Cześć!
Wraz z obietnicą wstawiam nowy rozdział. Proszę o komentarze, gdyż to właśnie dzięki nim moja chęć do pisania nie maleje.
~~*~~
- Jak wam
poszedł sprawdzian? - zapytała Hermiona chłopaków gdy lekcja Eliksirów dobiegła
końca. Kierowali się w stronę sali od OPCM na drugim piętrze *(Nwm na którym konkretnie piętrze ta sala
się znajdowała, więc pomysł z drugim piętrem został wymyślony przez moją osobę
:P dop.aut).
- Średnio -
skwitował rudzielec - Nie wiem jak Harry'emu.
- Szczerze?
Pierwszy raz w życiu znałem odpowiedzi na co najmniej połowę pytań. - rzekł
uśmiechnięty Potter - Ty Hermiono nawet nie musisz odpowiadać. Jak zwykle
dostaniesz W.
Skręcili w
prawo.
- Ja w
porównaniu do was przykładam się do wszystkich przedmiotów, ale i tak jestem z
Ciebie dumna Harry. Może dostaniesz Z. - Brązowowłosa posłała lekki uśmiech
chłopakom.
- Być może,
ale to Snape. Na pewno mi zaniży. Przecież jestem Potter! Beznadziejna, nowa
gwiazda Gryffindoru- Uniósł się zielonooki - A tobie Ron da wyższą
ocenę niż mi i powie, że bycie kumplem takiego ciamajdy jak ja musi być
nagrodzone chociaż wyższym stopniem, więc się nie martw.
- Stary,
nie gadaj głupot. Ja i Zadowalający z eliksirów? To niemożliwe. - Po chwili dodał
- Chyba, że Snape nawdychał się jakiegoś specyfiku i da nam po Wybitnym -
zaśmiali się.
- Nie wiesz
ile bym za to dał - rozmarzył się Harry.
- Jak
chcecie mieć wybitne to zawitajcie do biblioteki. Nauka nie boli – dziewczyna
przewierciła ich wzrokiem - I nie! Nie dam wam już więcej przepisać zadanego na
Eliksiry referatu. To dziw, że profesor Snape nie zauważył podobieństwa
pomiędzy naszymi wypracowaniami.
- Zauważył.
Ty dostajesz z nich W, a my N. - mruknął Weasley.
- Merlinie,
jak żyć! – Harry teatralnie uniósł ręce ku górze, wchodząc na schody.
****************************
( W tym samym czasie)
- Pamiętaj.
Udajesz, że go nie znasz, prowadzisz ze mną lekcje i próbujesz nie zwracać na
siebie jego uwagi, tak?
- Yhm.
- Uspokój
się. Jesteś zdenerwowany jak przed OWTM-ami. - Remus martwił się o przyjaciela.
W końcu, Syriusz pozna swojego chrześniaka. Pomimo, iż opiekował się nim gdy
miał parę miesięcy, to teraz jest to duży dzieciak. Inna osoba.
- A jak
mnie nie polubi? - martwił się Wąchacz.
- Ciebie
się nie da nie lubić, Syriuszu. Jeżeli to drugi James, polubi Cię bez dwóch
zdań, jeżeli ma charakter Lily, to zauważy w tobie wiele dobrego, jeżeli to po
prostu Harry, będzie Cię uwielbiał. Czy ktoś z rodziny Potterów Cię nienawidził?
- zadał pytanie retoryczne.
Syriusz pokręcił głową.
- Nie, więc się nie obawiaj.
- Jesteś
pewien? – Syriusz nadal miał wątpliwości.
- A czy ja
kiedyś nie miałem racji? - odpowiedział pytaniem wilkołak opierając ręce na
biodrach.
- Zawsze ją
miałeś, mimo, że była czasami jedną z najczarniejszych - stwierdził.
- No to się
nie bój. Jestem ciekaw jaki talent skrywa Harry. - zastanawiał się jasnowłosy.
- Siódme roczniki nie były tak interesujące co szóste, ale czuję, że i teraz
się nie zawiedziemy.
- Moc
wilczego nosa - rzekł uszczypliwie Syriusz.
- A twój
psi coś ostatnio szwankuje. Jesteś pewien, że się nie starzejesz? - uśmiechnął
się złośliwie Remus. Syriusz naburmuszył się.
- Ja zawsze
będę ikoną młodości, wyliniały wilczku - pokazał mu język. Pomimo wieku...
Black był nadal dzieckiem. Takim wewnętrznym.
- Merlinie,
jaki ty dziecinny - zaśmiał się Lupin - Ale chociaż stres Ci minął - zauważył.
- To
dobrze, prawda?
-
Absolutnie.
********************
Harry
przemierzał wraz z Ronem i Hermioną drogę do sali OPCM. Spotkali przybitego
Neville'a, który nadal szukał Teodory. Seamus złośliwie twierdził, że Snape ją
złapał i użył jako składniku do eliksiru. Neville, jak Neville w to uwierzył i
jeszcze bardziej się zestresował. Babcia Augusta go zabije jak się o tym dowie.
Pozostało mu parę miesięcy do świąt, a Teodory jak nie było tak i nie ma. Ron
przez całą drogę trajkotał o ostatnim artykule na temat Quidditcha w Proroku.
Podobno Harpie przegrały mecz ze Szponami z Sharons Stons* (Drużyna wymyślona na potrzeby opowiadania dop.aut). Dla
rudzielca był to temat dnia. Hermiona natomiast przysłuchiwała się temu bez jakiegokolwiek
zainteresowania. Quidditch nie był jednym z jej wielu zainteresowań, ale z
szacunku do chłopaków nie mówiła tego (choć Harry i Ron doskonale o tym
wiedzieli).
Podchodząc
pod klasę wymienili parę wrogich spojrzeń z Malfoyem, który rozmawiał przyciszonym
głosem z Nottem i Goylem. Stanęli przy Deanie, który prowadził żywą dyskusję
wraz z Seamusem o Quidittchu. Oliver Wood, który w tym roku kończy swoją
kadencję (siódmoroczny, cóż zrobić), wywiesił informację o nowym naborze do
drużyny Gryfonów. Brakuje obrońcy. Dean ma zamiar się zgłosić, ale
Seamus twierdzi, że Oliver przyjmuje tylko doświadczonych lub wyjątkowo
utalentowanych zawodników.
Dzwonek
zadzwonił. W tym czasie Thomas i Finnigan zdołali się nieco pokłócić. Drzwi od
sali otworzył Remus Lupin.
- Witam
serdecznie na waszej pierwszej lekcji z Obrony Przed Czarną Magią – przywitał
uczniów gdy Ci zasiedli do ławek. – Ja jestem Remus Lupin, a drugim
nauczycielem jest Syriusz Black, który… Syriusz wstawaj klasa przyszła.
- …Który najwidoczniej
siedzi sobie wygodnie na fotelu i czeka, aż jego przyjaciel jak i
współpracownik wszystko za niego zrobi – dopowiedział Syriusz uśmiechając się
pogodnie– Nie no żartuję – wstał z siedzenia i stanął obok Lupina. Nie owijając
w bawełnę rozpoczął temat lekcji – Dziś chcielibyśmy, a raczej Remus by chciał,
abyście spisali sobie harmonogram lekcji z tablicy. Dzięki temu możecie
wiedzieć co powtórzyć na dane zajęcia.
- Macie tu
rozpisany plan całego roku, ale nie martwcie się bo jest on nieźle skrócony.
Wiemy, że nie chce wam się dużo pisać, no ale to jedyna taka lekcja, gdzie
będziecie o to proszeni – powiedział Remus.
- Jak coś
to ja będę ten harmonogram często naginał –zakomunikował - Dodatkowo, mamy jedną
stałą zasadę, której Remus nie napisał na tablicy. Możecie na mówić po imieniu
–na nauczycielach spoczęły zdziwione spojrzenia.
- Tak jest.
To pomoże wam rozluźnić się czy mieć do nas zaufanie, a na tych zajęciach jest
to wręcz wskazane. Zaufanie do nas = lepsze przyswajanie wiedzy. Dziwnie to brzmi,
ale jest to trafna hipoteza – wyjaśnił Remus.
- Jak już
tego dokonacie, mamy dla was zadanie. Również pisemne, ale spokojnie! –
przerwał niezadowolony pomruk klasy – To jedyna taka lekcja gdzie będziecie
musieli coś pisać. I przypomnę tylko, że wasze wypracowanie nie będzie na ocenę.
Będziecie proszeni o to abyście na tych pergaminach co spoczywają na waszych
ławkach napisali swoje wyjątkowe umiejętności, które w jakimś stopniu pomagają
wam w nauce OPCM lub w pojedynkach. Krótko mówiąc wasze asy w rękawach. –
ślizgonom się to nie spodobało, bo przecież po co mają zdradzać swoje
nadzwyczajne umiejętności profesorom – Jak widzę, większości się to nie podoba. Wyjaśnię inaczej. Jeżeli będziemy znać wasze tzw. Talenty,
będziemy mogli pomóc je wam rozwinąć. Dawać jakieś ciekawe materiały do
przeczytania, może nawet stworzymy klub pojedynków! Ale to zależy od was.
Możecie odmówić tego zadania. Inne klasy tego nie zrobiły i zaznaczam, że nie
żałują tego. No i oczywiście, my nikomu nie rozpowiemy co kto umie, bo
każdy z nas coś ukrywa, nawet nauczyciele, dyrektor, sam Merlin… Rozumiemy, że
chcecie dyskrecji.
Uczniowie
patrzyli na Syriusza z zastanowieniem. Podejmowali decyzję.
- Niech
podniosą rękę Ci, którzy nie chcą pisać – rozkazał Remus.
O dziwo
nikt jej nie podniósł, Remus i Syriusz spodziewali się, że Ślizgoni podniosą ręce. Po
ich pomrukach niezadowolenia byli przekonani że tak postąpią, a jednak stało
się inaczej.
- Dobrze,
ale zacznijcie pracę z rulonami dopiero po przepisaniu tego z tablicy.
Uczniowie
wzięli się do pracy. Remus i Syriusz natomiast zasiedli przed swoim obszernym
dwuosobowym biurkiem i oddali się cichej dyskusji.
- Założę
się, że Harry nie przepisze tego z tablicy, a od razu zacznie pisać o swoim
talencie – rzekł Syriusz.
- Na jakiej
podstawie tak twierdzisz? – zaciekawił się drugi nauczyciel.
- Syn
James’a, proste. – wzruszył ramionami czarnowłosy – pamiętasz jak ja i Rogacz
nigdy nie pisaliśmy notatek na lekcji? Zawsze spisywaliśmy po lekcjach od
Ciebie, żeby nie było.
- Nie
spisywaliście, tylko kopiowaliście zaklęciem– zaznaczył Lupin, unosząc przy tym
jedną brew (czyn godny uwagi Severusa ) – a poza tym, czasem i tego wam się nie
chciało.
- Ech no
wiesz… inne czasy no i… - zamilkł pod lekko rozbawionym spojrzeniem Lunatyka –
Ty mi nie wytykaj błędów młodości! – szturchnął go lekko w ramię.
W całej
Sali było słychać przyciszone rozmowy i zgrzyt piór stykających się pergaminem.
– Ciekawe
co napisze nasz Jelonek? – zastanowił się, zmieniając temat.
- Sądzę, że
dużo, jeżeli odpuścił sobie pisanie harmonogramu.
- Skąd
wiesz, że… - Zamilkł gdy Syriusz dyskretnie palcem wskazał na chłopaka.
Przeniósł wzrok na Harry’ego. Inni wokół pracowali z zeszytami, a chłopak
pomimo prośby zajął się pisaniem o swojej umiejętności. Zeszyt był nawet nietknięty.
- A nie
mówiłem?! – zwrócił się do Remusa.
Mężczyzna nie odpowiedział. Westchnął kręcąc głową.
- Za dużo
spędzania czasu Rogaczem i Łapą – mruknął cicho.
- Co tam
mamroczesz?
- Nic nic,
tylko stwierdzam, że starania Lily, abyś miał jak najmniej kontaktu z młodym zakończyły
się klęską. Nawet przez ten jeden rok, chłopak podłapał parę cech od Ciebie.
Syriusz
wyszczerzył się jak głupi do sera.
- Ma się to
coś.
- Niestety.
-Aj, nie
marudź.
Po pięciu
minutach nauczyciele zauważyli jedną rękę w górze.
- Tak
panno…
- Granger,
sir – odpowiedziała Syriuszowi.
-Salazarze,
znowu ta szlama. – mruknął Malfoy pod nosem do Goyle’a co nie uszło uwadze
Black’owi.
- Panie
Malfoy, proszę wrócić do pracy – uciszył ślizgona.
- Skąd…
- Te blond bije po oczach – posłał chłopakowi przesadnie ciepły uśmiech - Wracając
do panny Granger – zignorował zdenerwowanego ślizgona, który miał zamiar się
odgryźć – Jakiś problem?
-Nie, nie.
Tylko chcę się spytać czy można opisać więcej niż jedną umiejętność? –
zawiesiła domagające się odpowiedzi spojrzenie na profesorze.
- Będzie
nam bardzo miło o tym przeczytać.
- Dobrze,
profe… Syriuszu – z lekkim oporem wypowiedziała imię Black’a. Kąciki ust
Syriusza uniosły się.
Czarnowłosy
jeszcze przez chwilę patrzył na pracę uczniów i wrócił na miejsce koło Remusa.
- Coś
ciekawego w wypracowaniach?
- Nie
czytałem.
- To coś ty
tam robił?
- Nogi mi
ścierpły od siedzenia.
- Aha – mruknął
bardzo inteligentnie
Gdy było 10
minut przed końcem zajęć, jako pierwsza pracę oddała panna Granger. Pisała o
dużej pamięci do informacji, umiejętności całkowitej koncentracji oraz o
stanowczości, dzięki, której może zagonić do nauki swoich przyjaciół (dobrze
wiemy kogo miała na myśli).
- Taka
młodsza kopia panny Downey, nieprawdaż? – szepnął Syriusz do Remusa czytając
wypracowanie.
- Praca
wykonana bardzo dobrze, wymieniła umiejętności przydatne na OPCM-ie, wyraziła
swoje zdanie o nich… Nie wiem czego się doczepiłeś, ale jeżeli miałbym to
ocenić dałbym jej W.
- Czepiam
się tego, że nie zrobiło to na mnie wrażenia – stwierdził dobitnie - Rozumiesz?
- No
właśnie nie do końca.
- Ech… ja dawałbym
tylko W, gdy jakaś paca zwraca moją uwagę, gdy wiem, że muszę wstawić W i
koniec, do widzenia, kropka!
Remus
uśmiechnął się na słowa Syriusza.
- Tym
ostatnim zdaniem przypominasz mi trochę Moody’ego na testach aurorskich, do
których podchodziłeś razem z Jamesem. Gdybyś się bardziej starał to może i by
Cię tam przyjęli. – zaśmiał się cicho pod nosem.
Syriusz po
patrzył na niego z zaskoczeniem i lekkim wzburzeniem.
- No tak.
Stała czujność! Jak to mówi nasz drogi auror… Jeszcze tylko sztuczne oko i
będziesz mógł na mnie mówić Moody Jr.
- Pomyślę
nad tym – uśmiechnął się Remus na wyobrażenie sobie Syriusza z okiem Alastora.
Syriusz
odruchowo odsunął się od niego (nieudolnie, bo siedział na krześle).
- Akysz od
moich oczu! – wyjął ku niemu różdżkę i dźgnął Remusa w ramię.
- Auć –
pomasował się po miejscu dźgnięcia – mógłbyś trochę delikatniej – rzucił mu
oburzone spojrzenie.
-Boję się o
swoje oczy!- wzburzył się trochę za głośno. Parę uczniów zwróciło na nich
uwagę.
- Ciszej, przeszkadzasz
uczniom – zwrócił mu uwagę Remus.
- Dobra,
już milczę – teatralnie zamknął sobie usta kłódką i wyrzucił klucz za siebie.
Remus przewrócił oczami.
W czasie
gdy profesorowie rozmawiali ze sobą, uczniowie również nie próżnowali.
Wykorzystali nieuwagę profesorów do coraz głośniejszych i żywszych rozmów…
niekoniecznie szeptem.
Ron
siedzący koło Harry’ego był nad wyraz pochłonięty swoją pracą i nie omieszkał się
jej przerwać. Chciał ukazać się w oczach profesorów z jak najlepszej strony.
Rudzielec będący zawsze w cieniu sławy swojego przyjaciela marzył o pewnym
zainteresowaniu jego osobą. Też chciał być „kimś”, a nie tylko „tym rudym co przyjaźni
się z Potterem”. Nie miał temu przyjacielowi za złe. Jasne, że nie! Harry nie
był niczemu winny. Chłopak zawsze przepraszał swoich przyjaciół za to, że media
bardzo często wyłapują jego osobę co może irytować Rona i Hermionę. Pomimo
zapewnień, że go o to nie obarczają, Harry nadal uważa, że przez jego sławę
jego przyjaciele źle się czują. Ron
nigdy nie był tym najlepszym. Nawet w oczach matki. Był przeciętniakiem. Chciał
to zmienić. Dlatego w tym roku zamierza przyłożyć się do nauki, aby dorównać
swoim przyjaciołom w wynikach. Ta mała chwila zapomnienia na śniadaniu była
według Rona pierwszą i ostatnią. Będzie teraz pilnował swojej edukacji, co za
tym stoi, nie zapominanie o sprawdzianach. Harry go w tym wspiera, bo to Harry.
Zawsze pomaga, nie zważając na to kim ktoś jest. A Hermiona… wypiera na nim
lekką presję, ale to też można zaliczyć do pomocy. Lecz Eliksiry to inna
sprawa. Ron i ten przedmiot po prostu… nie pasują do siebie. Rudzielec nie lubi
Eliksirów i koniec. Jest wiele innych przedmiotów, na które też trzeba zwracać
uwagę.
- Harry? –
zapytał rudzielec czarnowłosego po chwili przemyśleń.
- Hmm? –
mruknął zajęty Gryfon nie spuszczając wzroku z pergaminu, ale to
nie przeszkodziło Ronowi w zadaniu pytania.
- Czy świetne
ogrywanie przyjaciela w szachach czarodziejów też można zaliczyć do tej
„tajnej” umiejętności?
Harry
spojrzał na niego zamyślonym wzrokiem.
- Według
mnie tak, ale nie wiem co na to Syriusz i Remus – oznajmił, niewzruszony tym,
że nazwał profesorów ich imionami.
Przecież taka była ich prośba.
- Zapytać
ich?
- Jak
chcesz… - odpowiedział mu Harry wracając do pisania
Ron jeszcze
chwilę popatrzył na swoje wypracowanie i podniósł rękę czekając na standardowe
zapytanie profesorów „ Tak, Panie Weasley?”
Remus
zwrócił uwagę na Rudzielca.
- Tak,
panie Weasley? – jak na życzenie, pytanie padło bardzo szybko.
- Czy dobra
gra w szachy czarodziejów może zostać uznana jako mój talent? – Ron spytał się
profesora, licząc na odpowiedź twierdzącą.
- To zależy
do czego tą umiejętność wykorzystasz. – stwierdził Lunatyk intensywnie
wpatrując się w chłopaka - Ale tak… można ją uznać za pewien as w rękawie.
- Dobrze,
dziękuję.
To bardzo
ucieszyło Rona. Ma teraz okazję opisać kolejną rzecz, dzięki, której może się
wyróżnić, czy jak kto woli, ukazać z lepszej strony.
Harry
natomiast już prawie kończył swoją pracę, gdyż rozpoczął ją o wiele wcześniej
niż pozostali. Między innymi pozostało mu już tylko napisanie sprawozdania i
ogólnych odczuć co do tych umiejętności. Zajmie mu to nie więcej, niż pięć minut.
*************************
(U Remusa i
Syriusza)
- Dalej Harry –
marudził pod nosem zniecierpliwiony Syriusz, który od niechcenia kręcił się na
obrotowym fotelu - Chce przeczytać co ty tam umiesz.
- Jeżeli
pisze bez przerwy od początku lekcji, to oznacza, że ma dużo do opisania –
zauważył Remus posyłając Syriuszowi
uśmiech.
- Moja krew
– Black wypiął dumnie pierś, ale tak, aby nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi.
- Twoja?
- Po
chrzestnym zawsze się coś odziedzicza. Ma wiele talentów jak ja.
- Talenty
powiadasz… Jakie to niby talenty są twoim zdaniem? Na razie u
Ciebie zauważyłem tylko ten do irytowania. – rzekł złośliwie Lunatyk widząc
obrażoną minę Łapy – Coś czuję, że ten chłopak nas czymś zaskoczy.
- Tak,
twój nos nigdy nie zawodzi… - posłał huncwotowi spojrzenie z uniesioną brwią i
kpiącym uśmieszkiem - A zwłaszcza w sklepie. Pamiętam jak raz zostaliśmy
posłani przez Lily do supermarketu po pieluchy dla małego. Prowadziłeś nas
ciągle na warzywny.
- Wiesz, że
miałem wtedy katar, bo komuś zachciało
się w nocy otwierać okna na oścież, gdy byliśmy u Potterów na święta. Dlaczego
mieliśmy wtedy razem sypialnię, ja się pytam. James przy budowie domu mógł
pomyśleć o dodatkowym pokoju gościnnym.
- Ciesz
się, że były chociaż osobne łóżka. Bym Ci kołdrę zabierał – duży uśmiech
zawitał na twarzy Syriusza.
Remus miał
coś odpowiedzieć, ale usłyszeli pewien głos. Przesunęli wzrok na źródło
dźwięku.
- Czy można
oddać pracę? – zapytał się długo oczekiwany przez Syriusza chłopak.
-
Oczywiście Panie… - udał, że go nie zna.
- Potter,
Syriuszu – uśmiechnął się lekko i podał profesorowi wypracowanie. Ten oddał
wesoły uśmiech.
- Ach tak,
pan Potter. Spotkałeś się z Remusem w pociągu, prawda?
- Tak…
Dziękujemy za tą czekoladę… -dodał szeptem– pomogła.
-Czekoladę?
– Spytał się Remusa, na co ten odpowiedział chłopakowi, że był przekonany co do
mocy działania tego smakołyku.
-
Dziękujemy za pracę. Możesz wrócić na miejsce. – chłopak oddalił się, a Syriusz
był gotów do czytania pracy. Czekał na to czterdzieści pięć minut! Gdy już
mieli zacząć czytać zadzwonił dzwonek. Uczniowie poskładali swoje wypracowania
na biurku profesorów i wyszli nie starając się zachować ciszy.
- No to
teraz możemy przeczytać to ze spokojem – stwierdził Remus opierając się o
oparcie fotela (Syriusz namówił Remusa na wygodne siedziska niż krzesła, bo
przecież jak mają siedzieć w sali 45 minut to chociaż po królewsku).
Syriusz
pofatygował się czytać wypracowanie Harry’ego na głos.
„Umiejętność
przekonywania”
- Ciekawe…
- mruknął Remus – Dobrze, czytaj dalej.- Syriusz powrócił do przerwanej
czynności.
Odkryłem tą
umiejętność jeszcze podczas wakacji. Sądzę, że dzięki niej mogę liczyć na udane
negocjacje z przeciwnikiem np. odwlec go od pomysłu pojedynku czy ataku na
kogoś z kim ma on na pieńku. W praktyce posłużyłem się tym gdy mój przyjaciel
Ronald Weasley chciał „zemścić” się na swoich braciach za pomalowanie jego
pokoju na wściekle żółty kolor. Miał plan, aby do szamponu swoich braci dolać
pewien specyfik, który miał za zadanie przefarbował im włosy na platynowy
blond. Przekonałem przyjaciela, aby tego nie robił, bo jakby zemścił się na
Fredzie i Georgu to nie prędko poskładał by się po ich odwecie. Dzięki temu Ron
uniknął kłopotów zwanych „ Fredem i Georgem”. Natomiast innym przykładem
użyteczności tej umiejętności jest przekonanie kogoś do swojej racji.
Przykładowo weźmy sobie np. takiego Rona co jest pewny tego, że uda mu się
zasnąć na lekcji wróżbiarstwa przy pierwszym stoliczku (pamiętajmy, że w Sali od wróżbiarstwa nie było ławek, a stoliki
dop.aut) nie będąc
zauważonym. A stawiając na szali punkty Gryffindoru, lepiej było go przekonać aby
dokonał tego nieco dalej od profesorki.
Umiejętność
banalna, ale przydatna.
Na pewno mi się to
przyda w przyszłości.
- Tak,
ewidentnie odziedziczył to po Jamesie – lekki uśmiech wpełzł mu na usta -
Zawsze tak robiliśmy na wróżbiarstwie. Po cholerę jeszcze uczą tego przedmiotu,
jak nikt po sumach nie chce go kontynuować! – wzburzył się Black.
- Nie mam
pojęcia. Z zażaleniami do Dumbledore’a – odparł Remus – Czytaj dalej. Chyba
jesteś ciekawy co tam jeszcze chłopak odziedziczył, prawda?
Syriusz
jedynie skinął głową i kontynuował.
„Niezwykłe szczęście”
Syriusz na
ten tytuł uniósł lekko brwi nie przerywając czytania.
Tak. Ewidentnie
zostałem obdarzony niekończącym się szczęściem (chodzi mi o wyjście cało z
jakiejkolwiek sytuacji). Zawsze pakuję się w kłopoty, a raczej kłopoty
odnajdują mnie. Jestem magnesem, a one metalowymi spinaczami. Co roku w coś się
pakuję, ale zawsze wychodzę z tego cało. Nie wiem dlaczego, ale wolę to nazwać
po prostu szczęściem. Raz nie mogłem dostać się na peron 9 i ¾, gdyż pewien
skrzat mi to uniemożliwił. Zamknął przejście. Postanowiłem wraz z przyjacielem wziąć samochód jego ojca i pojechać, a raczej polecieć do Hogwartu. Pojazd pod
koniec ekscytującej podróży nieco nam się zbuntował i wpadliśmy przez to w
bijącą wierzbę. Cudem nic nam się nie stało… prócz urażonej dumy przez
skrzyczenie przez profesora Snape’a i wyjca pani Weasley. Jeżeli miał bym
opowiadać wszystkie historie gdzie szczęście mnie nie opuściło, nie wyrobiłbym
się do gwiazdki. Dlatego podam tylko ten jeden przykład. Moim zdaniem ten dar,
być może odziedziczony, jest dość przydatny. Nigdy na niego nie narzekałem.
Syriusz
czytając ten fragment pracy co chwilę się śmiał lub wytrzeszczał oczy na
wierzch. Pojechać, a raczej polecieć samochodem do Hogwartu?! Odwaga godna syna
Huncwota. Mogło mu się coś stać! Harry umie prowadzić? Te pytania niezwykle
nurtowały Syriusza. Remus miał te same odczucia.
- Harry
napisał, że zwykle co roku w coś wpada. Ciekawe co tym razem się stanie. –
zastanawiał się wilkołak.
- Wolę nie
wiedzieć, Remi – rzekł Syriusz, wracając prędko do czytania.
„Wężomowa”
- Że co?! –
krzyknęli nawzajem.
-A-ale
j-jak? Przecież James i Lily…
- Nie mam
pojęcia jakim cudem Harry umie coś… takiego. Czytaj dalej to może się dowiemy.
Według profesora
Dumbledore’a jest to pewien „prezent” pozostawiony przez Voldemorta…
- Ach no
tak… I nie boi się tego imienia. Mój chłopak – rzekł znowu dumnie Syriusz.
… tej pamiętnej
nocy 1981 roku. Nie wiem w czym on jeszcze może być przydatny, ale w zeszłym
roku dzięki temu uratowaliśmy wraz z Ronem jego siostrę Ginny. Wężomowa okazała
się przydatna, również w pojedynku z Draconem Malfoy’em zeszłego roku, gdy
napuścił na mnie węża. Wężomową odstraszyłem go, ale za jego usunięcie z
podestu powinniśmy dziękować profesorowi Snape’owi.
Syriusz
czytając to zdanie zmielił w ustach przekleństwo, które bez wątpienia było pod
adresem mistrza eliskirów.
Wracając do
umiejętności… nie wiem jak mam się do niej odnosić. Czuję, że nie jest moja. To
dziwne uczucie nagle potrafić posługiwać się językiem, którego się przenigdy
nie słyszało. Jednak przeczuwam, że kiedyś może mi się to bardzo przydać.
Jeżeli jest możliwość rozwinięcia tego „talentu”, z ciekawości bym się tego
podjął.
Harry Potter
Remus i
Syriusz trawili przed chwilą usłyszaną informację.
- Jakim cudem
Harry jest wężousty? – krzyknął Syriusz.
- Czytałeś.
Od Voldemorta. – odpowiedział mu Remus
-
Przepraszam bardzo, ale czy ja jak na przykład kogoś trafiłem drętwotą, to ta
osoba przejmowała po mnie niektóre cechy?! Nie! No to jakim cudem?!
- Pamiętasz
słowa Dumbledore’a. Voldemort pozostawił w Harrym swoją cząstkę, która
najwidoczniej zawierała część jego umiejętności.
Syriusz
wzburzony, przytaknął.
- Wypracowania
innych klas mamy już za sobą, ale musimy teraz przejrzeć te – wskazał palcem na
stos rulonów – Ja biorę Gryfonów! – zaznaczył szybko Black.
- Jak sobie
życzysz.
- Och,
dziękuję. Jesteś taki łaska…
- Wiem, wiem, ale teraz skupmy się na pracy.
Syriusz
lekko naburmuszył się, ale tak jak „poprosił” go Remus, wziął się do pracy.
Stwierdził, że rola nauczyciela nie będzie jednak taka łatwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz