niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 12

Cześć! 

Ślęczałam nad nim 5h i mam ogromną nadzieję, że nie na marne (jak nie to się uduszę i powieszę przy stawku jak babka z "Obecności") . Postawiłam w nim (rozdziale) troszkę na przemyślenia i smutniejszą atmosferę, ale nie sądzę, że zniszczy to charakter HPiŁL. Wręcz przeciwnie - doda mu "smaczku". Dzięki za komentarze, one są dla mnie jak krew dla wampira :3. Kończąc (bo jak zacznę to nie przerwę) oświadczam, iż sprawdziany dobrze mi poszły :D 

No i jak zawsze,  zapraszam do czytania....

                                                     
                                                   ***



 Horyzont rozjaśniły promienie jesiennego słońca. Chmury przyćmiły niebo w dziewięćdziesięciu procentach i wyglądało na to, że miało się rozpadać.
Na parapecie w oddalonym od sal lekcyjnych korytarzu siedziała pewna postać. Skulona, w czerwonej piżamie z kubkiem gorącej czekolady w dłoniach.

 Dzisiejszego dnia chandra zaatakowała Złotego Chłopca.
Z nostalgią przyglądał się budzącym do życia błoniom. Coraz to grubszy szron zanikał pod wpływem promieni słonecznych, a ostatnie klucze ptaków na niebie znikały za Zakazanym Lasem.
Był to poranek 31 października, rocznica śmierci Lily i Jamesa Potterów, zamordowanych przez Lorda Voldemorta w Dolinie Godryka. 
Harry nie płakał. Nie potrafił. Nie pamiętał swoich rodziców. Znał ich tylko z fotografii, z opowieści Hagrida i zwierciadła Ain Eingarp. Czuł jedynie niewyjaśnioną pustkę.
Korytarze przystrojone w lampiony z dyni i ozdoby na Halloween nie robiły na nim wrażenia. Patrzył na nie bez jakichkolwiek emocji. Ostatni dzień października nie był dla niego dniem zabaw.
Nie wiedział jednak, że nie tylko dla niego.

************************

 Syriusza od rana opuściła chęć zemsty na Remusie po spojrzeniu na kalendarz nad biurkiem.
Obiecał sobie, że nie będzie histeryzował ani płakał. Jest dorosły. To było trzynaście lat temu…
Westchnął i podszedł do barku. Ognista pomoże. Na moment zapomni o… tym, a jego uwaga skupi się na piekącym od trunku gardle.
Spojrzał na drzwi od sypialni przyjaciela. Wrócił około pierwszej w nocy i od razu wymęczony skierował się do łóżka, nawet nie zdejmując butów.
Syriusz będący wtedy jeszcze wściekły na Lupina otworzył mu na noc okno na oścież, a zaznaczmy, że temperatura w nocy nie sięga więcej niż dwóch stopni na plusie. Zalety Szkocji. Dodatkowo go jeszcze odkrył, tak aby rano obudził się skostniały i obolały.
Słychać było jego delikatne pochrapywanie. 
Syriusz postanowił pójść na spacer po zamku. Był weekend, więc nie musiał się obawiać spóźnienia na własne zajęcia.
Szedł przed siebie, bez jakiegokolwiek celu. Będące na jawie obrazy patrzyły na niego uważnie i odprowadzały namalowanym wzrokiem w dalszą część chłodnego, kamiennego korytarza. Znajdował się teraz na drugim końcu zamczyska, w jakimś opuszczonym miejscu. Można by go nazwać półokrągłym, malutkim dziedzińcem wewnątrz zamkowym. na którego końcu był mały balkon wyglądający na nieodwiedzaną część błoni.
Jego uwagę przykuła pewna postać siedząca na parapecie jednego z okien.

- Harry?

Zaskoczony chłopak spojrzał na mężczyznę stojącego parę metrów od niego. Wstał z parapetu i posłał mu przepraszający uśmiech.

- Przeprasza. Wiem, że nie powinno mnie tu być.

Black uśmiechnął się.

- Ależ nic się nie stało, jest weekend. Czas odpocząć od trujących życie reguł.

Z ust Harry'ego wyrwał się cichy śmiech.

- Szkoda, że tylko pan tak uważa.

Syriusz pokiwał głową ze zrozumieniem i usiadł na parapecie.

- Proszę, nie per pan – posłał mu uśmiech – Syriusz.

- Harry – odwzajemnił uśmiech i usiadł koło profesora – Można spytać co pana zaciągnęło do tak oddalonego miejsca w Hogwarcie? – wlepił w niego zaciekawione spojrzenie.

Black westchnął i spojrzał na wschód słońca.

- Zmartwienia.

Chłopak ściągnął brwi w zadumie.

- Co panu ciąży na sercu? – zapytał.

Mężczyzna zaśmiał się pod nosem.

- Ciekawski jesteś.

Harry zawstydził się i wymamrotał ze skruchą.

- Przepraszam, nie miałem zamiaru być wścibski.

Syriusz poklepał młodzieńca po ramieniu.

- Nic się nie stało. Jak byłem w twoim wieku też chciałem wiele rzeczy wiedzieć. No może pomijając historię magii i wróżbiarstwo – wyszczerzył się.

Na zewnątrz zaczęła unosić się mgła, na której widok Harry’emu zrzedła mina.

- No to nici z latania – mruknął niezadowolony.

Syriusz przeniósł wzrok na szybę.

- Ach, ta przeklęta mgła – pokręcił głową – Zawsze przeszkadza w lataniu.

- Był pan w drużynie quidittcha? – zapytał z jawnym zaciekawieniem.

- A jakże! Grałem na pozycje pałkarza. Do dziś pamiętam moje krwiaki po tłuczkach. To były wspaniałe czasy – westchnął i klapną dłońmi w uda – Ciekawi mnie jedna rzecz… co Ciebie skusiło by zaszyć się w takim kącie? I to z samego rana.

Chłopak wzruszył ramionami.

- Również zmartwienia.

Syriusz zamilkł na chwilę, by pomyśleć.

-31 października. – bardziej stwierdził niż zapytał.

Chłopak pokiwał głową.

- Wiesz… - zaczął mężczyzna – Gdy nadchodzi taki dzień, który ja nazywam czarną dobą, trzeba się wyciszyć, porozmawiać z kimś bliskim – napotkał spojrzenie trzynastolatka – Ja tak robię, jednakże zazwyczaj tą rozmowę przekładam na późny wieczór – kąciki jego ust uniosły się lekko – Pomaga. Prawie tak samo jak czekolada Lunatyka.

Lunatyka? – pomyślał Harry.

Harry udał, że nie słyszał ostatniego wyrazu wypowiedzi nauczyciela.

- Ma pan rację – przełknął ślinę i wziął głębszy oddech – Mam przeczucie, że jest tu pan z podobnego powodu co ja.

Czasem żałuję, że jesteś tak bystry jak twoja mama. Mogłem nie pomagać Rogaczowi w podrywaniu Lily.

Syriusz westchnął i popatrzył na chłopaka.

- Jesteś strasznie inteligentny, aż za bym powiedział.

Harry zachichotał i wzruszył ramionami.

- Przykro mi – oznajmił bez cienia skruchy.

Łapa pokręcił głową.

- Masz rację. Mam ten sam powód co ty by tu przebywać.

- Ten sam?

Black zastanowił się na moment i zdecydował się to wyjawić.

- Znałem twojego tatę, Harry – trzynastolatek wybałuszył oczy – I to nawet bardzo dobrze.

- Znał pan mojego ojca? – głos Harry’ego znacznie zadrżał.

Black odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy.

- Był moim przyjacielem.

Nastała cisza. Nie trwała jednak długo.

- Jaki był? – wyszeptał Harry upijając łyk czekolady.

Syriusz zatopił się we wspomnieniach.

James.

Roześmiany, radosny, pełny wigoru mężczyzna. Czarne, rozwiane włosy i iskrzące czekoladowe oczy, w których niejedna panna się zakochała. Był zdolny magicznie, czasem działał lekkomyślnie, lecz jeżeli chodziło o czyjeś życie był stanowczy i twardo stąpał po ziemi. To właśnie był James. To była jego cząstka, bez której stałby się nudny i bez wyrazu.
Syriusz spojrzał na Harry’ego i uśmiechnął się tak ciepło, że mógłby roztopić twarde i skostniałe od tysięcy lat góry lodowe.

- Twój tata był najwspanialszym człowiekiem, jakiego znałem. Miał wiele wspaniałych pomysłów, aby zabić nudę. Był skory do wyzwań rzucanym mu w twarz. Wiedz, że nigdy się nie poddawał. Wszyscy kojarzyli go z ogromnym pokładem odwagi i radości, która kipiała z niego jak mleko z garnka zostawionego na zbyt długi czas na ogniu. Zawsze mu zazdrościłem tej lekkości bycia. Nie bał się konsekwencji, przez co niektórzy uważali go za ryzykanta i niebezpieczną osobę – prychnął – Nie znali go tak dobrze jak ja, więc nie wiedzieli jaki był naprawdę – spojrzał na Harry’ego, który słuchał go bardzo uważnie i chłonął każde słowo jak gąbka wodę – Bardzo Cię kochał. Nawet nie wiesz jak bardzo – posłał mu lekki uśmiech i poklepał po ramieniu.
Chłopak wziął głęboki wdech i oddał uśmiech mężczyźnie. Był wdzięczny, że mężczyzna zgodził się wyjawić cokolwiek o jego rodzicu.
Zazwyczaj nauczyciele mówili tylko, że Harry jest do niego bardzo podobny, lecz nikt mu nie powiedział jaki był jego ojciec. Cóż, pomijając Snape’a, który wyzywał go od kanalii i idiotów. Tylko dlaczego? Dumbledore milczał na ten temat i odpowiadał mu tylko, że z tym powinienem zwrócić się do kogoś kto zna wszystkie szczegóły relacji mojego taty i profesora Snape’a. Jeżeli mój ojciec i Syriusz byli przyjaciółmi, to z pewnością profesor Black będzie coś na ten temat wiedział.

- Syriuszu – zaczął po krótkiej ciszy – Czy wiesz dlaczego Snape nie lubi mojego ojca?

Black westchnął i podrapał się po karku. Oczekiwał takiego pytania.

- Nie lubi… to za mało powiedziane. On go nienawidzi. Głupio to brzmi gdy używam czasu teraźniejszego, ale nawet po śmierci twoich rodziców, nienawiść Snape’a wobec niego nie zmalała ani o jotę. Wiesz dlaczego? Snape jest moim rówieśnikiem. Tak samo  jak twojego taty, Remusa czy twojej mamy. W czasach szkolnych można by rzec, że… - zamilknął na moment – Byliśmy młodzi, Harry. Nie widzieliśmy niczego złego w naszych postępowaniach. Gdybyśmy na niego tak nie naskoczyli… to może i byśmy się nigdy w życiu nie spotkali, nasze drogi by się nie skrzyżowały… Od pierwszego roku w Hogwarcie Snape i twój ojciec mieli ze sobą na pieńku. Nie polubili się – Syriusz spróbował ubrać to jakoś w słowa – Głównym czynnikiem ich takiej a nie innej relacji było również to, że James był w Gryffindorze, a Snape w Slytherinie. Dobrze wiesz, że te domy niespecjalnie się ze sobą dogadują. – chłopak przytaknął, że rozumie – Zaczęło się od drobnych sprzeczek. Trwały one przez wszystkie lata nauki. Później dochodziło do przykrych żartów. Byłem przyjacielem twojego ojca, Remus też, więc i my podchodziliśmy wrogo do ślizgona. Nie było to jednostronne. On też dokonywał zemst, które albo kończyły się w skrzydle szpitalnym lub kolejnymi atakami. Wiesz… Snape widzi w tobie Jamesa. Jego wroga. Jesteś młodszy, nie możesz temu jakoś szczególnie zaradzić, więc jest to dla niego idealna okazja do zemsty na Jamesie.

Harry pokiwał głową i z lekką irytacją upił resztkę gorącej czekolady.

- To idiotyczne – zbulwersował się – Dlaczego ja mam obrywać za coś co było kiedyś? Nie moja wina, że ich relacje były takie a nie inne. Zachowanie Snape jest trochę dziecinne, nie uważasz tak Syriuszu?

Łapa skinął głową.

- Również tak uważam. Jednakże to Snape. Zawsze wzbudzał negatywne uczucia, przez co nie był zbytnio lubiany. – Łapie przed oczami mignął obraz uśmiechniętej Lily rozmawiającej ze ślizgonem, jednakże szybko zakopał ten widok w dalekich odmętach swojego umysłu – Powiem Ci jedną rzecz… zemsta zawsze przyćmiewa racjonalne myślenie – jak w moim przypadku dopadnięcie Peter’a – Nie mówię, że powinieneś go zrozumieć, ale najlepiej by było jakbyś nie reagował na jego zaczepki. To jego i twojego ojca kłótnia. Nie musisz przez nią cierpieć.
Na zegarze wybiła siódma. Dźwięk rozniósł się po korytarzach zamku informując innych o rozpoczęciu śniadania, które trwało w weekendy do dziesiątej.

- Dziękuję – powiedział Harry, gdy razem kierowali się w stronę wieży Gryffindoru.

Syriusz uśmiechnął się i wzruszył lekko ramionami.

- Nie ma sprawy, Harry. Gdybyś czegoś potrzebował, pukaj śmiało.

- Dobrze – kąciki ust trzynastolatka uniosły się nieznacznie.

Będąc pod obrazem Grubej Damy napotkali Weasleyów, a mianowicie Rona i Percy’ego, którzy zawzięcie się ze sobą kłócili.

- Ty głupi kretynie! Jak mogłeś wygadać się mamie, że ja go zgubiłem! On sam uciekł! Wiesz jaką będę miał aferę podczas przerwy świątecznej?! To wszystko twoja wina! – darł się Ron na nienaturalnie wyprostowanego Percy’ego, który patrzył na niego z kpiną.

- Matka miała prawo wiedzieć. Wszyscy wiemy, że okłamałbyś rodziców mówiąc, że Parszywek został u hogwarckiego gajowego , bo bałbyś się reakcji matki i ojca – patrzył na Rona jak na jakiś niesmaczny kąsek – Powinieneś mi dziękować.

Ron aż zadygotał ze wściekłości która nim targała od początku rozmowy
- Dziękować? Dziękować?! Tobie?! Zarzucasz mi tchórzostwo, próbę kłamstwa, wrobiłeś mnie w tygodniowe odśnieżanie podjazdu i TY mówisz mi, że powinienem Ci dziękować? Ty łajzo! Jak ja Cię dorwę to normalnie… - Ron miał zamiar rzucić się na starszego brata lecz powstrzymał go żelazny uścisk na ramieniu.

Obrócił głowę i napotkał ciemnoszare spojrzenie profesora Blacka.

- Co się stało panowie? – zapytał spokojnie.

Percy wyprzedził młodszego brata w odpowiedzi.

- Staram się coś wytłumaczyć mojemu braciszkowi, lecz ten nie przyjmuje tego do wiadomości rzucając się jak wściekła mandragora, która zgubiła swoją doniczkę.

Ron wstrzymał oddech i drgnął, przez co uścisk na ramieniu wzmocnił się.

- Czy wymagało to traktowania swojego młodszego brata jak jakiegoś ułomnego? – Syriusz posłał Percy’emu chłodne spojrzenie.

Starszy Weasley obruszył się.

- Ależ ja wcale nie traktuję tak mojego brata profesorze.

Syriusz uniósł brwi w konsternacji, a potem zmieniło się to w ostre spojrzenie.

- Jednakże nalegałbym, aby nie traktował pan tak swojej jakby nie patrząc rodziny.

Percival omiótł spojrzeniem zebranych i obrócił się w stronę schodów.

- Dobrze, profesorze – powiedział z udawanym przejęciem. Przeniósł wzrok na Rona – Odejmuję Gryffindorowi dziesięć punktów za obrazę prefekta naczelnego – uniósł dumnie głowę i obrócił się do nich plecami schodząc po schodach. Stukot obcasów lakierek Percy’ego rozniósł się po pomieszczeniu.

Harry pokręcił głową i zwrócił się do przyjaciela. Odjął punkty nawet swojemu domowi. Fałszywy dupek.

- Stary, w porządku?

Ron wypuścił nerwowo powietrze z ust i pokiwał głową.

- Zawrę pakt z Fredem i Georgem. W święta odegram się na tym gnojku – na myśl o bracie jego twarz stężała, a z oczu strzelały błyskawice.

 Harry klepnął go w ramię.

- Ubiorę się i pójdziemy na śniadanie. Słyszałem, że mają być mleczne bułki i dżem malinowy – uśmiechnął się gdy twarz Rona rozjaśnił lekki uśmiech i spojrzenie głodnego wilka – Dziękuję za odprowadzenie Syriuszu.

Profesor skinął lekko głową puszczając przy tym oczko i pokiwał im gdy skierował się schodami na dół. Nie szedł prosto na śniadanie, lecz kierował się do swoich kwater.

- Harry – odezwał się Ron gdy ubrani i gotowi na śniadanie schodzili po schodach -  Co tak wcześnie robiłeś poza wieżą?

Czarnowłosy wzruszył lekko ramionami.

- Musiałem się wyciszyć – spojrzał przyjacielowi prosto w oczy – Wiesz… ostatni dzień października – zerknął uważnie na reakcję przyjaciela.

- Musiałeś się uspokoić, bo jutro już będzie listopad? – Ron spojrzał na niego niezrozumiale – 31 października… - główkował nad tym przez całą drogę do wielkiej sali. Będąc już przy stole zmarszczył brwi i spojrzał na nietoperze latające pod sufitem i na szkielety wiszące nad drzwiami wejściowymi. Nagle go oświeciło i spojrzał przepraszająco na Harry’ego, który pałaszował swoją bułkę.

- Na Merlina Harry, jak ja mogłem być tak głupi! – napotkał zdziwione spojrzenie przyjaciela. Zniżył głos do szeptu – Przecież to rocznica śmierci…. Twoich rodziców – jego oczy wyrażały smutek i zakłopotanie – Przepraszam! Nie mogłem skojarzyć daty.

Harry pokręcił głową i podał mu bułkę posmarowaną dżemem.

- Przecież nic się nie stało. Masz – wsadził mu w dłonie bułkę – Zjedz i pójdziemy polatać. Mgła mi nie straszna – uśmiechnął się.

Ron przyglądał mu się z lekką konsternacją, lecz po chwili szybko połączył fakty.

- Syriusz Ci pomógł – napotkał uśmiech przyjaciela – wspomógł Cię.

- Szybko na to wpadłeś – powiedział uszczypliwie Potter.

Ron szturchnął Harry’ego w ramie, gdy ten zaczął chichotać.

******************
 Syriusz wszedł do komnat i napotkał siedzącego na kanapie Remusa sączącego kawę z mlekiem. Z kominka dochodziły charakterystyczne trzaski palących się drew. Okna były zasłonięte ciemnymi zasłonami i jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był właśnie ogień.

- Schodzisz na śniadanie? – spytał Syriusz, który opadł koło Remusa na kanapę. Wziął do rąk bordową poduszkę i zaczął się bawić zamkiem poszewki – Są bułki mleczne. Zawsze je lubiłeś.

Remus oparł głowę o oparcie mebla i przymknął oczy.

- Nie mam ochoty na jedzenie. Kawa mi w zupełności wystarczy.

Syriusz przeniósł na niego swoje zmartwione spojrzenie.

- Więc teraz będziesz żył tylko dzięki kawie? – uniósł brew – i ty mi mówiłeś, abym nie rozpamiętywał tak dogłębnie tamtych lat – pokręcił głową – Mamy wolne, więc pomyślałem, że odwiedzimy dziś Grimmauld Place – napotkał pytające spojrzenie wilkołaka – kiedyś trzeba iść po tą miotłę. Nabrałem niebywałej chęci na latanie.

Remus odstawił kawę na stolik i spojrzał na Syriusza.

- Jest wyjątkowo gęsta mgła. Niebezpiecznie będzie w takiej pogodzie, a zaznaczam, że grasuje duża ilość dementorów.

Syriusz machnął na to ręką i rzucił w niego poduszką.

- Jeżeli nie jesteś głodny to chodź – podszedł do wieszaka i podał mu płaszcz – Idziemy.

- Teraz? – zdziwił się.

- No a kiedy?

***************

 Po półgodzinie i minucie kłótni kto teleportuje ich na miejsce znaleźli się na Grimmauld Place. Szli w górę ulicy, aż znaleźli się przed domami o numerach jedenaście i trzynaście.
Po chwili budynki rozstąpiły, a pomiędzy nimi pojawił się ten z numerem dwanaście. Najbardziej znienawidzony przez Syriusza.
Weszli uchylając stare, poharatane drzwi. Nic się tu nie zmieniło. Stara, odchodząca od ściany tapeta na korytarzu odstraszała nieproszonych gości, a powoli przepalające się żarówki w lampach migotały w brudnych i okurzonych kloszach. Kiedyś były tu lampy naftowe, a jeszcze wcześniej świece, lecz po marudzeniu stworka, że świeczki szybko się gasiły Dumbledore zlitował się nad nim i zarządził założenie żarówek.
Podłoga lekko skrzypiała, a pajęczyny w kątach były pełne złapanych i owiniętych w sieć much. Obraz matki Syriusza był przykryty jakąś szmatą, którą Stworek notorycznie ściągał. Syriusz jednym machnięciem różdżki znowu zasłonił portret i uciszył  go zaklęciem, gdyż był święcie przekonany, że jego matka za moment zacznie się drzeć i wyzywać ich od „zdrajców krwi” bądź „plugawych szlam”.

- Podejrzewam, że moje rzeczy znajdują się w piwnicy, albo w moim starym pokoju – rzucił Lunatykowi gdy po schodach skierował się do piwnicy. Zapach stęchlizny i kurzu uderzył go już na przy samym wejściu do pomieszczenia.

- Powinienem wymienić sobie skrzata, nie dość, że wredny i nieposłuszny to i sprzątać nie umie. Nie wiem co matka w nim widziała – mruknął do siebie.

- Ja pójdę na górę – krzyknął Lunatyk z parteru.

- Dobrze!

Usłyszał jak Remus wspiął się po schodach na piętro. W tym domu wszystkie dźwięki roznosiły się tak, że usłyszałbyś upadek szpilki z najwyższego piętra będąc w piwnicy.
Przewertował wszystkie kartony i odnalazł pewne nieotwierane pudło. Od lat z pewnością. Starł z niego kurz, przez co podrażniło go w nosie, aż w końcu kichnął.
Otworzył tekturowe wieko pudła i wsadził do niego ręce. Wyjął z niego stos fotografii związanych sznurkiem, jakieś zabawki, które pamiętał z bardzo wczesnego dzieciństwa i parę podartych trzewików. Nie było tego dużo. Przyjrzał się brązowemu misiowi, który stracił czarne guzikowe oczko i jego brudnym, miłym w dotyku uszkom. Pamiętał jak na jego oczach ojciec wydłubał temu misiowi oko i śmiał się ze zrozpaczonego pięcioletniego Syriusza, który długo płakał po wyrządzeniu krzywdy jego misiowi, Danny’emu. Odłożył go z powrotem i sprawdził co tam się jeszcze znajduje. Znalazł swoje dwa śpioszki z okresu niemowlęctwa. Zdziwiło go to, że matka tego nie spaliła. Wypatrzył też coś co bardzo go zaciekawiło jak i wezbrało w nim kolejne pokłady furii.

Sztylet ojca.

Pamiętał jak lubił nim karać swoje ofiary, czyli między innymi Syriusza. Zazwyczaj były to ostre i szybkie nacięcia policzka za niesubordynacją. Za większe przewinienia wbijał sztylet w dłoń i dodawał do tego mocny i pełny nienawiści cruciatus.
Pustym wzrokiem wpatrywał się w sztylet ze szmaragdowymi akcentami na rękojeści. Przejechał po nim palcem delikatnie zahaczając o ostry czubek ostrza. Westchnął i zawinął go w papier.

- Syriusz, mam ciuch…. – do piwnicy wpadł Lupin – Wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony.

Syriusz spojrzał na niego i worek który Remus trzymał w prawej ręce.

- Są tu twoje ubrania. Ministerstwo niespecjalnie przejęło się tym jak twoje rzeczy będą przechowywane. – Lunatyk uniósł wymiętolony i brudny wełniany worek - Tu jest dosłownie wszystko. Od butów po dzienniki, które z pewnością były przeglądane przez naiwne sekretareczki szefa biura aurorów – prychnął i położył ciężki worek na ziemię – niestety miotły nie znalazłem.
Black dyskretnie schował sztylet do kieszeni płaszcza i podszedł do kąta pomieszczenia.

- Tu jest – podniósł ją i pokazał Lunatykowi – mają szczęście, że nie powyłamywali rózeg. Zrobiłbym aferę w ministerstwie o zniszczenie mienia. Znowu pisaliby o mnie w gazetach.

- Już widzę te nagłówki: „Wściekły Black żąda odszkodowania za powyginane gałązki u miotły! Co na to szef biura Aurorów?”

Syriusz zaśmiał się.

- Black znowu wraca na pierwsze strony – mruknął do siebie – Chodźmy już stąd, to miejsce przyprawia mnie o mdłości – zarządził i wyminął Remusa w ciemnych dębowych drzwiach.

                                              ~~*~~

9 komentarzy:

  1. Heloł ;)
    Rozdział jest świetny, nie mogę się dowczekać kiedy Syriusz powie Harry'emu o rym, że jest jego ojcem chrzestnym :D
    Błędów się nie dopatrzyłam.
    Smutek w tym rozdziale jest namacalny ale uważam, że dobrze zrobiłaś pisząc go.
    Dziewczyna Remusa, niestety, nadal jest zagadką >_<
    Pozdro
    Nikita Evans

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Jak ja czekałam na twój komentarz (pierwszy z resztą). Nie ma błędów? Yay! To świetnie :)

      No, wybranka naszego wilkołaka nadal nieznana,
      Remus jak chce to potrafi zamilknąć na amen w pewnej sprawie :P Próbuję z niego coś wycisnąć, ale nieeee, milczy jak zaklęty. No cóż - uparciuch. Dzięki serdeczne :D Do następnego razu.

      Pozdro, Cennetyn Black :D

      Usuń
  2. Hej. Napracowałaś sie nad rozdziałem, nie ma co :). Szkoda tylko, że rozdział pojawi się za daw tygodnie.. Cóż. Nie mogę się doczekać gdy Harry sie dowie o Syriuszu, że jest jego ojcem chrzestnym i o tym jak zrobisz wielkie BUM. Rozpaczanie po Potterach udało to Ci sie. :). Nie moge sie doczekać nastepnego rozdziału. Życzę duzo weny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że Syriusz nie prędko wyjawi ten sekret Harry'emu, ale zapewniam, że stanie się to w jak najodpowiedniejszym momencie. Mam tą scenę już gdzieś napisaną tylko muszę tak potoczyć akcję, aby to się udało :D Dzięki stokrotne - rozdział 13 już pisany :] Miejmy nadzieję, że będzie on wspaniałą odpowiedzią na pytanie, które zadała pewna osoba (komentująca).

      No to - do zobaczenia za 2 tygodnie :) Miłych ferii (jeżeli już masz)!

      Pozdrawiam, Cennetyn Black :)

      Usuń
  3. Yyy...no no jest bosko, jak narazie to jestem z Ciebie dumna <3 nie mogę się doczekać aż przeczytam 13 rozdział.Aaa ...aj loff dis !! Huh, Ty wiesz, że jestem Twoją fanką, więc nie będę się tu rozpisywać jakiż masz talent. Twoje opowiadania nigdy nie są nudne. Życzę Ci powodzeń w każdym Twoim opowidaniu. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, a w razie niepewności Ci pomogę. J.K Rowling napewno chciałaby mieć taką artystkę u swego boku ^^
    Oh, gdyby ona Cię znała...
    Kc sister...wszystkiego co najlepsze. Lecę czytać 13 rozdział, bo tu zwariuję zaraz z niecierpliwosci. Ugh czuję, że będzie bosko jak dotąd !
    Największa i wieczna fanka
    Angie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angie <3

      Mogę coś powiedzieć? Rozpierniczasz system laska xd Uwielbiam twoje komentarze :D Ja u boku JKR? Merlinie, ile bym dała nawet za samo zdjęcie z nią :P Kc kc kc, KC Sis i dziękuję z całego serduszka za twoje komentarze :*

      Pozdro :D Julcia

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. ♥♥♥ Nawet nie wiesz jak ja chciałbym żebyś ją spotkała ♥♥♥ wiesz każdy by chciał, ale według mnie Tobie się należy najbardziej :**

    OdpowiedzUsuń