmiałby się z uniesienia Syriusza, ale musiał się powstrzymać. To nie są
żarty.
- Złapano
kilku Śmierciożerców z zewnętrznego kręgu – powiedział patrząc na krajobraz za
oknem – A dokładniej, udało się schwytać ośmiu z całej czterdziestoosobowej
grupy. Nie jest to wynik, za który powinniśmy wznieść toast, ale ważne, że
chociaż mamy pewien ułamek pobratymców Toma. Sam Rufus mnie o tym poinformował,
twierdząc, że przydałby się chociaż jeden patrol kontrolujący Hogsmeade. W przeciągu tygodnia sprawa
przejdzie w stan anonimowości, czyli wszystko będzie się działo za zamkniętymi
drzwiami i gazety będą mogły pisać o rezultatach w śledztwie tylko wtedy kiedy
Rufus wyda polecenie poinformowaniu o tym społeczeństwa Wielkiej Brytanii.
Jednakże… udało mi się przekonać Rufusa, aby zrobił dla mnie wyjątek i będzie tylko i wyłącznie dla mnie relacjonował na bieżąco postęp w sprawie. Wiedz Syriuszu, że jak tylko dowiem się czegoś o Peterze
jako pierwszy zostaniesz o tym poinformowany. Wraz z Remusem oczywiście – dodał
uspokajająco.
Black skinął
głową i wstał z zamiarem wyjścia.
- Niech
dorwą tego szczura – warknął złowrogo – Dopilnuję, aby Pettigrew dostał taki
wyrok, że dzień transportu do Azkabanu będzie jego ostatnim z możliwością
ujrzenia słońca.
Albus skinął
głową i po chwili dodał.
- Syriuszu…
słyszałem o wypadku Harry’ego – rzekł cicho – Życz mu ode mnie powrotu do
zdrowia i poinformuj jak tylko się wybudzi, że go odwiedzę. Chcę się dowiedzieć
kto spowodował jego stan. Możliwym będzie, że był to sam Pettigrew.
Black
mruknął ciche dziękuję i wyprany z emocji, które uleciały z niego wraz z końcem
krzyków skierował się z powrotem do Skrzydła Szpitalnego.
Po drodze
spotkali dwóch mężczyzn ubranych w granatowe mundury. Na ich piersiach widniały
odznaki ministerstwa i te świadczące o przynależności do Kwatery Głównej
Aurorów.
- O!
Świetnie! – klasnął wesoło jeden z nich. Jaki dureń potrafi być pełen
entuzjazmu po takiej walce?! – Właśnie mieliśmy państwa szukać. Prosimy, aby
panowie udali się z nami do jednej z przeznaczonej do celu przesłuchania klas i
zeznali co widzieliście podczas zajścia w Hogsmeade.
Remus
spojrzał na nich i mruknął niezadowolony.
- Teraz?
Szpakowaty
chudzielec skinął głową.
- Tak,
prosiłbym właśnie teraz. Później
będziemy śmiertelnie zajęci.
- Cóż za
odmiana. – bąknął Black, lecz Remus szturchnął go łokciem w ramię.
- Em, tak… –
mężczyzna zakłopotany potarł rękoma i gestem wskazał na zakręt – W takim razie
zapraszam – nienaturalnie uśmiechnięty poprowadził ich do jednej z sal, gdzie
na nich czekali już inni koledzy ‘chudzielca’ – jak miał zamiar nazywać go
Syriusz - ze sprzętem nagrywającym całą rozmowę i śmieszną lampką na stole
mającą pokazać jaki ważny obowiązek pracownicy ministerstwa właśnie w tym
momencie wykonują. W bajkach zazwyczaj oślepiało się nią przesłuchiwanego.
Czyżby Aurorzy czerpali pomysły z mugolskich filmów detektywistycznych?
Rozgościli
się jak u siebie. Jeden z nich siedział odprężony na krześle i z kubkiem
herbaty w ręku oparł nogi o ławkę, drugi czytał gazetę, a trzeci rozglądał się
po całej klasie i wtykał nos tam gdzie nie było potrzeby. Jedynie czwarty
zachował choć odrobinę godności i wyprostowany powitał Blacka i Lupina
uściskiem ręki.
- Victor
Hausler, miło mi – przemówił niskim głosem – Denis, już możesz przestać się tak
uśmiechać i zajmij się swoją robotą – syknął w stronę, jak widać, mniej
lubianego w robocie kolegi.
Chudzielec
westchnął, pociągnął za sobą swojego ‘giermka’ i wyszli z sali z zamiarem
sprowadzenia innych na przesłuchanie.
- Wybaczcie
– mruknął mężczyzna – Denis nie potrafi się opanować i nadal szczyci się swoim
schwytaniem jednego ze Śmierciożerców – zmęczony poprowadził ich do stołu.
Włączył urządzenie nagrywające i sięgnął do płaszcza – Na początek nazwiska –
otworzył czarny notes i chwycił pióro.
- Remus
Lupin.
Mężczyzna zapisał
pochyłym pismem nazwisko profesora robiąc obok niechcianego kleksa.
- I ?
- Syriusz
Black.
Facet
zaprzestał pisania i z uniesionymi brwiami spojrzał na Syriusza.
- Och… Pan
Black – mruknął zakłopotany – Proszę wybaczyć, nie poznałem… - wskazał na włosy
i ogoloną twarz.
- Nie
szkodzi – odpowiedział sztywno – Musiałem ściąć te kłaki. Sam pan wie jak
Azkaban wyniszcza.
Auror skinął
głową i chrząknął nerwowo.
- Niestety –
burknął – Na szczęście udało się panu wrócić do dawnego… wyglądu.
Syriusz
oparł ciężar ciała na drugą nogę i skrzyżował ręce w ramionach.
- Wiek robi
swoje, wyglądam inaczej niż wcześniej
– dał nacisk na ostatnie słowo – W samą porę udało mi się uratować od zgnicia –
mruknął ponuro. Zignorował chcącego coś jeszcze powiedzieć aurora i usiadł na
krześle –
Zaczynamy? Okropnie mi się spieszy. – oznajmił niezbyt miło po czym
czekał aż mężczyzna zacznie.
Remus
podążył za przyjacielem i nieprzyjaźnie łupał na Aurora prowadzącego
przesłuchanie.
- A więc –
zerknął do kartotek – Walczył pan w Hogsmeade do samego końca, prawda?
- Tak.
- Z kim?
- Walczyłem
przeciwko Śmierciożercom.
Zgrzyt pióra
i nagły trzask.
- Xaviers! –
wrzasnął mężczyzna – Mówiłem abyś nie bujał się na tym krześle! – spojrzał z
dezaprobatą na gramolącego się z ziemi aurora. Jego herbata zamiast w kubku
znajdowała się teraz na jego mundurze.
Mężczyzna
nazwany Xaviersem bąknął coś pod nosem i zaklęciem wyczyścił ubranie.
Śmieszne. To
wszystko będzie na nagraniu.
Hausler machnięciem
różdżki naprawił krzesło i powrócił do zadawania pytań.
- Rozpoznał
pan jakiś Śmierciożerców?
- Niby
jak? Wszyscy mieli maski. – wtrącił
rzeczowo Lupin.
Victor
rzucił mu zirytowane spojrzenie, a następnie chwycił końcówkę pióra w dwa palce
i zaczął nim obracać.
- Na oko…
Ilu ich tam było? – spytał patrząc dociekliwie.
- W centrum
około trzydziestu. Reszta pewnie była na obrzeżach – powiedział Remus.
- Z
pewnością byli na obrzeżach – wtrącił Black mając na myśli wypadek Harry’ego –
Sam widziałem jakie pozostawili szkody na granicach miasteczka.
- Yhm –
Auror zapisał komentarz w notatniku – A co tam państwo robili? Wiem, iż
opiekunami wycieczki mieli być Profesor Minerva McGonnagal i Profesor Severus
Snape.
Remus
odchylił się na krześle i spojrzał uważnie na mężczyznę.
- No chyba
mamy prawo wyjść z zamku podczas gdy nie prowadzimy zajęć, prawda?
- Ależ
oczywiście! Zapytałem czysto kontrolnie. Nie obrażą się chyba państwo jak nie
anuluję pytania?
Syriusz
sapnął znużony.
- Robiłem
zakupy. Wszakże mi też należy się jakaś rozrywka po długich godzinach nauczania
dzieciaków. Remus pojawił się tam wraz z
posiłkami zaraz po tym jak dałem mu cynka o ataku.
- Jaki to
był cynk?
- Patronus –
odpowiedział za Blacka Remus. Victor skinął głową i zapisał to w notatniku.
- Mówiący,
jak mniemam – mruknął do siebie, po czym odłożył pióro na stolik, złożył ręce i
uniósł głowę spoglądając na przesłuchiwanych – Dobrze, w każdym razie musimy
państwu podziękować za udział w walce. Każda magiczna dłoń była pomocna –
wyznał wyczerpująco – Mam jeszcze trzy krótkie pytania. Nie potrwa to długo –
przekartkował notes i otworzył na stronie z zapiskami – Udało nam się złapać
niektórych Śmierciożerców. Z tego co wiemy walczyli oni po stronie
Sami-Wiecie-Kogo od samego początku. Dwóch z nich było uczniami Hogwartu za
waszych czasów. Chcemy abyście nam co nie co o nich powiedzieli. Z pewnością
znacie niejakiego Grayela Goyle’a, prawda? – zapytał z błyskiem w oku. Wlepił w
nich swoje brązowe spojrzenie i wygodnie oparł się o krzesło krzyżując nogi w
kostkach – Ojciec Gregory’ego, waszego ucznia. Trzeci rok o ile się nie mylę.
Syriusz
wytrzeszczył oczy i spojrzał na Remusa.
- Czy Goyle
ostatnio nie wypytywał się Ciebie kiedy będzie wyjście do Hogsmeade? – zapytał
przyjaciela - Pamiętam to jak dziś. Chciał znać wszystkie szczegóły. Godzina,
miejsce zbiórki, godzina wyjścia, czas przeznaczony na zakupy, o której
wracamy… – zaintrygowany oparł łokieć o stolik – Mógł przecież się spytać o to
Snape’a.
- Znając
życie nie odpowiedziałby mu – zaznaczył Lupin.
Syriusz
kiwnął głową i podrapał się po karku.
- Gregory
jest zapatrzony w swojego ojca. Widać to na pierwszy rzut oka. Zawsze mówił o
nim z wielkim szacunkiem. Nie zdziwiłbym się gdyby Goyle Senior poprosiłby syna
o wypytanie się nauczycieli o datę wycieczki.
- Z takimi
szczegółami - dodał Lupin.
- Dokładnie
– mruknął Syriusz – Dzięki temu wiedzieli jak zaatakować w czuły punkt.
Zaznaczmy, że Gregory nie wyszedł z
zamku kiedy odbył się atak.
Auror
przysłuchiwał się dyskutującym mężczyznom po czym zapisał wszystkie
najważniejsze informacje.
-
Odpowiedzieli państwo już na moje drugie pytanie – wciął im się Hausler –
Chciałem zapytać czy Gregory Goyle był w tym czasie w Hogsmeade… Cóż, jak widać
był w to wkręcony, ale jeszcze to sprawdzimy. Chciałbym go przesłuchać w
towarzystwie jednego z nauczycieli. Opiekun domu będzie odpowiedni. Jest nim…?
- Severus
Snape.
Victor
mruknął coś niezrozumiałego i włożył notes do wewnętrznej kieszeni płaszcza
przewieszonego przez oparcie krzesła.
- Dobrze –
westchnął – Poślę kogoś po chłopaka i Profesora Snape’a – ostatnie nazwisko
wypowiedział z nikłą niechęcią – Nie przetrzymując już was dłużej zadam
ostatnie pytanie… Kojarzycie do kogo może to – wyciągnął na stolik srebrny
pierścień z obsydianowymi drobinkami – należeć?
Black
zaintrygowany wyciągnął rękę z zamiarem chwycenia pierścienia, lecz zatrzymał
się i spojrzał na Hauslera. Ten skinął głową i odchylił na krześle patrząc na
analizujących mężczyzn. Syriusz chwycił przedmiot i poobracał go między palcami.
Remus zmarszczył brwi i nachylił się, aby dokładniej obejrzeć pierścień.
- Jest to
pierścień rodowy? – zapytał.
Auror
pokręcił głową w niewiedzy i oparł się o stół.
-
Znaleźliśmy to na głównej ulicy. Nie mamy pojęcia czy to należało do któregoś
ze Śmierciożerców czy cywili zamieszkujących miasteczko. Będziemy musieli
zrobić rewizję i dokładniej się temu przyjrzeć. Być może to kolejny trop do
schwytania kolejnego poplecznika.
- Ewidentnie
widać, że to pierścień dla kobiety. Ma mniejszą średnicę niż te dla mężczyzn.
- Też tak
pomyślałem, lecz jeden z naszych zwany ‘Analitykiem’ twierdzi, że pierścień
wygląda na męski. Kobiece zazwyczaj charakteryzują się dużym kamieniem z przodu
i zwężoną częścią znajdującą się pod palcem. Ten ma jednakową grubość na całej
powierzchni. Czy wygląda on na obrączkę? – zwrócił to pytanie prosto do Blacka,
wiedząc, iż ten wychował się w czystokrwistej rodzinie, której zamężne
członkinie nosiły eleganckie pierścienie świadczące o stanie cywilnym. Im
bogatsze tym lepsze.
- Moja matka
miała dość pokaźną obrączkę. Również była srebrna, gdyż nienawidziła złotego.
Był zbyt gryfoński – oznajmił – Ten
pierścień nie wygląda na zaręczynowy… mógłby być obrączką, aczkolwiek
powiedział pan, że…
- Analityk
ma prawo się mylić. Nawet nie ma żony – rzucił kwaśno – Więc tak czy siak
obstawiałbym, że to damski pierścień. Znacie kogoś kto nosiłby coś takiego?
- Niestety –
mruknął Remus – Wszystkie mężatki, które znamy… - urwał patrząc tępo w podłogę.
W
pomieszczeniu zalęgła cisza przerywana przekładaniem stron gazety przez innego
Aurora.
- Które
znamy…? – dopytał.
-
Powymierały – Syriusz patrzył prosto w oczy Hauslera. Victor wzdrygnął się
widząc w tych ciemnoszarych oczach tyle chłodu i chęć zemsty. Miał wrażenie, że
coś w nich błysnęło. Było to niezaprzeczalnie coś niebezpiecznego i
tajemniczego.
- Przykro mi
– mruknął cicho po czym potarł oczy ręką – Trudno. Może ktoś inny będzie
wiedział co nie co do kogo on należy – schował przedmiot do kieszeni. Ktoś inny. Miał na myśli przesłuchiwany
Śmierciożerca pod Veritaserum – Dziękujemy, to wszystko.
- Mam
pytanie – powiedział nagle Syriusz – jedno jedyne – uniósł ironicznie dwa palce
i zbliżył je do siebie jednakże tak aby się ze sobą nie stykały - takie tyci.
Auror uniósł
brew.
- Jakie to
pytanie?
- Mogą mi
państwo powiedzieć… - zastukał palcami o blat stołu - Dlaczego nie udało wam
się schwytać Petera Pettigrewa, z listem gończym przyczepionym do pleców, z
wpisem w kartotekach świadczącym o morderstwie dwudziestu mugoli oraz skazaniu
Potterów na śmierć – przyszpilił Aurora wzrokiem – Gdy ja byłem o to oskarżony
goniliście mnie z takim zawzięciem, że schwytano mnie już po dwóch dniach… Aż
tu nagle ten szczur pojawił się na polu walki i znowu wam ubiegł! Cholera, czy
to takie trudne złapać jednego tępego grubasa za szyję i posłać na stryczek?!
Wszyscy w
pomieszczeniu zwrócili swoje spojrzenia na zdenerwowanego Blacka.
Zdenerwowanego.
Phi!
Wkurwionego.
- Robiliśmy
wszystko co w naszej mocy – powiedział
pewnym głosem Hausler – Jednakże fakt faktem, iż Pettigrew ma nad nami
przewagę. Jest nią animagia.
Syriusz
chciał syknąć, że on też jest animagiem i go jakoś szybko schwytali, ale ugryzł
się w język i zmielił przekleństwo. Nie mógł przecież wydać, że jest niezarejestrowanym animagiem.
- Da mi pan
gwarancję, że go kiedyś schwytacie? –
syknął ironicznie.
Auror
zignorował grzecznościowo ton mężczyzny i odpowiedział:
-
Oczywiście.
Black uniósł
delikatnie brew i wypuścił długo trzymane powietrze w płucach. Wstał z
siedzenia, skinął głową na pożegnanie i wraz z Remusem opuścili pomieszczenie.
Victor przez
dłuższą chwilę patrzył na zamknięte drzwi, lecz nagle usłyszał chichot.
- Co Cię tak
bawi, Xaviers?
Mężczyzna
zamilkł i zwrócił swoje rozbawione spojrzenie na Victora.
- Nie
wyłączyłeś nagrywania gdy ten Black darł się na Ciebie.
Ci co
spacerowali korytarzem, na którym znajdowała się klasa przeznaczona do
przesłuchań z pewnością usłyszeli głośne przekleństwo oraz wybuch śmiechu wydobywającego się
z owego pomieszczenia.
Syriusz i
Remus po przesłuchaniu od razu skierowali swe kroki do skrzydła szpitalnego.
Będąc tuż pod drzwiami usłyszeli stłumione głosy. Dość znane głosy.
- Ron, nawet
nie wiemy co mu jest – zmartwiona Hermiona chwyciła rękę nieprzytomnego
przyjaciela i usiadła na skraju łóżka – Madam Pomfery mówi, że jego stan jest
stabilny… ale patrz jak on wygląda! Jakby miał się zaraz rozlecieć – wzięła
drżący wdech i spojrzała w oczy rudzielca – Kto mu to zrobił?
Syriusz
przymknął oczy. Uniósł lekko drżącą rękę i pchnął drzwi oślepiając siebie i
Remusa blaskiem bieli skrzydła.
~~*~~
To jest... to jest... brakuje mi słów :'( Czytałam z 5 razy ten rozdział i nie mogę przestać nim się zachwycać.... On jest MEGA. Pięknie piszesz. Bardzo mi sie podoba taki styl. Powiem tak... uważam (patrząc na całość tego bloga), że za mało jest Harry'ego. Akcja głównie dzieje się "na korzyść" Syriusza. Hmmm.... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że Harry się obudzi (tylko nie na koniec rozdziału :'(, nie bądź Polsatem, błagam). Co do Polsatu to dalej nim zostajesz, niestety. Z niecierpliwością będę oczekiwać na następny świetny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPS. Egzaminy poszły nawet dobrze :) (oprócz z przedmiotów przyrodniczych, jak zawsze :/ )
Dziękuję ♥ :D !
UsuńDoszłam do tych samych wniosków. Za mało Harry'ego :/ Muszę spróbować go jakoś przemycić na piedestał historii :D Dla chcącego nic trudnego.
To fajnie, że egzaminy poszły dobrze :D
Pozdrawiam, Cennetyn Black :)
Jeden z najlepszych rozdziałów, uwierz mi (co nie oznacza, że pozostałe były złe).
OdpowiedzUsuńMerlinie niech Harry już się dowie, że Black to jego chrzestny. :/
Brak Tonks = Mój płacz (co zdarza się rzadko)
W końcu jakiś dł€ższy komentarz z mojej strony ;D
Pozdro
NLAEPBL :*
Spokojnie, ja już mam plan jak Harry się o tym dowie - nie wiem na który rozdział to przypadnie aczkolwiek powiem Ci, że to będzie już raczej niedługo. Przewiduję 3, może 4 rozdziały :D Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję :)
UsuńPozdro, Cennetyn Black :)
Zapraszam na moją nową opowieść o Potterku ;
Usuńhttps://www.wattpad.com/myworks/68119671-harry-potter-inne-%C5%BCycie
Zapraszam na nowy rozdział do mnie :
Usuńhttps://www.wattpad.com/249839806-harry-potter-inne-%C5%BCycie-rozdzia%C5%82-1
Znowu opóźniona ;(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię za to, mimo, że z komentarzami nie nadążam, to czytać owszem :D Mam nadzieję, że nie tylko mi się podobało <3
Ta strona została stworzona dla Ciebie, gdyż takich pisarek potrzeba i oby ich jeszcze więcej! Gratuluję tak bujnej wyobraźni i fantastycznych pomysłów! Szczerze, zazdroszczę :*
Cieszę się, że tyle miłych słów dostajesz od innych czytelników.
Z rozdziału jestem dumna - nic dodać, nic ująć! Mam nadzieję, że coraz więcej inspiracji będziesz czerpać z tego świata, a Harry Potter będzie zawsze Twoim trzecim oczkiem w głowie :D
Im więcej fanów HP, tym lepiej, ponieważ ta strona będzie jeszcze więcej razy wyświetlana. Czytając to czułam zachwyt, mam szczęście mieć taką wspaniałą pisarkę u swego boku <3