Harry i Ron
z niemrawymi minami powrócili do wieży Gryfonów. Byli dość zawiedzeni odmową pomocy
nauczycieli. Lecz najbardziej zdziwił ich jeden, dość istotny fakt. Dlaczego
Remus nie widział na mapie tego nazwiska co chłopacy parę chwil temu? To
niewiarygodne, aby nagle „to” lub „ktoś” od tak sobie zniknął. Czy mapa robi im
figle?
- Ja tego
nie rozumiem. Przecież jeszcze dziesięć minut temu na mapie widzieliśmy tego
kogoś. Może to sprawka Freda i Georga? – główkował się Ron wymachując chaotycznie
rękoma. Wchodząc po schodach do dormitoriów chłopców Harry patrzył nadal na
mapę. Nie mógł w to uwierzyć. Ktoś robił sobie z nich żarty! Chyba byli już
pewni kogo to sprawka. Zamiast skierować się do własnego pokoju poszli do braci
rudzielca.
Otworzył im
George.
- Cześć! Co
tam? – przywitał ich pełnym uśmiechem. Praktycznie nic nie wskazywało na to, że
to ich wina, ale wiedząc, że to bracia Weasley, czyli żartownisie nad
żartownisiami, całe podejrzenia spadły na nich.
- Cześć.
Możemy wejść?
- Jasne – wpuścił
chłopaków – Fred jest u Jordana, taki czarnoskóry chłopak. Pewnie go
kojarzycie.
Harry i Ron
usiedli na łóżku Freda.
- Tak. Ale
my nie w tej sprawie – zaczął Harry – Wiemy, że to wy.
- My?
- Tak, wy –
Ron nie ukrywał irytacji – Robić z nas obłąkanych to jedno, ale nie przyznać
się do tego? To jesteście gryfonami z krwi i kości czy nie?!
- Ej, ej, ej!
– uspokoił ich coraz bardziej zdziwiony pałkarz – O co wam chodzi? Co się tak
unosisz młody?
Młodszy
zacisnął szczękę, aż w końcu wybuchnął.
- I ty się
jeszcze pytasz? To wy sprawiliście, że ja i Harry widzieliśmy na mapie
huncwotów tego niewidzialnego gościa w naszym dormitorium!
George
otworzył szerzej oczy i szybko pokręcił głową.
- To nie my!
- Jasne –
sarknął – A ja jestem farbowany. Weź już nie kłam. Naprawdę nas
przestraszyliście. Poszliśmy z tym do belfrów od OPCM-u. I co? Zrobiliśmy z
siebie całkowitych bałwanów.
- Przysięgam
na mój honor, że nie mamy z tym nic wspólnego. – położył sobie rękę na piersi.
Harry
postanowił dołączyć do rozmowy.
- To jak nie
wy to kto? Czy ktoś jeszcze wiedział o tej mapie?
- Ależ skąd.
Tylko my dwaj, a raczej teraz już nasza czwórka. To był nasz as w rękawie.
Chłopcy
wymienili między sobą spojrzenia.
- Gdy Remus
spojrzał na mapę, stwierdził, że nikogo tam nie ma. Sam się zdziwiłem. Uznał to
z Syriuszem za nieudany żart i kazał nam wracać do siebie. To niewiarygodne,
aby nagle ktoś kogo widzieliśmy parę chwil wcześniej zniknął po tym jak
wyszliśmy z pokoju. Drzwi były zamknięte. Nie mógł uciec.
Starszy
chłopak zastanawiał się nad słowami czarnowłosego.
- A nie
zastanowiło was to, że nauczyciel nie pytał was o pochodzenie tej mapy? To
niespotykany artefakt – zamyślił się przez moment – Jak zareagował gdy
pokazałeś mu mapę?
- Całkowicie
obojętnie. Jakby już ją widział – oznajmił Ron rozłożony na łóżku Freda.
- To niemożliwe,
aby ją widział. Chyba, że jest jednym ze stwórców, ale to mało prawdopodobne.
Chłopcy
zastanowili się.
- Może, ale
na pewno to nie wasza sprawka?
Rudzielec
pokręcił głową. Naprawdę nie miał pojęcia dlaczego taki incydent miał miejsce.
- No nic –
klapnął rękoma w uda, wstał z podłogi na której siedział i udał się do drzwi -
Gdybyście się czegoś dowiedzieli dajcie mi znać. Cóż… mapa niegdyś była moja i
Freda i co nie co dla nas znaczy. Ja na waszym miejscu bym trochę skupił wzrok
na Blacku i Lupinie. Taka reakcja na mapę była nieco zaskakująca, nieprawdaż? Ale
główkować nad tym będziemy później, z Fredem. Idę teraz na kolację. Nie
potrafię myśleć z pustym żołądkiem. Idziecie?
Przytaknęli. Będąc w Wielkiej Sali napotkali
Hermionę, która całkowicie była zaabsorbowana nowym nabytkiem z biblioteki.
- Cześć
Miona. Co czytasz? – zagaił Harry nakładając na swój talerz trochę sałatki i
tost z serem.
- Historię
Hogwartu.
- Znowu?! –
jęknęli równocześnie Ron i Harry.
-Przecież to
nudne – Stwierdził Weasley.
Do Wielkiej
Sali schodziło się coraz więcej osób.
- Dla mnie
jest to bardzo interesująca lektura. Wiesz, że Rowena Ravenclaw i Helga
Hufflepuff tak naprawdę były przyjaciółkami, a nie tak jak wszyscy myśleli po
relacjach domów obydwu twórczyń zamku, że za sobą nie przepadały? A ta…
- Hermiono –
chwycił ją za rękę, aby odwrócić jej uwagę od książki – Naprawdę, cieszy nas
to, że znalazłaś coś co Cię zainteresowało, ale niekoniecznie treść Historii
Hogwartu nas interesuje. Wiesz, że nie lubimy czytać o czymś co już
było.
Hermiona
przewróciła oczami.
- Tak dla
jasności Harry, wy w ogóle nie lubicie o czym kol wiek czytać.
- O
przepraszam! Quidditch przez wieki jest
fantastyczny i nie mamy do niego zastrzeżeń.
Harry
wyszczerzył się na słowa przyjaciela i powrócił do posiłku.
- Wy tylko
ten Quidditch i Quidditch. Byście się czymś innym zajęli, a nie o tylko sporcie rozmawiali.
Ron obruszył
się trzaskając widelcem o talerz. Skupił tym uwagę Deana i Seamusa siedzących
obok bliźniaków.
- Ale o
jakim sporcie! Te figury wykonywane na miotłach, te fantastyczne podania kafla,
ta adrenalina! – mówił o tym z takim zafascynowanie, że Harry zachichotał.
Hermiona
pokręciła głową i powróciła do lektury.
Harry
przeniósł wzrok na stół nauczycieli. Sunąc wzrokiem zauważył, że jest
obserwowany, a mianowicie przez profesora Lupina. Speszony przeniósł spojrzenie
na swój talerz. Ron prowadził żywą dyskusję z Deanem o ostatnim przeglądzie
proroka. Omawiane były sportowe reportaże. Nie zdziwiło to Harry’ego. Rudzielec
już taki był. Jak ktoś zaczął temat Quidditcha, to Ron był pierwszym, który
oświecał innych nowinkami ze świata sportu. Z nim można było pogadać również o
innych rzeczach takimi jak co działo się w wakacje lub o gadżetach ze sklepu
Zonka, ale Quidditch był ewidentnie tematem numer jeden.
Seamus
szturchnął czarnowłosego w ramię, czym zyskał nieobecne spojrzenie kumpla z
pokoju.
- Stary,
odpłynąłeś. Coś się stało?
Harry
pokręcił głową.
- Nie, nic
się nie stało.
Brunet nie
był przekonany na co wziął jego puchar i wymówił pewną inkantacje.
Puchar
napełnił się pomarańczowym, gazowanym napojem. Harry dostał oranżadę.
- Na
pobudzenie. Kiedyś próbowałem, aby Rum wyszedł, ale niestety nie udało się.
Z lekkim
uśmiechem odebrał od Seamusa puchar i wziął łyka.
- Dobre
nawet.
Finniganowi
poszerzył się uśmiech.
- No ba!
Oranżada to moja specjalność. Za parę lat będę rozchwytywany przez starsze
roczniki tylko po to, aby załatwić im niezły towar na imprezy.
Zaśmiali się
szczerze. Harry’emu poprawił się humor. Skończywszy kolację wraz z Ronem i
Hermioną wrócili do wieży Gryffindoru.
-Do
zobaczenia. Widzimy się jutro na śniadaniu – pożegnała ich Hermiona kierując się do sypialni dziewczyn
- Stary…
- Słucham.
- Widziałem,
że masz skończony referat na transmutację i wiesz…
Harry posłał
mu rozbawione spojrzenie.
- Chcesz
odpisać – bardziej stwierdził niż spytał.
Ron przytaknął. W jego oczach było widać nieme błaganie o pomoc w Transmutacji. Co jak
co, ale McGonagall nie da się oszukać tekstem, że skrzaty przy sprzątaniu
niechcący zwinęły mu esej. Harry podał mu zadanie, a rozradowany przyjaciel
biegiem ruszył do dormitorium po atrament i pióro.
- Harry! –
usłyszał krzyk Rona. Nieco zaniepokojony szybkim krokiem skierował się do
dormitorium.
- Harry!
Parszywek zniknął! To ten ktosiek z
mapy go zabrał. Wiedziałem, że grozi mu niebezpieczeństwo! – panikował kręcą
się po pokoju. Wsunął się pod łóżko mając nadzieję, że zwierzak jest gdzieś w
pobliżu. Cała klatka była wręcz rozsadzona jakby ktoś od środka ją rozepchał.
Jej fragmenty porozrzucane były po całym pokoju.
- Stary, co
Ci? – zwrócił się do niego Dean stojący w drzwiach, który wrócił z kolacji.
Rudzielec
wyczołgał się spod łóżka.
- Parszywka
nie ma!
Dean
zmarszczył brwi.
- Jak to nie
ma? Sprawdzałeś wcześniej czy klatka ma jakieś luki w szczebelkach?
Ron zaniepokojony
jeszcze bardziej przetrząsnął wszystkie łóżka w pokoju. O mały włos nie potknął
by się o kufer Nevilla.
- Klatka
była szczelna. Ktoś go porwał!
- Porwał? No
chyba nie podejrzewasz kogoś z nas? – oburzył się czarnoskóry.
- Jestem
pewien kto to zrobił i nie jest to uczeń. Albo i jest, tylko nie z Gryffindoru.
- Stary, ale
jak sama nazwa wskazuje, do wieży GRYFONÓW mogą się dostać jedynie GRYFONI –
spoglądał na rudzielca jak na obłąkanego.
Ron
zirytowany zmienił temat.
- Widziałeś
jak ktoś stąd wychodził?
- Niby jak?
Byłem na kolacji.
- A może
widziałeś gdzieś Parszywka? – pytał dalej z nadzieją.
- Gdybym go
widział bym Ci powiedział.
Ron usiadł
na łóżku ze zrezygnowaniem, przetarł twarz rękoma i wymamrotał.
- Mama mnie
zabije. – położył się - Parszywek był w naszej rodzinie dwanaście lat. Jeny… no
zabije mnie normalnie.
- Ron –
podszedł do niego Harry i położył dłoń na ramieniu – nie dramatyzuj. Chodź,
poszukamy go po zamku. Weźmiemy niewidkę dla bezpieczeństwa, dobrze?
- Okej –
mruknął zmartwiony. Podniósł się i zwrócił do Deana – Jak coś to wyszliśmy się
przewietrzyć.
- Jasne. Nie
jestem kablem – zapewnił biorąc piżamę z kufra – Powodzenia.
- Dzięki.
I wyszli
biorąc ze sobą pelerynę niewidkę. Ich poszukiwania rozpoczęły się na siódmym
piętrze. Jeszcze nie było ciszy nocnej, więc mogli ze spokojem przemierzać
korytarze, nie będąc narażonym na nie potrzebne komplikacje z Filchem, bądź
patrolującym nauczycielem.
- Czysto.
Piętro piąte? – spytał Harry po przeszukaniu kolejnego korytarza.
- Tak, on
może być wszędzie.
Ale
niestety, ani na piątym, ani na czwartym piętrze nie znaleźli zwierzęcia.
- W takim
razie idziemy na trzecie piętro – oznajmił pewnym głosem Harry
-
Zgłupiałeś? Przecież tam nie wolno chodzić.
Harry uniósł
wzrok ku górze.
- Ale mamy
niewidkę, prawda? Po coś ją wzięliśmy.
Ron zgodził
się, ale nadal miał obawy co do tej decyzji. Fobia przed trójgłowymi psami
pozostała.
- Jeny, Ron.
Puszka już tam nie ma. – westchnął widząc pytające spojrzenie przyjaciela –
Trzęsiesz się jak osika.
- Nie
prawda!
Uniósł brew.
- Puszka nie
ma, bo nie ma czego tam pilnować – wyjaśnił mu patrząc na jego reakcję. Widać
było wyraźnie ulgę na twarzy przyjaciela.
Kierując się
w tamtą stronę uważnie wypatrywali czy nikt ich nie widzi. Uznali, że teren
czysty. Otwierając mosiężne, drewniane drzwi użyli Lumos, aby było im łatwiej
się poruszać. Tym razem ku ich nieszczęściu nie zapaliły się te wielkie
kamienne pochodnie jak na pierwszym roku.
Szukali
wszędzie, ale bez skutku. Raz Ron przestraszył się swojego cienia i zatoczył
się do tyłu przy czym strącił jedną ze zbroi. Harry zaśmiał się, a Ron posłał mu
oburzone spojrzenie
- Byś mi
pomógł wstać.
Harrym
wstrząsnęła kolejna salwa śmiechu, gdy na głowę przyjaciela spadł żelazny hełm. Rudzielec musiał wstać sam. Przywalił
Harremu w potylicę czym jeszcze bardziej go rozbawił.
- Stary,
chodźmy już stąd – jęknął Ron czując się tu dosyć nieswojo. Był prawie pewien,
że jeden z posągów krzywo się na niego spojrzał.
-Dobra… HAHA...
Gdy... hah... Gdybyś widział swoją minę – rozbawiony Harry skierował się z
przyjacielem do wyjścia.
Na korytarzach było pusto i dosyć ciemno. Za
moment będzie cisza nocna dlatego założyli na siebie pelerynę niewidkę.
Przechodząc obok kolejnej zbroi, peleryna zahaczyła o miecz.
- Cholera! –
zaklął.
- Stary
prędzej, zaraz ktoś tu przyjdzie i będzie po nas. – poganiał go Ron.
- Czekaj!
Jak za mocno pociągnę to ją rozerwę. Chcesz tego? – zirytował się.
Usłyszeli
dochodzące z oddali kroki.
- To
nauczyciel! Patroluje korytarze – spanikował pomagając Harry’emu odczepić
pelerynę.
Udało się.
Nie mając czasu na jej założenie, popędzili w stronę jednego ciemnego
korytarza. Ukryli się za stojącym tam posągiem.
- Jesteś
pewny, że tu nie skręci?
- A czy ja
wiem? Załóżmy niewidkę. Leży na pod… - nie dokończył, bo gdy chciał chwycić
pelerynę, zauważył jej brak. Usłyszeli małe chrząknięcie. Wybałuszyli oczy i
powoli odwrócili głowy za siebie.
- Tego
panowie szukają? – zapytał ich Syriusz trzymający w dłoni pelerynę.
Harry
nerwowo przełknął ślinę. Teraz na pewno może pożegnać z cenną pamiątką po ojcu.
Ron wyglądał jakby miał zejść na zawał. Bladość jego twarzy mogła się równać z
pościelami ze skrzydła szpitalnego.
Syriusz
patrzył na nich z lekkim uśmiechem. Przerzucił pelerynę przez ramię.
- Jeśli
można wiedzieć… co jest tak ważnym powodem, aby urządzać sobie nocne wycieczki
po zamku, panowie?
Zanim
zdążyli wymyślić jakąś wymówkę, usłyszeli kolejne kroki.
- Widzę, że
nasi żartownisie postanowili zarwać noc – chłopcy wymienili spojrzenia – Co
się stało, że nie jesteście w łóżkach?
- Mnie też
to ciekawi, Remusie – gdyby nie rozbawione spojrzenia profesorów, Harry i Ron
byliby pewni, że są w niezłych tarapatach… jakimi mogły by być szlabany z
Filchem.
-My… -
zawiesił głos Ron, szukając wsparcia w Harrym.
- Ronowi
zaginął szczur – rzekł nie owijając w bawełnę.
Nauczyciele
unieśli brwi.
- Szczur
powiadacie… – rzekł Syriusz.
- Parszywek
dokładniej – dodał Ron – Panie profesorze! My na serio go szukaliśmy. Zaginął tuż
po kolacji. Musimy go odnaleźć! Wielu uczniów ma ze sobą koty…
- Zdajemy
sobie z tego sprawę, panie Weasley – wtrącił się Remus – Jednakże szczury to
sprytne stworzenia i sądzę, że jego dalsze poszukiwania możecie dokończyć
jutro. Zamek nocą jest zupełnie inny niż za dnia chłopcy – dodał przyszpilając
ich wzrokiem.
Harry i Ron nerwowo
wypuścili powietrze z ust i niechętnie pokiwali głowami.
- Matka mnie
zabije – wymamrotał Ron, gdy zostali odprowadzeni przez profesorów pod pokój
wspólny Gryffindoru.
Harry miał
najbardziej zawiedzioną minę z powodu peleryny. Bardzo ją lubił i nie spieszyło
mu się z rozstaniem z nią.
- Prosimy
nie wychodzić podczas ciszy nocnej – pouczył ich Remus – Miłej nocy życzę.
-
Dziękujemy, wzajemnie Profesorze – wymamrotali i skierowali się do obrazu
Grubej Damy
- Panie
Potter! – usłyszeli jeszcze. Do Harry’ego podszedł Syriusz wręczając mu
pelerynę. Harry uległ dużemu uśmiechowi.
- Myślę, że
to do pana należy – dodał Black z lekkim uśmiechem, który potem ruszył za
Remusem.
Chłopacy
zadowoleni (a raczej Harry, bo Ron był nadal zmartwiony zaginięciem Parszywka)
wrócili do dormitorium starając się być jak najciszej. Nie chcieli obudzić
kolegów.
- Farciarz –
mruknął do Harry’ego rudzielec.
„Farciarzowi”
uśmiech pogłębił się.
- Nie mam
zielonego pojęcia dlaczego Syriusz wiedząc, że peleryna pomogła nam wymknąć się
z wieży po prostu mi ją oddał, ale wolę się w to nie zagłębiać. Całe szczęście,
że ją mam.
Ron zgodził
się z kumplem, lecz zaraz jego smutny humor jeszcze bardziej się uwydatnił gdy
zerknął na roztrzaskaną klatkę zwierzęcia.
- Jak
myślisz? Gdzie on może być? – zapytał po chwili rozmyślań. Oparł głowę o
zagłowie łóżka i przymknął oczy. To samo uczynił Harry.
- Nie mam
pojęcia stary. Na mapie nie widać tego kogoś
co stał wcześniej obok Parszywka. Najwidoczniej jest poza hogwartem. – lecz
widząc brak poprawy samopoczucia Rona dodał -
Parszywka znajdziemy. Jestem tego pewien i pamiętaj, że co dwie głowy to
nie jedna. Jutro po lekcjach rozpoczniemy nowe poszukiwania.
Rudowłosy
posłał Harry’emu dziękczynny uśmiech. Cieszył się, że ma takiego przyjaciela,
który w razie potrzeby przybędzie mu z pomocą. Wziął piżamę i ruszył do
łazienki, zostawiając Harry’ego ze śpiącym Nevillem, Deanem i Seamusem.
Ranek.
Chłopcy po
śniadaniu mieli okienko, dzięki czemu zyskali czas na szukanie szczura. Jak
planowali wczoraj wieczorem, sprawdzili wszystkie piętra. Zajrzeli pod każdą
beczkę, kamień, posąg. A zwierzaka jak nie było tak nie ma. Pytali nawet
skrzatów czy aby go nie widziały, ale otrzymali niestety odpowiedź przeczącą.
Zawiedzieni
wychodząc z kuchni skierowali się do Hagrida. Po drodze zgarnęli także
Hermionę, która miała odwołane zajęcia z Numerologi. Podobno profesor Vector
musiała pilnie wyjechać z powodów prywatnych. Według McGonagall, profesorka
wróci w przyszłym tygodniu.
Będąc coraz
bliżej chatki półolbrzyma, stwierdzili, że mogli założyć luźniejsze rzeczy pod
szaty szkolne. Słońce prażyło ich niemiłosiernie. Cóż się dziwić, jak to był
zaledwie początek września.
Hagrid
podczas wakacji zadbał o wygląd zewnętrzny domku. Podrapane drzwi od pazurów Kła
zostały wymienione, na takie same, ale w miodowym kolorze. Był on ulubionym
kolorem Rubeusa. Przypominał mu miód, który tak często wcinał za czasów
młodości. W oknach pozbyto się pajęczyn z przed dobrych dwudziestu lat, a mech
na dachu został usunięty.
- Cholibka!
Jak was dawno nie widziałem. Wchodźcie! – przywitał ich entuzjastycznie.
Zaciągnął ich do stołu i postawił przed nimi swój nowy wypiek. Ciasteczka z
czekoladowymi groszkami.
- Nam też
jest miło, Hagridzie. A może raczej, profesorze – uśmiechnął się ciepło do
Hagrida Harry.
Strażnik
kluczy poczochrał chłopaka po głowie.
- Mam
nadzieję, że się cholibka nie skompromituję.
Harry wziął
ciasteczko i z trudem je przełknął. Było twarde jak kamień! Lecz dla Hagrida,
aby było mu miło, zjadł je i pochwalił zdolności piekarskie świeżego profesora.
- Twoje
lekcje będą mega ciekawe. Wszyscy uwielbiają pegazy! – zapewnił Ron, który
usiadł na drewnianym stołku bliżej okna.
-
Oczywiście! – dołączyła się Hermiona, która brała się do jedzenia. Zmusiła się
tak samo jak Harry.
Hagrid
prawie się zarumienił.
- Jakie z
was równe goście! Mówim* (specjalny błąd
a’la Hagrid) wam, żem sobie nowego Hipogryfa sprawił? – spytał nalewając im
herbaty.
Złota trójca
pokręciła głowami.
- Ach.
Hardodziob to szlachetna bestia – westchnął na wspomnienie magicznego
stworzenia - Ale i niebezpieczna! Na najbliższej lekcji go poznacie. Jego się
nie da nie lubić!
U gajowego
pobyli jeszcze dwadzieścia minut gawędząc wesoło o swoich wakacjach nim nie spostrzegli,
że mają zaledwie dziesięć minut do kolejnej lekcji. Była nią Transmutacja.
- Dziękujemy
za herbatę i ciastka. Musimy się zbierać. Odwiedzimy Cię jeszcze, Hagridzie – pożegnał
się Harry z przyjacielem i wraz z Hermioną i Ronem skierowali się do zamku.
************************
- Czerwona.
- Niebieska
lepiej pasuje.
- Ale to
takie Krukońskie! Weź czerwoną.
- Nie mam
ochoty na kolory Gryffindoru.
- I mówi to
Gryfon! – prychnął - Przecież czerwony pasuje do wszystkiego!
Remus potarł
twarz dłońmi. Czasami Syriusz go po prostu załamywał.
- Niebieska
– uciął.
Syriusz
naburmuszył się jak dziecko i dalej przyglądał przygotowaniom przyjaciela.
Ułożył włosy, założył krawat na specjalne okazje… Ale to przecież tylko
spotkanie z Zakonem Feniksa! * (W moim opowiadaniu,
zakon feniksa nigdy nie przestał istnieć i jego działalność trwała nawet za
czasów wolnych od czarnego pana. Łapali czarnoksiężników, byłych śmierciożerców
i pomagali Aurorom.)
Wyciągnął z
szafy nawet marynarkę, którą kupił specjalnie na ślub Rogacza. Był on wtedy świadkiem
wraz z Syriuszem.
- Powiedz mi
szczerze Luniek. Dla kogo się tak pindrzysz za przeproszeniem?
Remus posłał
mu niezrozumiałe spojrzenie.
- Nie wiem o
co Ci chodzi. Chcę po prostu wyglądać przyzwoicie – odpowiedział gdy poprawiał
przed lustrem już dobrze zawiązany krawat.
Syriusz
uniósł brew.
-
Przyzwoicie… Stoisz przed tym lustrem od ponad dwóch godzin, ciągle poprawiasz
ten głupi krawat, a włosy masz tak sztywne od lakieru jakby ci ktoś je betonem
skleił – stwierdził Syriusz – Czy nie wystarczy Ci po prostu założyć jakieś zwykłe
spodnie i T-shirt?
Remus
spoglądnął na swoje lustrzane odbicie (chyba już setny raz)
- Czepiasz
się – skwitował Remus.
Syriusz
zmarszczył brwi.
- A dlaczego
na to spotkanie wezwano tylko Ciebie? Ani Smarkerus i ani McGonagall się na nie
się nie wybierają… Wyjaśnisz?
Remus
przełknął ślinę.
- Tak wyszło
– powiedział szybko i skierował się do wyjścia z kwater – Dasz sobie radę na
zajęciach sam? – spytał.
-
Oczywiście. Nie bój nic mój przyjacielu – posłał mu mały uśmiech.
Remus kiwnął
głową na pożegnanie i wyszedł. Syriusz zastanowił się. Remus szykował się na to
wyjście od ponad dwóch godzin, ani Syriusz ani McGonagall i o zgrozo Snape nie
byli poinformowani o zebraniu… Coś jest na rzeczy. A Syriusz się o tym dowie.
Spojrzał na
zegarek. Było za pięć dziesiąta. Miał mieć teraz lekcje z drugim rocznikiem
Hufflepuffu i Ravenclawu. Wziąwszy ze sobą torbę i różdżkę wyszedł z kwater z
zamiarem udania się do sali lekcyjnej. Była ona tuż obok.
Wczoraj
wieczorem po złapaniu Rona i Harry’ego na nocnej eskapadzie wraz z Remusem
ustalił co będą, a raczej będzie przerabiał Łapa z drugoklasistami i innymi
rocznikami dzisiejszego dnia. Pierwsza normalna (normalna bo ta „pierwsza” była
lekcją organizacyjną) lekcja z drugoklasistami rozpocznie się od omówienia
wszystkich zagrożeń, których możemy spodziewać się dosłownie wszędzie. Na
przykład takie krzesło. Mogło paść urokowi i jakby ktoś na nie usiadł,
siedzenie ugryzłoby go lub zrobiło inną nieprzyjemną rzecz. Temat banalny. Nic
trudnego dla Syriusza. Specjalnie Remus kazał mu prowadzić lekcje na takie
tematy, z którymi da sobie sam radę. Chcąc nie chcąc, to właśnie Remus był tym
głównym profesorem. Syriusz też, ale jednak Remus posiadał większą wiedzę.
Będąc już w
Sali zasiadł za biurkiem i wyjął potrzebne książki. Rekwizytami zajmie się
podczas lekcji, żeby uczniowie widzieli, że jest zaznajomiony w tym co robi.
Cóż… trzeba sobie stworzyć opinię kompetentnego profesora.
Zajęcia
przebiegły pomyślnie. Zadał małe, nie zajmujące zbyt wiele czasu zadanie,
uczniowie byli dość aktywni i sprawiali wrażenie zainteresowanych. To bardzo
ucieszyło nowo upieczonego profesora.
Reszta dnia
również przebiegła mu spokojnie. Kierował się teraz w stronę Wielkiej Sali
gdzie miał zjeść kolację. Remus miał wrócić lada chwila.
Zajadając
swój ulubiony omlet z grzybami usłyszał za sobą:
- Cześć –
rzekł Remus siadając obok niego. Cały wesoły nałożył na swój talerz nieco
sałatki i Tosta, który już za moment miał być posmarowany dżemem truskawkowym.
Syriusz
przyjrzał mu się.
- A co ty
taki wesolutki? Coś to spotkanie się przedłużyło. – wziął łyk herbaty i stuknął
palcem o zegarek – Dziewięć godzin? Luniek, zakon chyba pokłada w Ciebie zbyt
dużo nadziei. Musiałeś rozprawić się z tuzinem śmierciojadów czy co?
Remus
jedynie się uśmiechnął.
- Czyli
poradziłeś sobie na zajęciach? – zbył go pytaniem.
- Ależ
oczywiście, tylko teraz mi wytłumacz, co musiałeś zrobić? Jeżeli to nie jest
taką wielką tajemnicą…
Remus
posmarował pieczywo.
- Można to
tak jakby nazwać misją zapoznawczą.
Łapa
zmarszczył brwi.
-
Zapoznawczą? Wilkołaki nie sprawiają kłopotów, o ile się nie mylę, więc z kim
miałeś się zapoznać? – nurtowało go to pytanie.
- Nie mogę
powiedzieć. Ściśle tajne. – upił łyk soku.
Syriusz
westchnął. Z Remusa chyba nic nie wyciągnie, ale są jeszcze inne źródła wiedzy.
Następnym razem zdecyduje się go śledzić o ile to będzie możliwe. Przyjaciel
był zarumieniony, w wyjątkowo wyśmienitym humorze, a jego oczy migotały.
- Czyli nic
się od Ciebie nie dowiem – stwierdził Syriusz –Trudno – obrażony wziął kawałek
chleba i zaczął go smarować masłem - Jak ja dostanę jakąś misję, to też Ci nic
nie powiem.
Remus
zachichotał.
- Nie
zachowuj się jak dziecko. Nie mogę powiedzieć i tyle. Mam nadzieję, że mnie
zrozumiesz.
Syriusz wzruszył
ramionami i zamieszał łyżką w swojej herbacie. Nie dorównywała tutejszej kawie,
ale ujdzie.
Albus
Dumbledore powstał.
- Drodzy
uczniowie! Mam nadzieję, że początek roku szkolnego nie był tak straszny. Życzę
wam miłej nocy i przypominam, że nocne wycieczki po zamku są zakazane. – tu
zawiesił wzrok na grupce pewnych siódmoklasistów, którzy rozpoczęli rok szkolny
ostrą imprezą w pokoju życzeń.
Oni
natomiast nie bardzo się tym przejęli i wymienili między sobą znaczące
uśmiechy.
- Wiesz…
bycie profesorem nie jest takie straszne. Mogę Ci śmiało powiedzieć, że
odnajduję się w tej roli – stwierdził wesoło Syriusz do Lunatyka co zaowocowało
kpiącym uśmiechem Snape’a i lekkim prychnięciem z jego strony.
Black posłał
mu pełne pogardy spojrzenie i gdyby nie obecność Dumbledora, obrzucił by go
dużą wiązanką przekleństw.
Remus
pogawędził jeszcze z siedzącym nieopodal Hagridem. Olbrzym opowiadał im, jak to
on się bał pierwszych zajęć z uczniami. Miał nadzieję, że się nie zbłaźni.
Według Harry’ego, który po lekcji ONMS podszedł do niego,jego zajęcia były
fantastyczne. Dziobek nie sprawiał problemów, a nawet bardzo polubił Harry’ego.
Snape, jak
to Snape, milczał przez całą kolację, a jak skończył jeść, bez słowa wyszedł z
Wielkiej Sali bocznym wyjściem.
Syriusz
skończywszy posiłek wrócił do kwater wraz z rozanielonym Remusem.
hej. pierwsza :)
OdpowiedzUsuńgdy czytałam rozdział i go skończyłam, zaniemówiłam z wrażenia... po prostu nie mogę się doczekać następnego rozdziału. pisz jak najszybciej. uśmiałam się czytając rozdział. co mogę więcej powiedzieć pisz szybko, dużo weny i pozdro :) już się nie mogę doczekać nextu :))))))))) Łał :D
Cieszę się :D Dziękuję za tak miłe słowa, pozdrawiam :* Cennetyn Black
UsuńCześć wszystkim.
OdpowiedzUsuńRozdział super :)))))))) Po prostu to jest genialne. nie mogę się doczekać następnego rozdziału więc pisz jak najszybciej i życz ę dużo weny ps kiedy next plis jak najszybciej :)
Rozdziały są dodawane co niedzielę ;) Pozdro :D
Usuńelo. rozdział super odlot bomba :) luniek ma chyba dziewczyne :P super mam nadzieję że dalej będziesz pisać blog bo jest ona naprawdę świetny i masz naprawdę świetne pomysły więc życzę dużo weny i pozdro :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Pozdrawiam :)))
Usuńmoim zdaniem ten blog jest nawet nawet. bardzo lubię takie blogi jakie ty piszesz a tak na marginesie to miałaś świetny pomysł :) bardzo nie lubię takich blogów jak darmione albo chłopak z chłopakiem (każdy wie o co chodzi) nie lubię ruwiesz jak akcja jest sucha tz ze np harry spadł z miotły połamał sie ale po tygodniu wyszedł ze szpitala i koniec i to jest straszne nudne a u cb to właśnie są opisy i to nawet bardzo dokładne i za to cenie twój blog nie ma tych rzeczy które wymieniłam. nie mam zastrzeżeń na ten blog po prostu jest świetny. życzę weny i pisz dalej. serdecznie pozdrawiam Agnes
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Bardzo mi miło. Mam nadzieję, że dalsze rozdziały mojego opowiadania nie staną się suche jak to określiłaś, staram się aby tak nie było, gdyż sama nie lubię fabuł bez pewnej akcji, czyli np. bez jakiegoś uszczerbku na zdrowiu czy trudnej sytuacji bohatera. Gdy są takie wątki to bardziej się wciągasz w opowiadanie. Mam już parę pomysłów na dalsze rozdziały i liczę, że przypadną do gustu.
UsuńPozdrawiam, Cennetyn Black :D
Wow siostra !
OdpowiedzUsuńRozpedzasz sie widze !
Kazdy Twoj rozdzial jest boski ! Cudny !
Ciesze sie,ze masz tego bloga, bo zaslugujesz na niego..jest tyle autorow ,ktorzy pisza najrozniejsze opowiadania,ale Twoje sa zawsze inne , niezwykle...jestes bardzo kreatywna i pomyslowa. Twoja wyobraznia nie ma (i oby nie miala) nigdy konca. Masz talent ! Nie przestawaj pisac,bo nie warto. Nie wiem czy chcialabys byc w przyszlosci pisarka, ale nadajesz sie na nia ! Masz wszystkie cechy pisarki. Nie koncz z tym...bo sa takie osoby (np. Z naszej klasy jedna co rysuje) ktore maja niezwykly talent , a zamierzaja z nim skonczyc ! Masz wiele talentow,to wiem i dlatego jestem z Ciebie dumna...jestem z Toba calym sercem, masz gwarancje,ze zawsze bede czytac Twoje opowiadania i umiesz ludzi przekonywac , gdyz przekonalas do HP m.in. i mnie ... Angie ��
:") Po kim ty to masz, że potrafisz mnie rozkleić? Cholera, jak ja Cb uwielbiam Angie :D Dziękuję z całego serca, za tak miłe słowa. To bardzo podnosi na duchu :"). Kurczę, niedługo eksploduję z tej radości, wiesz? Ale wiesz, że ta osoba z naszej kl. co niby mówiła, że zaprzestaje z rysowaniem, tak naprawdę to sobie wmawiała no nie (według moich obserwacji)? Powiedziała, że zaczyna na nowo :P Okey, porozmawiamy o tym na priv xD nie w komach :P Kc siostra, pozdro i do jutera :D
UsuńWow siostra !
OdpowiedzUsuńRozpedzasz sie widze !
Kazdy Twoj rozdzial jest boski ! Cudny !
Ciesze sie,ze masz tego bloga, bo zaslugujesz na niego..jest tyle autorow ,ktorzy pisza najrozniejsze opowiadania,ale Twoje sa zawsze inne , niezwykle...jestes bardzo kreatywna i pomyslowa. Twoja wyobraznia nie ma (i oby nie miala) nigdy konca. Masz talent ! Nie przestawaj pisac,bo nie warto. Nie wiem czy chcialabys byc w przyszlosci pisarka, ale nadajesz sie na nia ! Masz wszystkie cechy pisarki. Nie koncz z tym...bo sa takie osoby (np. Z naszej klasy jedna co rysuje) ktore maja niezwykly talent , a zamierzaja z nim skonczyc ! Masz wiele talentow,to wiem i dlatego jestem z Ciebie dumna...jestem z Toba calym sercem, masz gwarancje,ze zawsze bede czytac Twoje opowiadania i umiesz ludzi przekonywac , gdyz przekonalas do HP m.in. i mnie ... Angie ��
Wow siostra !
OdpowiedzUsuńRozpedzasz sie widze !
Kazdy Twoj rozdzial jest boski ! Cudny !
Ciesze sie,ze masz tego bloga, bo zaslugujesz na niego..jest tyle autorow ,ktorzy pisza najrozniejsze opowiadania,ale Twoje sa zawsze inne , niezwykle...jestes bardzo kreatywna i pomyslowa. Twoja wyobraznia nie ma (i oby nie miala) nigdy konca. Masz talent ! Nie przestawaj pisac,bo nie warto. Nie wiem czy chcialabys byc w przyszlosci pisarka, ale nadajesz sie na nia ! Masz wszystkie cechy pisarki. Nie koncz z tym...bo sa takie osoby (np. Z naszej klasy jedna co rysuje) ktore maja niezwykly talent , a zamierzaja z nim skonczyc ! Masz wiele talentow,to wiem i dlatego jestem z Ciebie dumna...jestem z Toba calym sercem, masz gwarancje,ze zawsze bede czytac Twoje opowiadania i umiesz ludzi przekonywac , gdyz przekonalas do HP m.in. i mnie ... Angie ��
Wow siostra !
OdpowiedzUsuńRozpedzasz sie widze !
Kazdy Twoj rozdzial jest boski ! Cudny !
Ciesze sie,ze masz tego bloga, bo zaslugujesz na niego..jest tyle autorow ,ktorzy pisza najrozniejsze opowiadania,ale Twoje sa zawsze inne , niezwykle...jestes bardzo kreatywna i pomyslowa. Twoja wyobraznia nie ma (i oby nie miala) nigdy konca. Masz talent ! Nie przestawaj pisac,bo nie warto. Nie wiem czy chcialabys byc w przyszlosci pisarka, ale nadajesz sie na nia ! Masz wszystkie cechy pisarki. Nie koncz z tym...bo sa takie osoby (np. Z naszej klasy jedna co rysuje) ktore maja niezwykly talent , a zamierzaja z nim skonczyc ! Masz wiele talentow,to wiem i dlatego jestem z Ciebie dumna...jestem z Toba calym sercem, masz gwarancje,ze zawsze bede czytac Twoje opowiadania i umiesz ludzi przekonywac , gdyz przekonalas do HP m.in. i mnie ... Angie ��