sobota, 31 października 2015

Rozdział 2

Heyo!

Mam nadzieję, że ten rozdział przypadnie wam do gustu. Jeżeli zdążyliście zauważyć moje posty są wstawiane co tydzień. Nie przedłużając, zapraszam do czytania ;)


Ach i jeszcze dodam: Unieśmy różdżki za Lily i Jamesa Potterów. Dziś mija rocznica ich śmierci /* :"(


                                                                     ~~*~~


- Rany, jaki ja jestem głodny – jęczał Ron w drodze do Wielkiej Sali. Zaraz miała odbyć się uczta powitalna.

-Ty to zawsze jesteś głodny. – rzekł rozbawiony Harry.

- Chodźcie szybciej, bo zaczną bez nas – poganiała ich Granger.

Gdy już byli przy stole Gryffindoru dowiedzieli się od Nevilla, że Lockhart jeszcze nie doszedł do siebie po zeszłorocznym incydencie w Komnacie Tajemnic i jest teraz na oddziale zamkniętym w Św. Mungo.

-Haha, nareszcie wolni od tego narcyza! – napotykając karcące spojrzenie przyjaciółki dodał - Hermiono, nie patrz tak na mnie. To jego wina, że wyrwał mi różdżkę i rzucił zaklęcie. A to, że była złamana to już nie mój problem. Mógł przecież nią w nas nie celować. Ciekawe czy w Mungu jego mania na temat swojego wyglądu zmaleje.

Hermiona i siedząca koło niej Ginny spiorunowały chłopaka spojrzeniem.

-Jesteś okrutny. Przecież to straszne, mieć stałą amnezję. Biedny - Powiedziała zmartwionym głosem Hermiona. Mimo, iż była tą, która nie ganiała za chłopakami, to Lockhart jej się troszkę spodobał. Ginny również.

-Merlinie, dziewczyny. Lockhart to czubek. Nie warto nad takim płakać. – Dołączył do Rona Harry.

Hermiona miała już coś powiedzieć, ale przerwał jej Dumbledore rozpoczynający swoją coroczną przemowę.

-Witajcie moi drodzy na kolejnym roku w Hogwarcie! Dla niektórych będzie on ostatni, a dla innych pierwszy. Za moment wam coś ogłoszę, ale najpierw przydzielmy pierwszorocznych do swoich domów.

McGonagall zamaszystym krokiem weszła do WS prowadząc za sobą przestraszonych i zainteresowanych magicznie zaczarowanym sufitem pierwszorocznych. Będąc już przy tiarze przydziału, którą wprowadził Filius Flitwick, wzięła do rąk dobrze znany Harry’emu rulon, na którym znajdowały się nazwiska nowo przybyłych uczniów.
Wyczytywanie rozpoczęło się.

Tiara przydziału była dziś nie w sosie i dosyć powolna, czym bardzo zirytowała Ronalda.

- Głupia czapka! Głodny jestem, niech się pospieszy – narzekał rudzielec, ale szybko został uciszony przez Hermionę.

Praca tiary szła bardzo mozolnie. Harry zauważył, iż nawet McGonagall traciła cierpliwość, a byli dopiero w połowie!
Przydział zakończył się po ponad godzinie. Na nieszczęście Rona, Dumbledore chciał jeszcze coś ogłosić.

-Moi drodzy! Po tym jakże długim przydziale, pozostało mi nic innego jak życzyć wam smacznego, ale! – przerwał szybko radochę uczniów. Przecież mieli jeść! Co ten piernik jeszcze chce?! – Z pewnością zastanawiacie się dlaczego przy stole nauczycielskim znajdują się dwa wolne miejsca…

- Nie bardzo. Ja chce jeść – jęknął Ron.

- Cicho! – syknęła Hermiona.

- …Otóż będziecie mieli dwóch nowych profesorów od Obrony przed czarną magią – po WS rozniósł się szmer – Niestety nie mogę ich w tym momencie przedstawić. Nasi drodzy profesorowie są teraz bardzo zajęci incydentem, który miał miejsce podczas waszej podróży pociągiem. Przedstawię ich dopiero jutro na śniadaniu. Teraz życzę smacznego!

Ku uciesze Weasley’a, stoły przyozdobiły się najwymyślniejszymi potrawami, o jakich nie marzył sam Merlin. Od krewetek w sosie z mandragory, po zwyczajne (a jakże pyszne!) złociste udka z kurczaka, który tak bardzo kochał.

- Jak myślicie, kto będzie nas uczył OPCM-u? – zapytał się znienacka Dean, siedzący nieopodal Wybrańca.

-Na pewno nie Lockhart – wyszczerzył się Ron, a reszta stołu (jak wiadomo, tylko chłopacy) zachichotała – Podejrzewam kogoś z ochrony zamku lub kogoś z ministerstwa.

- Może ten, który do nas wpadł podczas jazdy? – pomyślał Neville. 

- Ten ochroniarz? Ten z czarnymi włosami i takim zawadiackim uśmiechem? – zapytała rozmarzona Ginny.

- Tak tak, ten.

- U nas był inny. Blond włosy, złote oczy, taki bardziej spokojny. – rzucił Seamus – mówił abyśmy się nie bali i, abyśmy nie wychodzili z przedziałów. Wciskał nam czekoladę. – zamilkł na chwilę – Harry – zwrócił się do chłopaka 
- Jak wszyscy wiemy, ty to lubisz złamać parę reguł – wszyscy dookoła uśmiechnęli się – no i tak sobie myślę, że może ty coś na ten temat wiesz. Za pewne nie posłuchałeś i poszedłeś na zwiady. Powiedz, co Ci ochroniarze załatwiali?

Harry uniósł ze zdziwienia brwi.

-Wiemy tylko, iż to była sprawka dementorów. Ten blond włosy ochroniarz się trochę wygadał i wiemy, że one będą na terenie szkoły, aby nadzorować. Tylko tydzień. I nie, Seamus, nie wychodziłem z przedziału.

- Aha… - powiedział przeciągle Finnigan, nie wierząc Harry’emu.– Dementorzy? Czy to nie przypadkiem Ci z Azkabanu? Rany, rozumiem, są ciężkie czasy i trzeba się pilnować, no ale Dementorzy?

- Będą patrolować, aby coś Ci nie wybuchło, Finnigan. My znamy te twoje specjalne „umiejętności”. Aż dziw, że te brwi tak szybko Ci urosły. – wtrącił się rozbawiony George.

-No właśnie! A ten placek z tyłu głowy? – zaakompaniował George’owi Fred.

- A odczepcie się. – naburmuszył się Seamus.

Po paru chwilach jak wszyscy się najedli postanowiono pójść do dormitoriów. Harry i Ron odeszli od stołu jako ostatni, bo zagadali się o Quidditchu. Hermiona natomiast już pewnie dawno była w wieży Gryffindoru i spała grzecznie w łóżku. Chłopacy po wejściu do dormitorium przystanęli patrząc na siebie i nagle sprintem pobiegli do łazienki po drodze chwytając piżamy. 
Po przepychance koło toalety, przez drzwi przecisnął się Harry i pierwszy zajął pomieszczenie. Ron niezadowolony kopnął jeszcze drzwi czym rozbawił przyjaciela.

Sen przyszedł im dziś niewiarygodnie szybko.

********************************

- Stary! Wstawaj! Jest już po ósmej, a na dziewiątą mamy transmutacje. - Budził Rona Harry, gotowy od stóp do głów na śniadanie.

-C-co? -mruknął zaspany Ron.

- No chodź, wszyscy już wyszli.

-Dobra, już. - powiedział cicho, powoli kierują się do kufra z rzeczami.

Po piętnastu minutach jakże powolnego przygotowywania się Rona, zeszli do WS gdzie czekała na nich Hermiona.

- Co tak wolno? - spytała się nie podnosząc na nich wzroku. Była zajęta czytaniem notatek z Eliksirów.

- Spytaj się Rona co on tak długo robił w tej łazience - Powiedział czarnowłosy zajadając sadzone jajko i bekon.

- Nieważne. Uczyliście się?

- Do czego?! - zdziwili się równocześnie chłopacy.

- Wiedziałam - pokręciła głową - przecież mamy dziś eliksiry po transmutacji. Snape na pewno zrobi sprawdzian z dwóch ostatnich lat.

- Nieeee. - jęknął Ron mając w buzi płatki z mlekiem - O! Sowia poczta - zwrócił uwagę na nadlatujące sowy. Pod jego nos spadł Prorok Codzienny. Ron wział gazetę i krzyknął:

- Na brodę Merlina! Patrzcie! - wskazał palcem na pewien obszerny artykuł. Zaczął czytać na głos - "Pierwszego września w godzinach popołudniowych nasi reporterzy zdołali usłyszeć werdykt rozprawy dotyczącej licznych morderstw popełnionych przez Syriusza Blacka. Niesamowite! Według poprzedniego wyroku z 1981 roku, Syriusz Black został uznany za winnego zarzucanego mu czynu, lecz teraz został on uniewinniony! Dzięki veritaserum i dostarczonym wspomnieniom prawda wyszła na jaw. Zdrajcą jasnej strony i domniemanego zabójstwa P.Pettigrew jest...Zamordowany?! Tak proszę państwa! Peter Pettigrew najprawdopodobniej żyje, a obcięty palec nie jest pozostałością po nim, lecz fałszywym tropem. Obciął go sobie sam, aby wszyscy myśleli, że nie żyje. Wizengamot pod koniec rozprawy gorliwie przeprosił pana Blacka za zamknięcie go bezpodstawnie w Azkabanie na 12 lat. Biuro Aurorów ma teraz za zadanie schwytanie Pettigrew i natychmiastowo zesłać go do Azkabanu na pocałunek dementora. Więcej szczegółów w "Proroku Wieczornym" - wszyscy zamilkli i z szokiem przyglądali się fotografiom z rozprawy. Widać tam awanturującego się Blacka, lecz niestety nie widać twarzy, a jedynie plecy mężczyzny.

-Ała! Parszywek co ty robisz?! - Krzyknął Ron gdy szczur go ugryzł. - Pierwszy raz tak się zachowuje!

Jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi.

- Czyli jednak Black jest niewinny. Dziwne, że dopiero teraz o tym piszą. 12 lat w Azkabanie za nic, straszne prawda? - powiedział Dean.

Wszyscy się z nim zgodzili, jednakże jedna osoba była nieobecna duchem dzisiejszego poranka.


- A ty Neville, co o tym myślisz?  - pomachał mu przed oczami Ron- Neville?

Chłopak przeniósł na niego zmartwione spojrzenie.

- Nic mi nie jest, tylko... ostatnio zaginęła mi Teodora i... nie mogę jej znaleźć. Po wczorajszej uczcie po prostu zniknęła - powiedział markotnie Longbottom.

- Nic sie nie stało Neville, jakoś ją znajdziemy. Może jest w lochach? W sali od eliksirów jest parę żab... być może brakuje jej kontaktów ze swoimi? - zaproponowała Parvati, czarnowłosa hinduska, która jako jedyna ze swojej rodziny wylądowała w Gryffindorze. Nawet jej siostra bliźniaczka, Padma, zyskała miejsce w Ravenclaw’ie.

-Może – mruknął posępnie.

- Dumbledore chce przemówić. Jestem ciekaw kim są Ci nauczyciele od OPCM. – poinformował ich Harry.

- Moi drodzy! - powiedział donośnie Albus, unosząc dłonie, aby wszystkie szumy rozmów ustały - tak jak obiecałem wam wczoraj, przedstawię dziś nowych nauczycieli od OPCM. Oto jeden z nich, Remus John Lupin! - z siedzenia wstał mężczyzna po trzydziestce. Posiadał od średniej długości blond włosy sięgające za ucho, złote oczy, długą bliznę, lekko zaróżowioną (jak od pazurów) na twarzy ciągnącą się aż od prawej skroni do lewej strony brody. Był dość wysoki i miał na sobie brązową sztruksową odpiętą kurtkę, białą koszulę i ciemne spodnie. Ukłonił się i zajął swoje miejsce.

- O rany! To ten, który patrolował pociąg. To on nie jest z ochrony? - głośny pomruk rozszedł się po sali.

- Dziękujemy, a teraz drugi nauczyciel OPCM-u. Powitajmy, Syriusza Oriona Blacka! - wszyscy zamarli.

- To jest Syriusz Black?! Był taki sympatyczny gdy wszedł do naszego przedziału. - powiedziała cicho Ginny do chłopaków.

Harry przyjrzał mu się . Pan Artur Weasley, ojciec Rona, powiedział mu jak był w Dziurawym Kotle, jeszcze przed podróżą, że Black może go poszukiwać. Nie zdążył wyjaśnić dlaczego, bo matka Rona zagoniła ich do kolacji.

Black był dość przystojnym mężczyzną. Miał czarne, do ramion, lekko falowane włosy, ciemnoszare oczy, postawną i sportową sylwetkę. Był wysoki i patrzył na uczniów z uśmiechem.

- Panie dyrektorze, widzę, że nie wszyscy czytali jeszcze Proroka Codziennego. Sądzę, że jak tylko to zrobią, to strach przede mną będzie znacznie mniejszy.

- Tak jest. Profesor Black ma rację. Rozumiem tych, którzy nie czytali jeszcze porannej prasy i…

- Profesor Black, jak to staro brzmi - zaśmiał się cicho Syriusz.
Remus uśmiechnął się.

-... się go obawiają. W każdym razie, zachęcam do chociażby zerknięcia na pierwszą stronę gazety. - zakończył dyrektor - a teraz wracajcie do wcinania i nie spóźnijcie się na zajęcia.

- Dyrektorze? - Black zwrócił się do Albusa gdy uczniowie zajęli się znów sobą.

- Tak, Syriuszu?

- Harry - powiedział szeptem.

Albus spojrzał mu w oczy.

- Rozumiem, chodźmy do mojego gabinetu. Jeżeli chcesz, weź też Remusa.

- Dobrze.

Wstali ze swoich miejsc i razem skierowali się do gabinetu Dumbledore’a. Albus wskazał im fotele.

- Spotkałeś Harry'ego podczas podróży pociągiem?

- Nie miałem takiej okazji. Remus miał takie szczęście.

- Cóż. Sądzę, że mogę wam co nie co opowiedzieć o Harrym. Wyjątkowy chłopak.

- Nie przeczę - rzekł uśmiechnięty lekko Remus – jest nieco inny niż James. Cichszy.
- Nie tylko oczy odziedziczył po Lily. – powiedział Dumbledore – Samo to, że jest obojętny w sprawie relacji Gryffindor-Slytherin daje do myślenia. Wynika to pewnie z tego, że Harry o mały włos nie trafiłby do domu Godryka.

- A gdzie pierwotnie miał zostać przydzielony? – zainteresował się Remus.

- Do domu Salazara.

-Harry miał być Ślizgonem? Ale po kim? – zdziwił się Syriusz.
Dumbledore niechętnie odpowiedział mu na to pytanie.

- To przez cząstkę Voldemorta, która utkwiła w nim tej pamiętnej nocy - Black zszokowany wbił spojrzenie w starszego mężczyznę. Dumbledor zapatrzył się na widok za oknem -  Sądzę, iż Harry was polubi jako nauczycieli – zmienił temat.

-Mam nadzieję - zaśmiał się czarnowłosy. - Czy... czy on wie że ja...

Dumbledore pokręcił głową.

- Nie, jeszcze nie. To od Ciebie musi się tego dowiedzieć. – otworzył jedną z szuflad biurka - Rozdam wam teraz wasze plany... macie szczęście.

Remus spojrzał na Albusa, a potem na plan.

- Ach, mamy dziś lekcje z trzecim rocznikiem Slytherinu i Gryffindoru. - uśmiechnął się.

Dumbledore pokiwał głową.

- Czy wczorajszy incydent z Dementorami był kłopotliwy? – zapytał

Pokręcili głowami.

- Początkowo zachowywały się spokojnie, lecz jeden się zbuntował i przez to reszta zrobiła to samo. Na szczęście sytuacja została szybko opanowana. Wieczorem musieliśmy zdać jeszcze raport aurorom i dopilnować, aby Dementorzy zajęli swoje wyznaczone stanowiska.
Dyrektor pokiwał głową i spojrzał na zegar wiszący tuż obok porteru Armanda Dippeta.

- Macie dziesięć minut do pierwszej lekcji - uśmiechnął się - Życzę wam powodzenia. Szóstoroczni Gryfoni i Ślizgoni to dość wybuchowa mieszanka.





4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. :D Dziękuję! Tak jest szefie, będę dalej pisać xD. Miło mi słyszeć, że się podobało. Nowy rozdział już w weekend.
      Pozdro, Jula :*

      Usuń
  2. Będzie króciutko. Podoba mi się, że już na samym początku zmieniłaś dość istotny szczegół. Fajnie, że Syriusz oczyścił się z zarzutów i teraz spróbuje zbudować swoje relacje z Harrym. :)

    Mam jedno zastrzeżenie. Odradzałbym Ci używania skrótów w narracji. Pisanie "WS" nie jest najlepszym pomysłem, naprawdę.

    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń