niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 4

Cześć!
 Wraz z obietnicą wstawiam nowy rozdział. Proszę o komentarze, gdyż to właśnie dzięki nim moja chęć do pisania nie maleje.
                                                                        ~~*~~

- Jak wam poszedł sprawdzian? - zapytała Hermiona chłopaków gdy lekcja Eliksirów dobiegła końca. Kierowali się w stronę sali od OPCM na drugim piętrze *(Nwm na którym konkretnie piętrze ta sala się znajdowała, więc pomysł z drugim piętrem został wymyślony przez moją osobę :P dop.aut).

- Średnio - skwitował rudzielec - Nie wiem jak Harry'emu.

- Szczerze? Pierwszy raz w życiu znałem odpowiedzi na co najmniej połowę pytań. - rzekł uśmiechnięty Potter - Ty Hermiono nawet nie musisz odpowiadać. Jak zwykle dostaniesz W.

Skręcili w prawo.

- Ja w porównaniu do was przykładam się do wszystkich przedmiotów, ale i tak jestem z Ciebie dumna Harry. Może dostaniesz Z. - Brązowowłosa posłała lekki uśmiech chłopakom.

- Być może, ale to Snape. Na pewno mi zaniży. Przecież jestem Potter! Beznadziejna, nowa gwiazda Gryffindoru- Uniósł się zielonooki - A tobie Ron da wyższą ocenę niż mi i powie, że bycie kumplem takiego ciamajdy jak ja musi być nagrodzone chociaż wyższym stopniem, więc się nie martw.

- Stary, nie gadaj głupot. Ja i Zadowalający z eliksirów? To niemożliwe. - Po chwili dodał - Chyba, że Snape nawdychał się jakiegoś specyfiku i da nam po Wybitnym - zaśmiali się.

- Nie wiesz ile bym za to dał - rozmarzył się Harry.

- Jak chcecie mieć wybitne to zawitajcie do biblioteki. Nauka nie boli – dziewczyna przewierciła ich wzrokiem - I nie! Nie dam wam już więcej przepisać zadanego na Eliksiry referatu. To dziw, że profesor Snape nie zauważył podobieństwa pomiędzy naszymi wypracowaniami.

- Zauważył. Ty dostajesz z nich W, a my N. - mruknął Weasley.

- Merlinie, jak żyć! – Harry teatralnie uniósł ręce ku górze, wchodząc na schody.
****************************

( W tym samym czasie)

- Pamiętaj. Udajesz, że go nie znasz, prowadzisz ze mną lekcje i próbujesz nie zwracać na siebie jego uwagi, tak?

- Yhm.

- Uspokój się. Jesteś zdenerwowany jak przed OWTM-ami. - Remus martwił się o przyjaciela. W końcu, Syriusz pozna swojego chrześniaka. Pomimo, iż opiekował się nim gdy miał parę miesięcy, to teraz jest to duży dzieciak. Inna osoba.

- A jak mnie nie polubi? - martwił się Wąchacz.

- Ciebie się nie da nie lubić, Syriuszu. Jeżeli to drugi James, polubi Cię bez dwóch zdań, jeżeli ma charakter Lily, to zauważy w tobie wiele dobrego, jeżeli to po prostu Harry, będzie Cię uwielbiał. Czy ktoś z rodziny Potterów Cię nienawidził? - zadał pytanie retoryczne.

Syriusz pokręcił głową. 

- Nie, więc się nie obawiaj.

- Jesteś pewien? – Syriusz nadal miał wątpliwości.


- A czy ja kiedyś nie miałem racji? - odpowiedział pytaniem wilkołak opierając ręce na biodrach.

- Zawsze ją miałeś, mimo, że była czasami jedną z najczarniejszych - stwierdził.

- No to się nie bój. Jestem ciekaw jaki talent skrywa Harry. - zastanawiał się jasnowłosy. - Siódme roczniki nie były tak interesujące co szóste, ale czuję, że i teraz się nie zawiedziemy.

- Moc wilczego nosa - rzekł uszczypliwie Syriusz.

- A twój psi coś ostatnio szwankuje. Jesteś pewien, że się nie starzejesz? - uśmiechnął się złośliwie Remus. Syriusz naburmuszył się.

- Ja zawsze będę ikoną młodości, wyliniały wilczku - pokazał mu język. Pomimo wieku... Black był nadal dzieckiem. Takim wewnętrznym.

- Merlinie, jaki ty dziecinny - zaśmiał się Lupin - Ale chociaż stres Ci minął - zauważył.

- To dobrze, prawda?

- Absolutnie.
********************

Harry przemierzał wraz z Ronem i Hermioną drogę do sali OPCM. Spotkali przybitego Neville'a, który nadal szukał Teodory. Seamus złośliwie twierdził, że Snape ją złapał i użył jako składniku do eliksiru. Neville, jak Neville w to uwierzył i jeszcze bardziej się zestresował. Babcia Augusta go zabije jak się o tym dowie. Pozostało mu parę miesięcy do świąt, a Teodory jak nie było tak i nie ma. Ron przez całą drogę trajkotał o ostatnim artykule na temat Quidditcha w Proroku. Podobno Harpie przegrały mecz ze Szponami z Sharons Stons* (Drużyna wymyślona na potrzeby opowiadania dop.aut). Dla rudzielca był to temat dnia. Hermiona natomiast przysłuchiwała się temu bez jakiegokolwiek zainteresowania. Quidditch nie był jednym z jej wielu zainteresowań, ale z szacunku do chłopaków nie mówiła tego (choć Harry i Ron doskonale o tym wiedzieli).

Podchodząc pod klasę wymienili parę wrogich spojrzeń z Malfoyem, który rozmawiał przyciszonym głosem z Nottem i Goylem. Stanęli przy Deanie, który prowadził żywą dyskusję wraz z Seamusem o Quidittchu. Oliver Wood, który w tym roku kończy swoją kadencję (siódmoroczny, cóż zrobić), wywiesił informację o nowym naborze do drużyny Gryfonów. Brakuje obrońcy. Dean ma zamiar się zgłosić, ale Seamus twierdzi, że Oliver przyjmuje tylko doświadczonych lub wyjątkowo utalentowanych zawodników.

Dzwonek zadzwonił. W tym czasie Thomas i Finnigan zdołali się nieco pokłócić. Drzwi od sali otworzył Remus Lupin.

- Witam serdecznie na waszej pierwszej lekcji z Obrony Przed Czarną Magią – przywitał uczniów gdy Ci zasiedli do ławek. – Ja jestem Remus Lupin, a drugim nauczycielem jest Syriusz Black, który… Syriusz wstawaj klasa przyszła.

- …Który najwidoczniej siedzi sobie wygodnie na fotelu i czeka, aż jego przyjaciel jak i współpracownik wszystko za niego zrobi – dopowiedział Syriusz uśmiechając się pogodnie– Nie no żartuję – wstał z siedzenia i stanął obok Lupina. Nie owijając w bawełnę rozpoczął temat lekcji – Dziś chcielibyśmy, a raczej Remus by chciał, abyście spisali sobie harmonogram lekcji z tablicy. Dzięki temu możecie wiedzieć co powtórzyć na dane zajęcia.

- Macie tu rozpisany plan całego roku, ale nie martwcie się bo jest on nieźle skrócony. Wiemy, że nie chce wam się dużo pisać, no ale to jedyna taka lekcja, gdzie będziecie o to proszeni – powiedział Remus.

- Jak coś to ja będę ten harmonogram często naginał –zakomunikował - Dodatkowo, mamy jedną stałą zasadę, której Remus nie napisał na tablicy. Możecie na mówić po imieniu –na nauczycielach spoczęły zdziwione spojrzenia.

- Tak jest. To pomoże wam rozluźnić się czy mieć do nas zaufanie, a na tych zajęciach jest to wręcz wskazane. Zaufanie do nas = lepsze przyswajanie wiedzy. Dziwnie to brzmi, ale jest to trafna hipoteza – wyjaśnił Remus.

- Jak już tego dokonacie, mamy dla was zadanie. Również pisemne, ale spokojnie! – przerwał niezadowolony pomruk klasy – To jedyna taka lekcja gdzie będziecie musieli coś pisać. I przypomnę tylko, że wasze wypracowanie nie będzie na ocenę. Będziecie proszeni o to abyście na tych pergaminach co spoczywają na waszych ławkach napisali swoje wyjątkowe umiejętności, które w jakimś stopniu pomagają wam w nauce OPCM lub w pojedynkach. Krótko mówiąc wasze asy w rękawach. – ślizgonom się to nie spodobało, bo przecież po co mają zdradzać swoje nadzwyczajne umiejętności profesorom – Jak widzę, większości się to nie podoba. Wyjaśnię inaczej. Jeżeli będziemy znać wasze tzw. Talenty, będziemy mogli pomóc je wam rozwinąć. Dawać jakieś ciekawe materiały do przeczytania, może nawet stworzymy klub pojedynków! Ale to zależy od was. Możecie odmówić tego zadania. Inne klasy tego nie zrobiły i zaznaczam, że nie żałują tego. No i oczywiście, my  nikomu nie rozpowiemy co kto umie, bo każdy z nas coś ukrywa, nawet nauczyciele, dyrektor, sam Merlin… Rozumiemy, że chcecie dyskrecji.

Uczniowie patrzyli na Syriusza z zastanowieniem. Podejmowali decyzję.

- Niech podniosą rękę Ci, którzy nie chcą pisać – rozkazał Remus.
O dziwo nikt jej nie podniósł, Remus i Syriusz spodziewali się, że Ślizgoni podniosą ręce. Po ich pomrukach niezadowolenia byli przekonani że tak postąpią, a jednak stało się inaczej.

- Dobrze, ale zacznijcie pracę z rulonami dopiero po przepisaniu tego z tablicy.

Uczniowie wzięli się do pracy. Remus i Syriusz natomiast zasiedli przed swoim obszernym dwuosobowym biurkiem i oddali się cichej dyskusji.

- Założę się, że Harry nie przepisze tego z tablicy, a od razu zacznie pisać o swoim talencie – rzekł Syriusz.

- Na jakiej podstawie tak twierdzisz? – zaciekawił się drugi nauczyciel.

- Syn James’a, proste. – wzruszył ramionami czarnowłosy – pamiętasz jak ja i Rogacz nigdy nie pisaliśmy notatek na lekcji? Zawsze spisywaliśmy po lekcjach od Ciebie, żeby nie było.

- Nie spisywaliście, tylko kopiowaliście zaklęciem– zaznaczył Lupin, unosząc przy tym jedną brew (czyn godny uwagi Severusa ) – a poza tym, czasem i tego wam się nie chciało.

- Ech no wiesz… inne czasy no i… - zamilkł pod lekko rozbawionym spojrzeniem Lunatyka – Ty mi nie wytykaj błędów młodości! – szturchnął go lekko w ramię.

W całej Sali było słychać przyciszone rozmowy i zgrzyt piór stykających się pergaminem.

– Ciekawe co napisze nasz Jelonek? – zastanowił się, zmieniając temat.

- Sądzę, że dużo, jeżeli odpuścił sobie pisanie harmonogramu.

- Skąd wiesz, że… - Zamilkł gdy Syriusz dyskretnie palcem wskazał na chłopaka. Przeniósł wzrok na Harry’ego. Inni wokół pracowali z zeszytami, a chłopak pomimo prośby zajął się pisaniem o swojej umiejętności. Zeszyt był nawet nietknięty.

- A nie mówiłem?! – zwrócił się do Remusa.

Mężczyzna nie odpowiedział. Westchnął kręcąc głową.

- Za dużo spędzania czasu Rogaczem i Łapą – mruknął cicho.

- Co tam mamroczesz?

- Nic nic, tylko stwierdzam, że starania Lily, abyś miał jak najmniej kontaktu z młodym zakończyły się klęską. Nawet przez ten jeden rok, chłopak podłapał parę cech od Ciebie.

Syriusz wyszczerzył się jak głupi do sera.

- Ma się to coś.

- Niestety.

-Aj, nie marudź.

Po pięciu minutach nauczyciele zauważyli jedną rękę w górze.

- Tak panno…

- Granger, sir – odpowiedziała Syriuszowi.

-Salazarze, znowu ta szlama. – mruknął Malfoy pod nosem do Goyle’a co nie uszło uwadze Black’owi.

- Panie Malfoy, proszę wrócić do pracy – uciszył ślizgona.

- Skąd…

- Te blond bije po oczach – posłał chłopakowi przesadnie ciepły uśmiech - Wracając do panny Granger – zignorował zdenerwowanego ślizgona, który miał zamiar się odgryźć – Jakiś problem?

-Nie, nie. Tylko chcę się spytać czy można opisać więcej niż jedną umiejętność? – zawiesiła domagające się odpowiedzi spojrzenie na profesorze.

- Będzie nam bardzo miło o tym przeczytać.

- Dobrze, profe… Syriuszu – z lekkim oporem wypowiedziała imię Black’a. Kąciki ust Syriusza uniosły się.

Czarnowłosy jeszcze przez chwilę patrzył na pracę uczniów i wrócił na miejsce koło Remusa.

- Coś ciekawego w wypracowaniach?

- Nie czytałem.

- To coś ty tam robił?

- Nogi mi ścierpły od siedzenia.

- Aha – mruknął bardzo inteligentnie

Gdy było 10 minut przed końcem zajęć, jako pierwsza pracę oddała panna Granger. Pisała o dużej pamięci do informacji, umiejętności całkowitej koncentracji oraz o stanowczości, dzięki, której może zagonić do nauki swoich przyjaciół (dobrze wiemy kogo miała na myśli).

- Taka młodsza kopia panny Downey, nieprawdaż? – szepnął Syriusz do Remusa czytając wypracowanie.

- Praca wykonana bardzo dobrze, wymieniła umiejętności przydatne na OPCM-ie, wyraziła swoje zdanie o nich… Nie wiem czego się doczepiłeś, ale jeżeli miałbym to ocenić dałbym jej W.

- Czepiam się tego, że nie zrobiło to na mnie wrażenia – stwierdził dobitnie - Rozumiesz?

- No właśnie nie do końca.

- Ech… ja dawałbym tylko W, gdy jakaś paca zwraca moją uwagę, gdy wiem, że muszę wstawić W i koniec, do widzenia, kropka!

Remus uśmiechnął się na słowa Syriusza.

- Tym ostatnim zdaniem przypominasz mi trochę Moody’ego na testach aurorskich, do których podchodziłeś razem z Jamesem. Gdybyś się bardziej starał to może i by Cię tam przyjęli. – zaśmiał się cicho pod nosem.

Syriusz po patrzył na niego z zaskoczeniem i lekkim wzburzeniem.

- No tak. Stała czujność! Jak to mówi nasz drogi auror… Jeszcze tylko sztuczne oko i będziesz mógł na mnie mówić Moody Jr.

- Pomyślę nad tym – uśmiechnął się Remus na wyobrażenie sobie Syriusza z okiem Alastora.

Syriusz odruchowo odsunął się od niego (nieudolnie, bo siedział na krześle).

- Akysz od moich oczu! – wyjął ku niemu różdżkę i dźgnął Remusa w ramię.

- Auć – pomasował się po miejscu dźgnięcia – mógłbyś trochę delikatniej – rzucił mu oburzone spojrzenie.

-Boję się o swoje oczy!- wzburzył się trochę za głośno. Parę uczniów zwróciło na nich uwagę.

- Ciszej, przeszkadzasz uczniom – zwrócił mu uwagę Remus.

- Dobra, już milczę – teatralnie zamknął sobie usta kłódką i wyrzucił klucz za siebie. Remus przewrócił oczami.

W czasie gdy profesorowie rozmawiali ze sobą, uczniowie również nie próżnowali. Wykorzystali nieuwagę profesorów do coraz głośniejszych i żywszych rozmów… niekoniecznie szeptem.
Ron siedzący koło Harry’ego był nad wyraz pochłonięty swoją pracą i nie omieszkał się jej przerwać. Chciał ukazać się w oczach profesorów z jak najlepszej strony. Rudzielec będący zawsze w cieniu sławy swojego przyjaciela marzył o pewnym zainteresowaniu jego osobą. Też chciał być „kimś”, a nie tylko „tym rudym co przyjaźni się z Potterem”. Nie miał temu przyjacielowi za złe. Jasne, że nie! Harry nie był niczemu winny. Chłopak zawsze przepraszał swoich przyjaciół za to, że media bardzo często wyłapują jego osobę co może irytować Rona i Hermionę. Pomimo zapewnień, że go o to nie obarczają, Harry nadal uważa, że przez jego sławę jego przyjaciele źle się czują. Ron nigdy nie był tym najlepszym. Nawet w oczach matki. Był przeciętniakiem. Chciał to zmienić. Dlatego w tym roku zamierza przyłożyć się do nauki, aby dorównać swoim przyjaciołom w wynikach. Ta mała chwila zapomnienia na śniadaniu była według Rona pierwszą i ostatnią. Będzie teraz pilnował swojej edukacji, co za tym stoi, nie zapominanie o sprawdzianach. Harry go w tym wspiera, bo to Harry. Zawsze pomaga, nie zważając na to kim ktoś jest. A Hermiona… wypiera na nim lekką presję, ale to też można zaliczyć do pomocy. Lecz Eliksiry to inna sprawa. Ron i ten przedmiot po prostu… nie pasują do siebie. Rudzielec nie lubi Eliksirów i koniec. Jest wiele innych przedmiotów, na które też trzeba zwracać uwagę.

- Harry? – zapytał rudzielec czarnowłosego po chwili przemyśleń.

- Hmm? – mruknął zajęty Gryfon nie spuszczając wzroku z pergaminu, ale to nie przeszkodziło Ronowi w zadaniu pytania.

- Czy świetne ogrywanie przyjaciela w szachach czarodziejów też można zaliczyć do tej „tajnej” umiejętności?

Harry spojrzał na niego zamyślonym wzrokiem.

- Według mnie tak, ale nie wiem co na to Syriusz i Remus – oznajmił, niewzruszony tym, że nazwał profesorów ich imionami. 
Przecież taka była ich prośba.

- Zapytać ich?

- Jak chcesz… - odpowiedział mu Harry wracając do pisania
Ron jeszcze chwilę popatrzył na swoje wypracowanie i podniósł rękę czekając na standardowe zapytanie profesorów „ Tak, Panie Weasley?”

Remus zwrócił uwagę na Rudzielca.

- Tak, panie Weasley? – jak na życzenie, pytanie padło bardzo szybko.

- Czy dobra gra w szachy czarodziejów może zostać uznana jako mój talent? – Ron spytał się profesora, licząc na odpowiedź twierdzącą.

- To zależy do czego tą umiejętność wykorzystasz. – stwierdził Lunatyk intensywnie wpatrując się w chłopaka - Ale tak… można ją uznać za pewien as w rękawie.

- Dobrze, dziękuję.

To bardzo ucieszyło Rona. Ma teraz okazję opisać kolejną rzecz, dzięki, której może się wyróżnić, czy jak kto woli, ukazać z lepszej strony.

Harry natomiast już prawie kończył swoją pracę, gdyż rozpoczął ją o wiele wcześniej niż pozostali. Między innymi pozostało mu już tylko napisanie sprawozdania i ogólnych odczuć co do tych umiejętności. Zajmie mu to nie więcej, niż pięć minut.
*************************

(U Remusa i Syriusza)
- Dalej Harry – marudził pod nosem zniecierpliwiony Syriusz, który od niechcenia kręcił się na obrotowym fotelu - Chce przeczytać co ty tam umiesz.

- Jeżeli pisze bez przerwy od początku lekcji, to oznacza, że ma dużo do opisania – zauważył Remus posyłając Syriuszowi  uśmiech.

- Moja krew – Black wypiął dumnie pierś, ale tak, aby nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi.

- Twoja?

- Po chrzestnym zawsze się coś odziedzicza. Ma wiele talentów jak ja.

- Talenty powiadasz… Jakie to niby talenty są twoim zdaniem? Na razie u Ciebie zauważyłem tylko ten do irytowania. – rzekł złośliwie Lunatyk widząc obrażoną minę Łapy – Coś czuję, że ten chłopak nas czymś zaskoczy.

- Tak, twój nos nigdy nie zawodzi… - posłał huncwotowi spojrzenie z uniesioną brwią i kpiącym uśmieszkiem - A zwłaszcza w sklepie. Pamiętam jak raz zostaliśmy posłani przez Lily do supermarketu po pieluchy dla małego. Prowadziłeś nas ciągle na warzywny.

- Wiesz, że miałem wtedy katar, bo komuś zachciało się w nocy otwierać okna na oścież, gdy byliśmy u Potterów na święta. Dlaczego mieliśmy wtedy razem sypialnię, ja się pytam. James przy budowie domu mógł pomyśleć o dodatkowym pokoju gościnnym.

- Ciesz się, że były chociaż osobne łóżka. Bym Ci kołdrę zabierał – duży uśmiech zawitał na twarzy Syriusza.

Remus miał coś odpowiedzieć, ale usłyszeli pewien głos. Przesunęli wzrok na źródło dźwięku.

- Czy można oddać pracę? – zapytał się długo oczekiwany przez Syriusza chłopak.

- Oczywiście Panie… - udał, że go nie zna.

- Potter, Syriuszu – uśmiechnął się lekko i podał profesorowi wypracowanie. Ten oddał wesoły uśmiech.

- Ach tak, pan Potter. Spotkałeś się z Remusem w pociągu, prawda?

- Tak… Dziękujemy za tą czekoladę… -dodał szeptem– pomogła.
-Czekoladę? – Spytał się Remusa, na co ten odpowiedział chłopakowi, że był przekonany co do mocy działania tego smakołyku.

- Dziękujemy za pracę. Możesz wrócić na miejsce. – chłopak oddalił się, a Syriusz był gotów do czytania pracy. Czekał na to czterdzieści pięć minut! Gdy już mieli zacząć czytać zadzwonił dzwonek. Uczniowie poskładali swoje wypracowania na biurku profesorów i wyszli nie starając się zachować ciszy.

- No to teraz możemy przeczytać to ze spokojem – stwierdził Remus opierając się o oparcie fotela (Syriusz namówił Remusa na wygodne siedziska niż krzesła, bo przecież jak mają siedzieć w sali 45 minut to chociaż po królewsku).

Syriusz pofatygował się czytać wypracowanie Harry’ego na głos.
      
                 „Umiejętność przekonywania”

- Ciekawe… - mruknął Remus – Dobrze, czytaj dalej.- Syriusz powrócił do przerwanej czynności.

Odkryłem tą umiejętność jeszcze podczas wakacji. Sądzę, że dzięki niej mogę liczyć na udane negocjacje z przeciwnikiem np. odwlec go od pomysłu pojedynku czy ataku na kogoś z kim ma on na pieńku. W praktyce posłużyłem się tym gdy mój przyjaciel Ronald Weasley chciał „zemścić” się na swoich braciach za pomalowanie jego pokoju na wściekle żółty kolor. Miał plan, aby do szamponu swoich braci dolać pewien specyfik, który miał za zadanie przefarbował im włosy na platynowy blond. Przekonałem przyjaciela, aby tego nie robił, bo jakby zemścił się na Fredzie i Georgu to nie prędko poskładał by się po ich odwecie. Dzięki temu Ron uniknął kłopotów zwanych „ Fredem i Georgem”. Natomiast innym przykładem użyteczności tej umiejętności jest przekonanie kogoś do swojej racji. Przykładowo weźmy sobie np. takiego Rona co jest pewny tego, że uda mu się zasnąć na lekcji wróżbiarstwa przy pierwszym stoliczku (pamiętajmy, że w Sali od wróżbiarstwa nie było ławek, a stoliki dop.aut) nie będąc zauważonym. A stawiając na szali punkty Gryffindoru, lepiej było go przekonać aby dokonał tego nieco dalej od profesorki.
Umiejętność banalna, ale przydatna.
Na pewno mi się to przyda w przyszłości.

- Tak, ewidentnie odziedziczył to po Jamesie – lekki uśmiech wpełzł mu na usta - Zawsze tak robiliśmy na wróżbiarstwie. Po cholerę jeszcze uczą tego przedmiotu, jak nikt po sumach nie chce go kontynuować! – wzburzył się Black.

- Nie mam pojęcia. Z zażaleniami do Dumbledore’a – odparł Remus – Czytaj dalej. Chyba jesteś ciekawy co tam jeszcze chłopak odziedziczył, prawda?

Syriusz jedynie skinął głową i kontynuował.
            
                                                        „Niezwykłe szczęście”

Syriusz na ten tytuł uniósł lekko brwi nie przerywając czytania.

Tak. Ewidentnie zostałem obdarzony niekończącym się szczęściem (chodzi mi o wyjście cało z jakiejkolwiek sytuacji). Zawsze pakuję się w kłopoty, a raczej kłopoty odnajdują mnie. Jestem magnesem, a one metalowymi spinaczami. Co roku w coś się pakuję, ale zawsze wychodzę z tego cało. Nie wiem dlaczego, ale wolę to nazwać po prostu szczęściem. Raz nie mogłem dostać się na peron 9 i ¾, gdyż pewien skrzat mi to uniemożliwił. Zamknął przejście. Postanowiłem wraz z przyjacielem wziąć samochód jego ojca i pojechać, a raczej polecieć do Hogwartu. Pojazd pod koniec ekscytującej podróży nieco nam się zbuntował i wpadliśmy przez to w bijącą wierzbę. Cudem nic nam się nie stało… prócz urażonej dumy przez skrzyczenie przez profesora Snape’a i wyjca pani Weasley. Jeżeli miał bym opowiadać wszystkie historie gdzie szczęście mnie nie opuściło, nie wyrobiłbym się do gwiazdki. Dlatego podam tylko ten jeden przykład. Moim zdaniem ten dar, być może odziedziczony, jest dość przydatny. Nigdy na niego nie narzekałem.

Syriusz czytając ten fragment pracy co chwilę się śmiał lub wytrzeszczał oczy na wierzch. Pojechać, a raczej polecieć samochodem do Hogwartu?! Odwaga godna syna Huncwota. Mogło mu się coś stać! Harry umie prowadzić? Te pytania niezwykle nurtowały Syriusza. Remus miał te same odczucia.

- Harry napisał, że zwykle co roku w coś wpada. Ciekawe co tym razem się stanie. – zastanawiał się wilkołak.

- Wolę nie wiedzieć, Remi – rzekł Syriusz, wracając prędko do czytania.

                                                           „Wężomowa”

- Że co?! – krzyknęli nawzajem.

-A-ale j-jak? Przecież James i Lily…

- Nie mam pojęcia jakim cudem Harry umie coś… takiego. Czytaj dalej to może się dowiemy.

Według profesora Dumbledore’a jest to pewien „prezent” pozostawiony przez Voldemorta…

- Ach no tak… I nie boi się tego imienia. Mój chłopak – rzekł znowu dumnie Syriusz.

… tej pamiętnej nocy 1981 roku. Nie wiem w czym on jeszcze może być przydatny, ale w zeszłym roku dzięki temu uratowaliśmy wraz z Ronem jego siostrę Ginny. Wężomowa okazała się przydatna, również w pojedynku z Draconem Malfoy’em zeszłego roku, gdy napuścił na mnie węża. Wężomową odstraszyłem go, ale za jego usunięcie z podestu powinniśmy dziękować profesorowi Snape’owi.

Syriusz czytając to zdanie zmielił w ustach przekleństwo, które bez wątpienia było pod adresem mistrza eliskirów.

Wracając do umiejętności… nie wiem jak mam się do niej odnosić. Czuję, że nie jest moja. To dziwne uczucie nagle potrafić posługiwać się językiem, którego się przenigdy nie słyszało. Jednak przeczuwam, że kiedyś może mi się to bardzo przydać. Jeżeli jest możliwość rozwinięcia tego „talentu”, z ciekawości bym się tego podjął.
                             
                                                      Harry Potter

Remus i Syriusz trawili przed chwilą usłyszaną informację.

- Jakim cudem Harry jest wężousty? – krzyknął Syriusz.

- Czytałeś. Od Voldemorta. – odpowiedział mu Remus

- Przepraszam bardzo, ale czy ja jak na przykład kogoś trafiłem drętwotą, to ta osoba przejmowała po mnie niektóre cechy?! Nie! No to jakim cudem?!

- Pamiętasz słowa Dumbledore’a. Voldemort pozostawił w Harrym swoją cząstkę, która najwidoczniej zawierała część jego umiejętności.

Syriusz wzburzony, przytaknął.

- Wypracowania innych klas mamy już za sobą, ale musimy teraz przejrzeć te – wskazał palcem na stos rulonów – Ja biorę Gryfonów! – zaznaczył szybko Black.

- Jak sobie życzysz.

- Och, dziękuję. Jesteś taki łaska…

- Wiem, wiem, ale teraz skupmy się na pracy.

Syriusz lekko naburmuszył się, ale tak jak „poprosił” go Remus, wziął się do pracy. Stwierdził, że rola nauczyciela nie będzie jednak taka łatwa.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz