niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 8



 Ron zdecydował się pójść do Wood’a. Była świetna okazja do wkręcenia się do drużyny, więc dlaczego miałby nie skorzystać?
Okazja nadeszła w środę, trzy dni później. Mieli teraz dwa okienka, a po nich OPCM. Ron wraz z Harrym i Seamusem szli dziarskim krokiem na błonia gdzie Wood ze swoją paczką odpoczywał po trudnym dniu nauki.

-  Ron! Dostaniesz się! Trzymamy za Ciebie kciuki. – krzyknął do niego Dean z drugiego końca korytarza, przez co wszyscy zwrócili na niego uwagę.
Ron pokazał mu kciuk uniesiony w górę, ale mina przeczyła temu gestowi.

- Stary, spokojnie – klepnął go w ramię Seamus – jesteś najlepszym obrońcą jakiego widziałem. Harry też tak twierdzi, no nie?

Harry pokiwał głową z uśmiechem. Wierzył w swojego przyjaciela i był pewien, że Wood się nim zachwyci.

 Dziś było wyjątkowo ciepło. Piętnaście stopni pod koniec października było zaskakującą temperaturą. Chłopcy mieli na sobie wiatrówki, a pod nimi codzienny strój (czyli jeansy i jakiś T-shirt).
Wood w otoczeniu Angeliny Johnson, Katie Bell i Jacka Slopera stali koło szopy na miotły niedaleko boiska od quidditcha. Sprawdzali jakość mioteł oraz decydowali kto jaką miotłę weźmie na najbliższy mecz ze Slytherinem. Angelina swojej nie miała, więc musiała grać na jednej z tych lepszych mioteł hogwartu, a mianowicie Księżycowej Brzytwie. McGonagall pozwalała swoim podopiecznym na testowanie mioteł przed rozgrywkami oraz na małe podrasowanie ich, ale tak aby nie łamać zasad quidditcha. Było zezwolenie na małe poprawki, ale nie na zaklęcia wspomagające. Grać trzeba było tak jak się wyuczyło, a nie dzięki samym zaklęciom. Oliver jako spec w tych sprawach miał plan. Chciał zmienić kąt ustawienia  rózg (inaczej mówiąc gałązek), aby miotła szybciej latała i miała lepszą zwrotność. Dzięki temu były większe szanse na wygranie meczu, ale to będzie gra ze ślizgonami, więc wszystko jest możliwe. Te poprawki były w zakresie dozwolonym, gdyż nie używało się do tego magii. Ustawienie rózg było robione ręcznie. Można też było zmienić ich rodzaj np. z bijącej wierzby na modrzew, ale za zgodą dyrektora.
Wood pracował nad Księżycową Brzytwą Angeliny. Zmienił ułożenie gałązek, wypielęgnował miotłę specjalnym specyfikiem ze „Sklepu Błyskawicznej Naprawy” gdzie nie tylko naprawiało się miotły, ale można było zaopatrzyć się w sprzęt do ich pielęgnacji.

- Wiesz, jeszcze tylko wypolerujemy trzon i Brzytwa będzie gotowa – Oliver posłał dziewczynie uśmiech – A ty Katie? Masz już jakąś na oku?

Brązowowłosa pokręciła głową.

- Waham się pomiędzy Kometą, a Zmiataczem.

Wood zerknął na miotły.

- Ja na twoim miejscu wziąłbym Zmiatacza. Fred i George na nich grają i stwierdzam, że są całkiem przyzwoite – poradził koleżance – Ale Kometa też jest dobrą miotłą. Latałem na niej gdy byłem na trzecim roku. Dość szybka i zwinna, ale Zmiatacze ewidentnie są lepsze.

Katie przeskanowała schowek swoim brązowymi oczami i zdecydowała.

- Biorę Zmiatacza.

Wood rozpromienił się i klasnął w dłonie.

- Rózgi są pod dobrym kątem, nie zniszczone, jedynie trzeba je nasmarować płynem do pielęgnacji gałązek. Trzon trochę wypolerować i gotowe – wziął buteleczkę z płynem i wtarł go w gałązki. Katie wzięła szmatkę i wypolerowała trzon. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Do Wooda zbliżali się Harry, Ron i Seamus.

- Cześć Wood! – zawołał Harry – Mamy pewną sprawę.

Oliver przeniósł na niego wzrok.

- Coś się stało? – zapytał oddając Zmiatacza Katie.

-Na szczęście nic strasznego, ale – położył rękę na ramieniu Rona – znalazłem nam obrońcę – Wood wybałuszył oczy – Wiem, że próbowałeś coś wykombinować i grać na dwóch pozycjach, ale teraz już nie będzie to potrzebne.

- Naprawdę? To świetnie, ale i tak muszę Cię przetestować. Masz teraz chwilkę? – zapytał uradowany.

- Emm tak, mam.

- Super! – pociągnął zdrętwiałego Rona za rękaw i pociągnął na boisko Quidditcha

- Masz miotłę, prawda? – spytał z nadzieją siódmoroczny – Już dwie osoby z naszej drużyny mają hogwarckie i trzeba je co chwilę naprawiać.

- Tak mam. Seamus ją trzyma – wskazał na kroczącego za nimi kumpla z dormitorium.

- Ach, to bardzo dobrze. A jaki model jeśli można wiedzieć?

- Zmiatacz.

Oliver pokiwał głową. Kolejna dobra miotła.

- No! Wzbij się i zrób kilka kółek – zarządził kapitan drużyny gdy znaleźli się na boisku – Potem gdy skończysz podleć do obręczy i spróbuj obronić moje strzały, okej?

- Jasne – powiedział zestresowany Ron. Robiąc czwarte kółko, zdecydował się podlecieć do bramek. Nagle usłyszał.

- Dajesz Ron! Wierzymy w Ciebie – wydarł się Harry z Seamusem, którzy siedzieli na trybunach.

Rudzielec z szalenie bijącym sercem popatrzył na Wooda, który wziął kafla i kierował się w jego stronę. Musi obronić! Inaczej zawiedzie Harry’ego i resztę gryfonów również.

Kafel już był w powietrzu i leciał w stronę chłopaka z zawrotną szybkością. Z przypływu adrenaliny Ron obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i odbił kafla rózgami miotły.
Harry i Seamus wiwatowali na trybunach co wyglądało dość komicznie.
Wood na tym nie poprzestał. Wykonał jeszcze z dziesięć rzutów z różnych stron. Ron obronił bramkę za każdym razem.
Po piętnastu minutach wylądowali na ziemi.

- Świetnie sobie poradziłeś – pochwalił go Wood – Ale jesteś pewien,  że na boisku nie dostaniesz pietra? – zadał pytanie kontrolne, chociaż już był pewien co do swojej decyzji.

Rudzielec przełknął ślinę.

- Może i był stres, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, abyśmy wygrali.

Oliver pokiwał głową. Chłopcy ze zniecierpliwieniem oczekiwali odpowiedzi kapitana.

- Cóż… zostało mi jedynie poinformowanie Cię, że następny trening już jutro o piętnastej– wyszczerzył się do zszokowanego chłopaka. Klepnął go w ramię – Gratuluję! Jesteś w drużynie.

Chłopaka zatkało.

- Serio?! – krzyknął Ron – Na brodę Merlina, jestem w drużynie!!! – podbiegł do Harry’ego i potrząsnął nim – Jestem w drużynie, kumasz to stary?!

Harry zaśmiał się

- No kumam kumam.

Ron zaczął skakać z radości.

- Jestem obrońcą!! – wydarł się na całe boisko, a potem wybuchnął śmiechem jak reszta chłopaków.

- Chodź ze mną teraz do szatni, dam Ci strój - zakomunikował Oliver

- Tak jest kapitanie – powiedział szybko Ron i wyprzedzając Wooda pobiegł do szatni. Harry i Seamus szczerzyli się do rudzielca ciesząc się razem z nim.

******************

 Syriusz i Remus kierowali się teraz w stronę gabinetu Albusa Dumbledore’a. Byli wezwani z powodu dementorów.

- Och, jesteście już – powitał ich dyrektor.

W gabinecie byli nie tylko oni. Zaproszeni przez Albusa byli również pozostali nauczyciele. Usiedli na wskazanych miejscach.

- Z pewnością jesteście ciekawi dlaczego was tutaj wezwałem – rozpoczął Albus – Jak widzicie, minął już miesiąc, a nawet dwa, a dementorzy nadal są na terenie hogwartu. Ministerstwo nakazało nam gościć je do przerwy świątecznej – wśród nauczycieli rozniósł się pomruk niezadowolenia – obiecano nam, że obecność tych magicznych stworzeń nie będzie nam sprawiała problemu, ani nie będziemy jej odczuwać na własnej skórze.
Minerva McGonagall wykorzystując przerwę w zdaniu zapytała się.

- Byłeś wzywany do Ministertwa Albusie?

Dyrektor pokiwał głową.

- Owszem i zostałem tam poinformowany o zaistniałej sytuacji, próbowałem zmienić ich decyzję, a mianowicie argumentem, że obecność tych istot jest jednak odczuwalna. Przez nie pogoda jest coraz chłodniejsza i rozgrywki quidditcha są co chwile przesuwane. Ministerstwo stwierdziło, że nie zmienią swojej decyzji.

- Czyli możemy pożegnać się z Quidditchem w tym semestrze. – bardziej stwierdził niż zapytał Remus.

- Niestety tak, jednakże mecz Gryffindoru i Slytherinu się odbędzie. Według moich pewnych działań pogoda w ten dzień nie będzie dokazywać, więc nie mam przeciwwskazań do gry tego dnia – oznajmił tajemniczo Albus.

McGonagall wypuściła powietrze z ust.

- Dzięki Merlinowi! Semestr bez meczu byłby fatalny – stwierdziła uradowana nauczycielka.

Rolanda Hooch zaśmiała się.
- Minervo, wszyscy wiemy jak ty lubisz rozgrywki Quidditcha –nauczyciele parsknęli śmiechem, prócz zawsze ponurego Snape’a, który wyglądał na niezadowolonego z przybycia tutaj. Zapewne wolałby sterczeć nad swoimi eliksirami i obmyślać plan pt. "Jak zabić gryfonów, aby nikt się nie dowiedział?"

- Czy to już wszystko dyrektorze? – spytał niskim, znudzonym głosem.

- Tak, myślę, że to już wszystko na dziś. Chciałem wam tylko przekazać tą informację abyście znali powód dłuższego urzędowania dementorów u nas. Jednocześnie będziecie mogli poinformować o tym swoich uczniów – oznajmił Albus – dziękuję za przybycie.

- Do widzenia dyrektorze – powiedzieli profesorowie i opuścili gabinet Dumbledore’a.

-To jak Remus? Idziemy pokibicować gryfonom? – zapytał przyjaciela Syriusz.

- Tak, z chęcią obejrzę zaciętą grę Slytherinu i Gryffindoru.

Syriusz westchnął.

- Jak ja dawno nie grałem w quidditcha.

Kąciki ust likantropa uniosły się.

- Pewnie byś sobie z chęcią polatał, prawda? – zapytał

Syriusz pokiwał energicznie głową.

- Nawet nie wiesz jak bardzo.

- To dlaczego nie pójdziesz w weekend na Grimmauld Place? Przecież twoja miotła tam została, a teraz możesz ją z łatwością wziąć – Remus zmarszczył brwi. Nie rozumiał dlaczego przyjaciel unika odwiedzania swojego (no cóż) domu.

Syriusz odwrócił wzrok i nie odpowiedział na pytanie.

- Coś się stało? – zmartwił się Remus.

Cisza.

- Syriusz?

-Ech, nic się nie stało, po prostu nie lubię tam przebywać. Po moim schwytaniu przez aurorów dwanaście lat temu moje rzeczy zostały tam przeniesione. Przecież mogły swobodnie zostać w moim wynajętym mieszkanku w dziurawym kotle, ale nie! Ministerstwo musiało sobie ubzdurać, że moje rzeczy muszą zostać w rodowym domu Blacków pod nadzorem zakonu – naburmuszył się.

Remus westchnął.

- Słuchaj, wiem jak bardzo nienawidzisz tego miejsca. Twój ojciec i matka już nie żyją, więc nie masz się czego bać.

- JA SIĘ NIE BOJĘ! - oburzył się.

- To jak wytłumaczysz swoją niechęć do zabrania stamtąd swojej miotły?*

Syriusz zamilkł i wzruszył ramionami.

- Tak myślałem – Remus pokręcił głową – Wiem, że Cię tam źle traktowano – twarz Blacka stężała – i uciekałeś do Potterów podczas świąt, ale teraz masz szansę na nowe życie – widząc niewzruszonego Syriusza dodał – mogę pójść tam z tobą jeśli chcesz – Syriusz skinął lekko głową na znak zgody.

- To nie tak, że się boję – odparł – Tylko po prostu nienawidzę tego domu. To właśnie tam moje życie coraz bardziej staczało się na złe tory.

Remus chrząknął.

- Rozumiem. Pamiętasz słowa Rogacza, gdy kolejny raz uciekłeś do niego z podkulonym ogonem? – Łapa na to określenie rzucił ostre spojrzenie Lunatykowi – Powiedział, że najlepszym sposobem na zwalczanie lęków jest stawanie przed nimi twarzą w twarz.

- Doskonale pamiętam te słowa – mruknął Syriusz – Lecz uwierz mi, to wcale nie jest takie proste. Mówić to można sobie wiele, ale zrobić tak… jest niezwykle trudno.

- Pomogę Ci – zadeklarował – Po coś zostałem na tym świecie, prawda? – uśmiechnął się lekko.

- Dobrze – westchnął – Chodźmy już lepiej. Mamy zajęcia z Harrym.

Będąc na miejscu zastali czekających na nich uczniów. Skierowane na nich były czekające i ciekawe spojrzenia pełne radosnych iskierek.
Remus zaprosił ich gestem do klasy i wraz z Syriuszem rozpoczęli zajęcia.
Dzisiaj zajęli się zaklęciami obronnymi. Trzy czwarte lekcji nauczyciele planowali przeznaczyć na ćwiczenia praktyczne. Jednakże na początku trzeba było omówić jakich inkantacji będą się uczyć.

- Zaklęcia obronne. Służą do utworzenia tarczy między sobą, a mknącym w naszą stronę zaklęciem. Takich zaklęć jest niezliczona ilość, ale na naszych zajęciach poznacie te, które z pewnością przydadzą się w waszym życiu. Czy znajdzie się ochotnik, aby nam powiedzieć jakie zna zaklęcia tarczy bądź ochronne? – zapytał Syriusz. Parę osób podniosło ręce. Profesor wybrał najbliższą mu siedzącą osobę.

- Prosimy Panie Potter.

Chłopiec chrząknął.

- Protego, Protego Horribilis, Salvio Hexia i z tego co wiem, to jest jeszcze Repello Mugoletum.

Profesorowie kiwnęli z uznaniem. Zwłaszcza Syriusz. Miał ochotę uściskać chłopaka, gdyż rozpierała go ogromna duma. Jego chrześniak taki mądry!

- Ma pan szeroką wiedzę na ten temat panie Potter. Dziesięć punktów dla Gryffindoru – rzekł zadowolony Remus – Pan Potter wymienił większość zaklęć chroniących, lecz tylko niektórych z nich będziemy się uczyć w tym roku. Mianowicie chcemy z wami przećwiczyć dzisiaj zaklęcie Protego, jednakże zachęcam do poćwiczenia innych zaklęć z tego zakresu.

- Czy ktoś wie na czym polega to zaklęcie, prócz pana Pottera? – zapytał uczniów Syriusz.
Mniej niż połowa podniosła rękę. Remus wskazał na jakiegoś ślizgona, aby nie oskarżono ich o dyskryminację domu węża.

- Protego wywołuje przeźroczystą tarczę odbijającą wszelkie zaklęcia i uroki – odpowiedział zwięźle.

- Dokładnie, pięć punktów dla Slytherinu – to wywołało lekki uśmiech na twarzy chłopaka.

-Przejdźmy może do praktyki.

********
 Harry wykonał ruch różdżką i tarcza ukazała się w pełnej okazałości. Chłopak w wakacje przeczytał parę książek z dziedziny obrony, transmutacji i zaklęć, które dostał na urodziny od przyjaciół dlatego nie sprawiało mu to większego problemu jak niektórym osobom. Hermiona z jej zażartością i ambicją bardzo przykładała się do ćwiczeń i dzięki radom nauczycieli, coraz lepiej sobie radziła.
Ronald natomiast starał się jak mógł. Według Syriusza wykonywał zbyt mocny ruch ręką, co teraz starał się poprawić.

- Za mocno, za mocno! – powiedział kolejny raz Syriusz – musi pan to wykonać z mniejszą siłą. Ruch dobry i wymowa również, ale wciąż za mocno.
Ron pokiwał głową.
U innych szło też nienajgorzej. Neville raz rzucił zaklęcie poprawnie, lecz przez podekscytowanie tarcza jak się pojawiła tak i zniknęła. Niezadowolony próbował dalej. Draco Malfoy natomiast ze znudzeniem patrzył na wysiłki swoich goryli i kpił z ich umiejętności.

- Wiesz co Goyle? Coraz bardziej się dziwie, że ty jesteś z czysto krwistej rodziny. Radzisz sobie gorzej niż ten zdrajca krwi Weasley oraz oferma świata Longbottom. Cud, że Ollivander znalazł dla Ciebie różdżkę. 

Goyle poczerwieniał z zażenowania, ale nie odciął się Malfoyowi. Jego rodzina była wyżej ustawiona od Goylów i dzięki tej „przyjaźni”, według ojca Gregory’ego, Goylowie mają szansę na poprawienie swojej sytuacji. Przymusowe przyjaźnie były codziennością w Slytherinie, lecz tylko garstka była temu przeciwna. Ślizgoni znani są z działania na korzyść i dla interesów.

- Świetnie sobie poradziliście. Cieszymy się, że podołaliście zadaniu. Waszą pracą domową będzie opisanie działania protego, w jakich okolicznościach go używać oraz skutki zaklęcia. Dziękujemy wam bardzo – powiedział do młodzieży Syriusz – Gryffindor jak i Slytherin dostają po dwadzieścia punktów – dodał z uśmiechem na twarzy.

Usłyszawszy dzwonek uczniowie wybiegli na korytarz.
Remus i Syriusz z westchnięciem udali się do swoich kwater.
Mieli teraz godzinę wolną, lecz będąc już w kwaterach zauważyli karteczkę na stoliku od kawy.

          Profesor McGonagall miała pilną sprawę do załatwienia. Prosiłbym was o patrolowanie korytarza na parterze po waszych zajęciach z trzecim rocznikiem.
                           Albus Dumbledore

- Ech, no to nici z kawy i ciasteczek – mruknął niezadowolony Syriusz siedzący na kanapie – Ja nie chcę! – schował głowę w poduszki.
- Kawę możesz wziąć ze sobą w kubku – zaznaczył Remus – Też mi się nie chce, ale nie mamy wyjścia. To tylko piętnaście minut, chodźmy.
Syriusz z jękiem wyczarował kubek, przygotował sobie kawę i wyszli w kierunku parteru. Uczniowie co chwilę się przepychali i wołali kogoś.

- To trafiliśmy. Normalnie godziny szczytu – powiedział Syriusz trzymający kurczowo kawę. Bał się, że ktoś go szturchnie i wyleje mu napój.

- Panie Howkins to toaleta dla dziewcząt, nie dla chłopców! – krzyknął Remus – Merlinie, widać przecież ewidentną różnicę między kółkiem, a trójkątem – powiedział do Syriusza.

Ten zaśmiał się i upił łyczek kawy.

- A patrz na tego – rozbawiony wskazał na puchona próbującego poderwać krukonkę – Biedaczek nie wie, że takich się nie da poderwać. Chyba, że dasz im bon rabatowy do księgarni.

Zaśmiali się. Spojrzeli na kantorek Filcha.

-  Głupie bachory! Już mi stąd! Nie wolno! - zwracał się do nich jak do zwierząt. Dzieciaki co chwilę kopały w jego drzwi albo przyczepiały do nich coś zabawnego i kompromitującego.

Coś im mówiło, że będzie to ciekawy kwadrans.



*Syriusz po zakończeniu edukacji w hogwarcie mieszkał w mieszkaniu w Dziurawym Kotle. Gdy uciekł z azkabanu i rozprawa na temat jego uniewinnienia zakończyła się, Remus wziął go do siebie. Syriusz kupił nowe ubrania, gdyż kategorycznie nie zgodził się na wzięcie czegokolwiek z domu rodzinnego. Podczas działalności Zakonu, kiedy Syriusz był jeszcze wolny, przychodził na Grimmauld Place jedynie w sprawie spotkań. Wykorzystanie domu Blacków jako kwaterę ZF zaproponował James, ku niezadowoleniu Syriusza
   
                                                                           ~~*~~

Dzisiaj też nieco spokojniej, ostatnio mam ochotę na pisanie takowych rozdziałów. Dodałam rozdział troszkę później, ale mam nadzieję, że nie sprawiło to problemu. Miałam lekturę do czytania, którą mam na jutro ._. 
W każdym razie, do niedzieli :D

17 komentarzy:

  1. Hej. Dzisiaj pierwsza. Rozdział fajny nic dodać nic ująć. Lubię takie spokojne rozdziały. Powiem tylko to: dziewczyna piszesz jak prawdziwy pisarz.życzę weny i do niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Elo wszystkim. rozdział nawet fajny... Mam pytanka kiedy pojawi sie żywa akcja, kiedy stanie sie coś z Harrym i najważniejsze kiedy syriusz powie wreście harremu że jest jego ojcem chrzestnym??? życzę weny i pewnie do niedzieli. pozdro Igor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siema Igor! Cóż, na pewno się dowie, zapewniam, ale gdyby tak nagle się dowiedział to wg mnie byłoby ... "kitowo" i za szybko. Zapewniam, że jeszcze troszkę poczekacie na ten moment. Żywa akcja... myślę nad tym. Coś stanie Harry'emu... masz na myśli coś drastycznego czy potłuczenie na meczu quidittcha? To i to fajne xd W dalszych rozdziałach na pewno coś takiego się pojawi. Tylko nie wiem jeszcze czy Harry'emu czy komuś innemu. Muszę to wszystko sb poukładać. Mam większośc już rozdziałów zapisanych na lapku i piszę dalej mając plan na dalszą fabułę. Nie zapewniam na 100%, że Harry oberwie niebawem jakimś zaklęciem i coś mu się stanie. Musi mieć to skład i ład. Uwielbiam czytać opowiadania, w których coś się dzieje. Jednakże samemu tak pisać jest nieco trudniej, bo masz tysiące pomysłów na raz aby coś nowego wtłoczyć. Pozdrawiam i do niedzieli ;)

      Usuń
    2. spoko. po prostu nie mogę się doczekać nastepnych rozdziałów. a podczas świąt też będziesz dodawać rozdziały co niedzielę? czy częściej?

      Usuń
    3. Co niedzielę ;) Chcę przez cały czas się tego trzymać i nie wypaść z rytmu.

      Usuń
  3. Cześć. Rozdział mi sie podoba. :D Mam nadzieje że akcja pojawi sie w najblizszych rozdziałach. Domyslam sie że Remus ma dziewczynę, nie wiem tylko co z Peterem?? Myślę że sie ujawni, ale to tylko moje rozmyślania. Moja rada: nie przestawaj pisać tego bloga a daleko zajdziesz. Pozdrawiam i zyczę bardzo duzo weny. Agnes

    OdpowiedzUsuń
  4. powiem tylko tak o rodziale.. JEST GENIALNY.. życzę weny i pozdrawiam serdecznie z zimnej wioski na Podlasiu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Rozdział ciekawy nie powiem. Moja recepta abys pisała jeszcze lepiej: pisz dalej regularnie i nie przestawaj tego robić bo dobrze ci to wyjdzie. Mam nadzieje że rozdział dodasz w niedziele. pozrawiam i życzę weny. Agnes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za receptę :D Staram się jak mogę. Niedługo przerwa świąteczna i więcej wolnego czasu. Wtedy moja wena się rozwinie, gdyż pod presją szkoły jej część umyka na lekcjach w szkole. Tak bardzo chcę napisać takie BUM! I chcę to zrobić podczas przerwy św. Dziękuję za rady, pozdrowienia i miłe słowa. Pozdrawiam, Cennetyn Black :D

      Usuń
  6. juchuuuu... rozdział mega!!!! Miał ochotę uściskać chłopaka, gdyż rozpierała go ogromna duma. Jego chrześniak taki mądry! (Syriusz) powiem ci tak syriusz to moja druga ulubiona postać (po harrym) i ty takie fajne teksty do niego dajesz że po prostu lepiej od Rowling. zachowanie syriusza (takie jak ty piszesz) jest po prostu świetne, bardzo mi sie to podoba. pisz tak dalej :))))))))))) pozdro Arek ps dodja wiecej akcji a twój blog to będzie jak wisnia na torcie albo jak marzenie z bajki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hey Arek! Jak miło, że wpadłeś xD Cieszę się, że Ci się podoba :D Zapewniam, że staram się z całych sił, aby nie wiało nudą. Również lubię takiego Syriusza, ale czasem moje serce podbija również jego mroczniejsza strona, gdzie jego postać jest pełna mroku, tajemniczości i pewnego piękna, które ja dostrzegam (nwm czy tylko ja tak mam :P). Do niedzieli, Cennetyn Black :D

      Usuń
  7. Hej...boskie :*
    Jesteś taka utalentowana -> zazdro :)
    Wysoko podnosisz poprzeczkę! Nie spodziewałam się,że aż do takiego stopnia ! Nie będę tutaj się rozpisywać o historii,ponieważ nie ma sensu, po co opisywać coś, do czego zawsze można na internecie wrócić. Talent jest ,konto na Blogger jest, czego więc brakuje? Ja bym nic nie zmieniała,wszystkie rozdziały są świetne!Pisz, pracuj i pamiętaj,że ...Harry Potter to Twoje życie...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :"). No ba, że życie xD Cały świat :P Ty też masz talenty siostra :* udowodnię Ci w sql :D

      Usuń
  8. rozdział świetny. pisz tak dalej. :) nie mogę się już doczekać niedzieli. do zobaczenia ps ciekawe o czym będzie nastepny rozdział ;). wiem trzeba być cierpliwym :) życzę weny i pozdro

    OdpowiedzUsuń