niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 19

Ykhm, ykhm...

Hej wszystkim! Jak tam testy gimnazjalne? Mam nadzieję, że dobrze :D
Niestety... nie udało mi się wstawić szybciej tego rozdziału (Przepraszam Gusiu :( ), dopiero wczoraj go dokończyłam - koleżanka wena podczas tygodnia miała mnie gdzieś i zrobiła sobie wakacje, ale jakoś tak w piątek mnie naszło i zdołałam wyrobić się na czas :)

Mam nadzieję, że się spodoba, komentarze mile widziane ♥ ! Ano i jakby ktoś pytał, następny rozdział już za dwa tygodnie, a dokładniej 8 maja. Mam nadzieję, że nie wyłapiecie w 19-stce zbyt dużo błędów językowych, interpunkcyjnych, ortograficznych (i Merlin wie jeszcze jakich), starałam się aby ich nie było.

Enjoy!

~~*~~


Bicie serca jest czymś niezwykłym.

Podczas gdy górują nad Tobą emocje, ono przyspiesza, bądź zwalnia powodując tym uczucie nie do opisania.

Coś fantastycznego – można by powiedzieć – lecz dla niektórych jest to rzecz przeklęta. Czymś co powoduje drgania, paraliż, strach i bezsilność.
Czasem gdy przestaje bić… staje się sądem ostatecznym. Czymś z czego cudem można ujść z życiem.

Tak właśnie czuł się trzynastolatek… chociaż trzydziestotrzyletni mężczyzna również. Czuł to bardzo, bardzo wyraźnie.

Syriusz trzymał kurczowo szczupłe ciało w ramionach i biegł. Przed siebie. Serce waliło mu jak szalone. Jakby zaraz miało wyrwać się mu z piersi i skonać na zakurzonej od pyłu ziemi. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy wybiegł na główną uliczkę i ignorując zszokowane spojrzenia ruszył sprintem do zamku.

Szlag by to trafił, że do Hogwartu nie można było się teleportować. W dodatku ktoś wymyślił coś takiego jak rozszczepienie. Boże, dlaczego?!

Zakrwawiony chłopak w jego ramionach ledwo co oddychał, lecz w jego bladej pięści nadal ściśnięta była różdżka. Ironio, Harry nawet w takim momencie pamiętał o pierwszej podstawowej zasadzie – nigdy nie rozstawaj się z różdżką.

Syriusz odnalazłszy chłopca o mało co nie upadł na kolana. Widząc taką ilość gruzu…

Opiekuj się nim – szepnęła Lily

Szept był tak wyraźny. Czuł smagnięcie włosów rudowłosej na swoim policzku. Pokręcił głową i warknął z bezsilności. Spojrzał na chłopca i prawie zapłakał wyduszając z siebie:

- Wybacz – łza pokulała mu się po policzku.  – Przeżyj to, błagam – szarpnął głową odgarnąwszy tym włosy z twarzy.

Już widział zamek. Nadzieję. Widział nadzieję.

Przebył dystans z niebywałą prędkością.
Wpadł do zamku wywołując tym niemałe zamieszanie. Usłyszał gwałtowne wciągnięcia powietrza przez gapiów, którzy jak machiny zrobili mu wolne przejście.
Wtargnął jak burza do skrzydła szpitalnego i krzyknął drżącym głosem.

- Poppy!

Kobieta wychyliła się zza drzwi swojego kantorka i o mało co nie dostała zawału. Szybkim krokiem podeszła do niego, wskazała na jedno z łóżek przy oknie i kazała się odsunąć.

- Sprowadź Severusa – rozkazała twardo, a następnie zajęła się chłopakiem. 

Rzuciła wiele zaklęć sprawdzających stan pacjenta.

- Ale… - zdziwiony zmarszczył brwi – Czy on przypadkiem nie był w Hogsmeade?

Poppy spojrzała na niego.

- Owszem – potwierdziła – ale wrócił już po pierwszych piętnastu minutach pod pretekstem migreny – skrzywiła się nieco. Nie podobało jej się zachowanie Severusa – Minerva musiała sobie sama poradzić. Ale teraz proszę, idź do niego, jego pomoc będzie bezcenna. Dobrze wiesz, że eliksiry będą w tej sprawie bardzo potrzebne.

Black bez sprzeciwu wykonał polecenie. Spróbował zapomnieć o swojej nienawiści do byłego ‘kolegi’ ze szkoły i wybiegł ze skrzydła szpitalnego. W mgnieniu oka znalazł się na schodach, a tuż potem w zimnych, a wręcz lodowatych lochach.
Wiedział gdzie są komnaty jego nemezis. Remus ostatnio mówił mu, że zapożyczał od Mistrza Eliksirów niezbędny specyfik na jego futerkowy problem.

Eliksir Tojadowy. Z ulepszoną formułą przez samego twórcę.

Dotarł na korytarz w którym znajdowały się komnaty Snape’a. Zapukał z impetem do drzwi i czekał głośno oddychając.
Drzwi otworzyły się gwałtownie ukazując czarną sylwetkę profesora.

- Black – wypluł z odrazą – Co psa sprowadza do mych skromnych progów – zastukał palcami we framugę drzwi i spojrzał na Syriusza wyczekująco.

Łapa zignorował zaczepkę i od razu przeszedł do sedna sprawy.

- Snape – starał się nie powiedzieć ‘Smarkerusie’, ale sprawa była tak poważna, że musiał się powstrzymać  – Pomfrey Cię woła, nie mamy czasu, nagły przypadek – powiedział szybko po czym czekał, aż Snape się ruszy.

- A nie przyszło Ci do głowy Black, że jestem zajęty? – uniósł brew – Bardzo zajęty?

W Syriuszu zawrzało i nie zapanował nad sobą. Że niby jego chrześniak ma czekać?! Chwycił Snape’a za kołnierzyk wystającej spod czarnej szaty koszuli i szarpnął nauczycielem.

- Nie wiem co tam robisz – wysyczał – I nic mnie to nie obchodzi ile żab masz do wypatroszenia, ale rusz swoje zalesione cztery litery i idź tam gdzie Cię proszą! – wbił w niego mordercze spojrzenie – Zapewniam, że jak się pospieszysz to i może załapiesz się na niemałą premię za pomoc. Dasz wiarę, że chodzi tu o sprawę niecierpiącą zwłoki? – zrobił zaskoczoną minę.

Snape z odrazą odepchnął od siebie Black’a i wyprostował szatę. Zaciągnął się powietrzem i różdżką przywołał do siebie średniej wielkości teczkę.

- Jeżeli to jakiś żart – mruknął złowrogo - To ty i twój likantrop możecie śmiało zacząć rzucać na swoje klejnoty koronne zaklęcia stałego przylepca, gdyż zapewniam, że bardzo się postaram, aby rozłożyć je na czynniki pierwsze – przyszpilił Blacka wzrokiem. Zrobił krok do przodu czym zmusił Syriusza do cofnięcia się. Bezgłośnie zapieczętował drzwi i nie oglądając się za siebie ruszył w stronę skrzydła szpitalnego.

Syriusz mruknął ciche przekleństwo pod adresem Nietoperza i równie szybko podążył za nim. Cudem się nie pozabijali. Severus pchnięciem otworzył białe drzwi.

- Wołałaś mnie – rzekł krótko, po czym stanął wyprostowany czekając na instrukcje.

Poppy wyjrzała zza parawanu otaczającego łóżko chłopca.

- Mamy dość poważny przypadek związany z zamieszkami w Hogsmeade – jak widać, personel zamku został już o tym poinformowany - Pan Potter miał takie nieszczęście, że przygniotła go jakaś konstrukcja, zgadza się Syriuszu?

Blady Black skinął niewyraźnie głową i ruszył w stronę łóżka. Wziął pierwszy lepszy taboret i usiadł przy Harry’m chwytając jego dłoń w swoją.

- Balkon – wymamrotał cicho Black po czym pogłaskał chłopca po głowie i ze smutkiem spojrzał na kroplówkę ze Eliksirem Podtrzymującym.

- Potrzebuję Eliksirów Wzmacniających – rzekła wprost, spoglądając zmartwiona na leżącego – Oraz jeśli będzie to możliwe, uzupełniających krew i wapiennych. Kości są w kiepskim stanie – pokręciła głową – wręcz w opłakanym.

Black zacisnął oczy i wziął parę głębokich wdechów. Spojrzał wyczekująco na Snape’a. Nie będzie go prosił… ale jak odmówi, to jasnym będzie, że jutrzejszego dnia odnalezione, poćwiartowane ciało na stole ślizgonów będzie należało do Mistrza Eliksirów. Autora dzieła nie musimy nawet przedstawiać.  

Severus uniósł brwi i widać było na jego twarzy lekkie zaskoczenie. Bezgłośnie skinął głową.

- Myślę, że zaraz wpadnie tutaj Minerva z poranioną bandą dzieciaków – wypalił – Zostanę i zbiorę resztę zamówień – mruknął z ironią.

Jak na zawołanie drzwi otworzyły się i weszła Minerva z sześciorgiem uczniów. Część z nich miała lekkie zadrapania, a dwójka wyglądała na tych ‘w gorszym stanie’.

- Poppy! – zawołała McGonnagall – Całe szczęście, że tylko sześć osób odniosło tak małe obrażenia – najwidoczniej nie wiedziała o wypadku Harry’ego – Mam nadzieję, że nie sprawię Ci kłopotu zostawiając ich tutaj – wskazała na grupę – Zaraz przyjdą aurorzy z zamiarem zebrania zeznań, więc muszę być z pozostałymi, nie obrazisz się?

Poppy pokręciła głową. Poddenerwowana nauczycielka szybkim krokiem wyszła ze skrzydła zostawiając za sobą delikatny zapach kocimiętki. Syriusz z łatwością go wyczuł. Severus z cierpiętniczą miną zeskanował uczniów i skinąwszy głową pielęgniarce czmychnął do swoich komnat, aby zrobić potrzebne eliksiry.
Poppy kazała usiąść uczniom na łóżkach i poczekać, a sama zniknęła za parawanem.

- Na razie stan chłopca jest stabilny. Na szczęście udało nam się uniknąć wizyty w Św. Mungo. – mówiła cicho – Teraz zajmę się resztą, a ty w razie czego monitoruj stan Harry’ego – poinstruowała mężczyznę, po czym znów wróciła na salę.

Black pogłaskał chłopca zgiętym palcem po policzku i westchnął.

- Mogłem Ci nie załatwiać tej przepustki. Przynajmniej byłbyś bezpieczny – czuł się winny. Winny tego, że Harry leżał tutaj nieprzytomny i  cierpiał, niewinny pod białą kołdrą – Cholerni śmierciożercy – mruknął nienawistnie.

Nagle drzwi od skrzydła zaskrzypiały i w ciągu kilku sekund kotary rozpostarły się i ukazały zmachanego Lupina, który szybko zasłonił biały parawan.

- Co z Harrym? – spytał zmartwiony Syriusza. Podszedł bliżej i przyjrzał się Harry’emu z zamiarem zanalizowania jego stanu zdrowia – Aurorom udało się opanować sytuację. Powoli zaczyna się uspokajać, ale poczekajmy do jutra. Reporterzy będą oblegać miasteczko i okolice Zamku z zamiarem zdobycia jakichkolwiek informacji – poinformował smętnie – Za grosz wyczucia, naprawdę.

Łapa skinął głową i potarł oczy dłonią.

- Stan Harry’ego jest stabilny, jak na razie – oznajmił – Został… został przygnieciony przez pewną konstrukcję.

Oczy wilkołaka rozszerzyły się w przerażeniu.

- Jaką? – zapytał coraz bardziej zaniepokojony.

Black wziął głębszy wdech.

- Balkon jednego z mieszkań.

Remus słysząc to wyraźnie przygasł. Spuścił ramiona w dół i opadł wiotko na drugie krzesło kręcąc wyraźnie głową.

- Oby nie było powikłań – zmartwiony spojrzał na Syriusza – Wiemy kto mniej więcej był w grupie atakującej Hogsmeade – oznajmił napiętym głosem.

Black błyskawicznie odwrócił wzrok z chrześniaka na Lupina.

- Kto? – zapytał z nutką desperacji.

- Zapewne znasz wcześniejszy skład Śmierciożerców, prawda? – zapytał retorycznie – W tym przypadku nie zmienił się z wyjątkiem tego, iż nie rozpoznaliśmy niektórych z nich. Byli to albo nowi pobratymcy Voldemorta albo Ci, którzy w pierwszej wojnie nie udzielali się zbyt często – oznajmił – I wiesz… Jeden z Aurorów powiedział mi jedną, dość istotną rzecz. Tylko... pamiętaj, nie chcę, abyś zrobił coś pochopnego.

Black uniósł jedną brew i oparł się ręką o kolano.

- Czego mi nie mówisz? – zapytał uważnie mu się przyglądając. Zauważył, że Lupin wahał się czy przekazać słowa aurora Blackowi i ze spokojem przyjąć jego najprawdopodobniej gwałtowną reakcję czy zamilknąć na wieki i patrzeć jak jego przyjaciel miota się po pokoju w niewiedzy. Co jest tak ważne, że Syriusz nie powinien być o tym informowany?

- Lunatyku…

- Auror powiedział mi, że na polu bitwy jeden z jego kolegów walczył z Peterem Pettigrewem.


~~*~~


Godzina szesnasta pięćdziesiąt dwie, gabinet dyrektora, piętro pierwsze.

- Jak mogli go nie złapać! – wydarł się w stronę Albusa – Do cholery, czy te niebieskie zakały chociaż raz nie mogą wziąć się w garść i złapać tego, który skazał niewinnego na dwanaście lat Azkabanu! Do tego mordercy dwudziestu mugoli i Potterów! – łupnął ręką o biurko – Potterów! – powtórzył i nagle poczuł na swoim ramieniu dłoń przyjaciela.

- Teraz już wiesz dlaczego bałem się Cię o tym poinformować.

Prychnięcie.

- Tak, bo jestem niezrównoważonym profesorem Obrony Przed Czarną Magią z długą wizytą w Azkabanie za uszami, prawda? Przecież Syriusz zawsze jest tym, który nad sobą nie panuje! Wiesz, że gdybym to ja był na miejscu tego Aurora już dawno zakatrupiłbym tą kanalię i nie patrząc na innych wykastrował i wrzucił do pieca żywcem? To byłoby lepszym rozwiązaniem niż jakieś bawienie się w tego ‘dobrego’ i rzucania w stronę Śmierciożercy Expielliarmusa! – wyrzucił z siebie i z impetem opadł na fotel, tuż przed biurkiem głowy ciała pedagogicznego – Z przyjemnością złożę jeszcze dzisiaj wizytę Ministerstwu i tak przetrząsnę tymi stróżami prawa, że zamiast pić kawę z sekretareczką w kusej spódniczce będą biegać po całym Zjednoczonym Królestwie, aby znaleźć tego grubasa! – zdenerwowany wziął łyka kawy i głośno odstawił filiżankę na podstawek – A ty! – wskazał na niezaskoczonego zachowaniem przyjaciela Remusa – Pójdziesz ze mną i zrobisz wszystko, aby twoje oczy zrobiły się złote. Trochę gróźb nie zagrozi prawda?

- Jak urzędnicy się nie przyczepią to nie…

- No i bardzo dobrze! – prawie wykrzyczał – Jak sam się tym nie zajmę to nic nie pójdzie do przodu – wymamrotał – A… czy złapali kogoś? 
Przynajmniej jedną osobę – zapytał z miną wyrażającą prośbę.

Albus westchnął cierpiętniczo i gdyby sprawa nie była tak poważna, z pewnością zaśmiałby się z uniesienia Syriusza, ale musiał się powstrzymać. To nie są żarty.

- Złapano kilku Śmierciożerców z zewnętrznego kręgu – powiedział patrząc na krajobraz za oknem – A dokładniej, udało się schwytać ośmiu z całej czterdziestoosobowej grupy. Nie jest to wynik, za który powinniśmy wznieść toast, ale ważne, że chociaż mamy pewien ułamek pobratymców Toma. Sam Rufus mnie o tym poinformował, twierdząc, że przydałby się chociaż jeden patrol kontrolujący Hogsmeade. W przeciągu tygodnia sprawa przejdzie w stan anonimowości, czyli wszystko będzie się działo za zamkniętymi drzwiami i gazety będą mogły pisać o rezultatach w śledztwie tylko wtedy kiedy Rufus wyda polecenie poinformowaniu o tym społeczeństwa Wielkiej Brytanii. Jednakże… udało mi się przekonać Rufusa, aby zrobił dla mnie wyjątek i będzie tylko i wyłącznie dla mnie relacjonował na bieżąco postęp w sprawie. Wiedz Syriuszu, że jak tylko dowiem się czegoś o Peterze jako pierwszy zostaniesz o tym poinformowany. Wraz z Remusem oczywiście – dodał uspokajająco.

Black skinął głową i wstał z zamiarem wyjścia.

- Niech dorwą tego szczura – warknął złowrogo – Dopilnuję, aby Pettigrew dostał taki wyrok, że dzień transportu do Azkabanu będzie jego ostatnim z możliwością ujrzenia słońca.

Albus skinął głową i po chwili dodał.

- Syriuszu… słyszałem o wypadku Harry’ego – rzekł cicho – Życz mu ode mnie powrotu do zdrowia i poinformuj jak tylko się wybudzi, że go odwiedzę. Chcę się dowiedzieć kto spowodował jego stan. Możliwym będzie, że był to sam Pettigrew.

Black mruknął ciche dziękuję i wyprany z emocji, które uleciały z niego wraz z końcem krzyków skierował się z powrotem do Skrzydła Szpitalnego.

Po drodze spotkali dwóch mężczyzn ubranych w granatowe mundury. Na ich piersiach widniały odznaki ministerstwa i te świadczące o przynależności do Kwatery Głównej Aurorów.

- O! Świetnie! – klasnął wesoło jeden z nich. Jaki dureń potrafi być pełen entuzjazmu po takiej walce?! – Właśnie mieliśmy państwa szukać. Prosimy, aby panowie udali się z nami do jednej z przeznaczonej do celu przesłuchania klas i zeznali co widzieliście podczas zajścia w Hogsmeade.

Remus spojrzał na nich i mruknął niezadowolony.

- Teraz?

Szpakowaty chudzielec skinął głową.

- Tak, prosiłbym właśnie teraz. Później będziemy śmiertelnie zajęci.

- Cóż za odmiana. – bąknął Black, lecz Remus szturchnął go łokciem w ramię.

- Em, tak… – mężczyzna zakłopotany potarł rękoma i gestem wskazał na zakręt – W takim razie zapraszam – nienaturalnie uśmiechnięty poprowadził ich do jednej z sal, gdzie na nich czekali już inni koledzy ‘chudzielca’ – jak miał zamiar nazywać go Syriusz - ze sprzętem nagrywającym całą rozmowę i śmieszną lampką na stole mającą pokazać jaki ważny obowiązek pracownicy ministerstwa właśnie w tym momencie wykonują. W bajkach zazwyczaj oślepiało się nią przesłuchiwanego. Czyżby Aurorzy czerpali pomysły z mugolskich filmów detektywistycznych?

Rozgościli się jak u siebie. Jeden z nich siedział odprężony na krześle i z kubkiem herbaty w ręku oparł nogi o ławkę, drugi czytał gazetę, a trzeci rozglądał się po całej klasie i wtykał nos tam gdzie nie było potrzeby. Jedynie czwarty zachował choć odrobinę godności i wyprostowany powitał Blacka i Lupina uściskiem ręki.

- Victor Hausler, miło mi – przemówił niskim głosem – Denis, już możesz przestać się tak uśmiechać i zajmij się swoją robotą – syknął w stronę, jak widać, mniej lubianego w robocie kolegi.

Chudzielec westchnął, pociągnął za sobą swojego ‘giermka’ i wyszli z sali z zamiarem sprowadzenia innych na przesłuchanie.

- Wybaczcie – mruknął mężczyzna – Denis nie potrafi się opanować i nadal szczyci się swoim schwytaniem jednego ze Śmierciożerców – zmęczony poprowadził ich do stołu. Włączył urządzenie nagrywające i sięgnął do płaszcza – Na początek nazwiska – otworzył czarny notes i chwycił pióro.

- Remus Lupin.

Mężczyzna zapisał pochyłym pismem nazwisko profesora robiąc obok niechcianego kleksa.

-  I ?

- Syriusz Black.

Facet zaprzestał pisania i z uniesionymi brwiami spojrzał na Syriusza.

- Och… Pan Black – mruknął zakłopotany – Proszę wybaczyć, nie poznałem… - wskazał na włosy i ogoloną twarz.

- Nie szkodzi – odpowiedział sztywno – Musiałem ściąć te kłaki. Sam pan wie jak Azkaban wyniszcza.

Auror skinął głową i chrząknął nerwowo.

- Niestety – burknął – Na szczęście udało się panu wrócić do dawnego… wyglądu.

Syriusz oparł ciężar ciała na drugą nogę i skrzyżował ręce w ramionach.

- Wiek robi swoje, wyglądam inaczej niż wcześniej – dał nacisk na ostatnie słowo – W samą porę udało mi się uratować od zgnicia – mruknął ponuro. Zignorował chcącego coś jeszcze powiedzieć aurora i usiadł na krześle – 
Zaczynamy? Okropnie mi się spieszy. – oznajmił niezbyt miło po czym czekał aż mężczyzna zacznie.

Remus podążył za przyjacielem i nieprzyjaźnie łupał na Aurora prowadzącego przesłuchanie.

- A więc – zerknął do kartotek – Walczył pan w Hogsmeade do samego końca, prawda?

- Tak.

- Z kim?

- Walczyłem przeciwko Śmierciożercom.

Zgrzyt pióra i nagły trzask.

- Xaviers! – wrzasnął mężczyzna – Mówiłem abyś nie bujał się na tym krześle! – spojrzał z dezaprobatą na gramolącego się z ziemi aurora. Jego herbata zamiast w kubku znajdowała się teraz na jego mundurze.
Mężczyzna nazwany Xaviersem bąknął coś pod nosem i zaklęciem wyczyścił ubranie.

Śmieszne. To wszystko będzie na nagraniu.

Hausler machnięciem różdżki naprawił krzesło i powrócił do zadawania pytań.

- Rozpoznał pan jakiś Śmierciożerców?

- Niby jak?  Wszyscy mieli maski. – wtrącił rzeczowo Lupin.

Victor rzucił mu zirytowane spojrzenie, a następnie chwycił końcówkę pióra w dwa palce i zaczął nim obracać.

- Na oko… Ilu ich tam było? – spytał patrząc dociekliwie.

- W centrum około trzydziestu. Reszta pewnie była na obrzeżach – powiedział Remus.

- Z pewnością byli na obrzeżach – wtrącił Black mając na myśli wypadek Harry’ego – Sam widziałem jakie pozostawili szkody na granicach miasteczka.

- Yhm – Auror zapisał komentarz w notatniku – A co tam państwo robili? Wiem, iż opiekunami wycieczki mieli być Profesor Minerva McGonnagal i Profesor Severus Snape.

Remus odchylił się na krześle i spojrzał uważnie na mężczyznę.

- No chyba mamy prawo wyjść z zamku podczas gdy nie prowadzimy zajęć, prawda?

- Ależ oczywiście! Zapytałem czysto kontrolnie. Nie obrażą się chyba państwo jak nie anuluję pytania?

Syriusz sapnął znużony.

- Robiłem zakupy. Wszakże mi też należy się jakaś rozrywka po długich godzinach nauczania dzieciaków.  Remus pojawił się tam wraz z posiłkami zaraz po tym jak dałem mu cynka o ataku.

- Jaki to był cynk?

- Patronus – odpowiedział za Blacka Remus. Victor skinął głową i zapisał to w notatniku.

- Mówiący, jak mniemam – mruknął do siebie, po czym odłożył pióro na stolik, złożył ręce i uniósł głowę spoglądając na przesłuchiwanych – Dobrze, w każdym razie musimy państwu podziękować za udział w walce. Każda magiczna dłoń była pomocna – wyznał wyczerpująco – Mam jeszcze trzy krótkie pytania. Nie potrwa to długo – przekartkował notes i otworzył na stronie z zapiskami – Udało nam się złapać niektórych Śmierciożerców. Z tego co wiemy walczyli oni po stronie Sami-Wiecie-Kogo od samego początku. Dwóch z nich było uczniami Hogwartu za waszych czasów. Chcemy abyście nam co nie co o nich powiedzieli. Z pewnością znacie niejakiego Grayela Goyle’a, prawda? – zapytał z błyskiem w oku. Wlepił w nich swoje brązowe spojrzenie i wygodnie oparł się o krzesło krzyżując nogi w kostkach – Ojciec Gregory’ego, waszego ucznia. Trzeci rok o ile się nie mylę.

Syriusz wytrzeszczył oczy i spojrzał na Remusa.

- Czy Goyle ostatnio nie wypytywał się Ciebie kiedy będzie wyjście do Hogsmeade? – zapytał przyjaciela - Pamiętam to jak dziś. Chciał znać wszystkie szczegóły. Godzina, miejsce zbiórki, godzina wyjścia, czas przeznaczony na zakupy, o której wracamy… – zaintrygowany oparł łokieć o stolik – Mógł przecież się spytać o to Snape’a.

- Znając życie nie odpowiedziałby mu – zaznaczył Lupin.

Syriusz kiwnął głową i podrapał się po karku.

- Gregory jest zapatrzony w swojego ojca. Widać to na pierwszy rzut oka. Zawsze mówił o nim z wielkim szacunkiem. Nie zdziwiłbym się gdyby Goyle Senior poprosiłby syna o wypytanie się nauczycieli o datę wycieczki.

- Z takimi szczegółami - dodał Lupin.

- Dokładnie – mruknął Syriusz – Dzięki temu wiedzieli jak zaatakować w czuły punkt. Zaznaczmy, że Gregory nie wyszedł z zamku kiedy odbył się atak.

Auror przysłuchiwał się dyskutującym mężczyznom po czym zapisał wszystkie najważniejsze informacje.

- Odpowiedzieli państwo już na moje drugie pytanie – wciął im się Hausler – Chciałem zapytać czy Gregory Goyle był w tym czasie w Hogsmeade… Cóż, jak widać był w to wkręcony, ale jeszcze to sprawdzimy. Chciałbym go przesłuchać w towarzystwie jednego z nauczycieli. Opiekun domu będzie odpowiedni. Jest nim…?

- Severus Snape.

Victor mruknął coś niezrozumiałego i włożył notes do wewnętrznej kieszeni płaszcza przewieszonego przez oparcie krzesła.

- Dobrze – westchnął – Poślę kogoś po chłopaka i Profesora Snape’a – ostatnie nazwisko wypowiedział z nikłą niechęcią – Nie przetrzymując już was dłużej zadam ostatnie pytanie… Kojarzycie do kogo może to – wyciągnął na stolik srebrny pierścień z obsydianowymi drobinkami – należeć?

Black zaintrygowany wyciągnął rękę z zamiarem chwycenia pierścienia, lecz zatrzymał się i spojrzał na Hauslera. Ten skinął głową i odchylił na krześle patrząc na analizujących mężczyzn. Syriusz chwycił przedmiot i poobracał go między palcami. Remus zmarszczył brwi i nachylił się, aby dokładniej obejrzeć pierścień.

- Jest to pierścień rodowy? – zapytał.

Auror pokręcił głową w niewiedzy i oparł się o stół.

- Znaleźliśmy to na głównej ulicy. Nie mamy pojęcia czy to należało do któregoś ze Śmierciożerców czy cywili zamieszkujących miasteczko. Będziemy musieli zrobić rewizję i dokładniej się temu przyjrzeć. Być może to kolejny trop do schwytania kolejnego poplecznika.

- Ewidentnie widać, że to pierścień dla kobiety. Ma mniejszą średnicę niż te dla mężczyzn.

- Też tak pomyślałem, lecz jeden z naszych zwany ‘Analitykiem’ twierdzi, że pierścień wygląda na męski. Kobiece zazwyczaj charakteryzują się dużym kamieniem z przodu i zwężoną częścią znajdującą się pod palcem. Ten ma jednakową grubość na całej powierzchni. Czy wygląda on na obrączkę? – zwrócił to pytanie prosto do Blacka, wiedząc, iż ten wychował się w czystokrwistej rodzinie, której zamężne członkinie nosiły eleganckie pierścienie świadczące o stanie cywilnym. Im bogatsze tym lepsze.

- Moja matka miała dość pokaźną obrączkę. Również była srebrna, gdyż nienawidziła złotego. Był zbyt gryfoński – oznajmił – Ten pierścień nie wygląda na zaręczynowy… mógłby być obrączką, aczkolwiek powiedział pan, że…

- Analityk ma prawo się mylić. Nawet nie ma żony – rzucił kwaśno – Więc tak czy siak obstawiałbym, że to damski pierścień. Znacie kogoś kto nosiłby coś takiego?

- Niestety – mruknął Remus – Wszystkie mężatki, które znamy… - urwał patrząc tępo w podłogę.

W pomieszczeniu zalęgła cisza przerywana przekładaniem stron gazety przez innego Aurora.

- Które znamy…? – dopytał.

- Powymierały – Syriusz patrzył prosto w oczy Hauslera. Victor wzdrygnął się widząc w tych ciemnoszarych oczach tyle chłodu i chęć zemsty. Miał wrażenie, że coś w nich błysnęło. Było to niezaprzeczalnie coś niebezpiecznego i tajemniczego.

- Przykro mi – mruknął cicho po czym potarł oczy ręką – Trudno. Może ktoś inny będzie wiedział co nie co do kogo on należy – schował przedmiot do kieszeni. Ktoś inny. Miał na myśli przesłuchiwany Śmierciożerca pod Veritaserum – Dziękujemy, to wszystko.

- Mam pytanie – powiedział nagle Syriusz – jedno jedyne – uniósł ironicznie dwa palce i zbliżył je do siebie jednakże tak aby się ze sobą nie stykały - takie tyci.

Auror uniósł brew.

- Jakie to pytanie?

- Mogą mi państwo powiedzieć… - zastukał palcami o blat stołu - Dlaczego nie udało wam się schwytać Petera Pettigrewa, z listem gończym przyczepionym do pleców, z wpisem w kartotekach świadczącym o morderstwie dwudziestu mugoli oraz skazaniu Potterów na śmierć – przyszpilił Aurora wzrokiem – Gdy ja byłem o to oskarżony goniliście mnie z takim zawzięciem, że schwytano mnie już po dwóch dniach… Aż tu nagle ten szczur pojawił się na polu walki i znowu wam ubiegł! Cholera, czy to takie trudne złapać jednego tępego grubasa za szyję i posłać na stryczek?!

Wszyscy w pomieszczeniu zwrócili swoje spojrzenia na zdenerwowanego Blacka.

Zdenerwowanego.

Phi!

Wkurwionego.

- Robiliśmy wszystko  co w naszej mocy – powiedział pewnym głosem Hausler – Jednakże fakt faktem, iż Pettigrew ma nad nami przewagę. Jest nią animagia.

Syriusz chciał syknąć, że on też jest animagiem i go jakoś szybko schwytali, ale ugryzł się w język i zmielił przekleństwo. Nie mógł przecież wydać, że jest niezarejestrowanym animagiem.

- Da mi pan gwarancję, że go kiedyś schwytacie? – syknął ironicznie.

Auror zignorował grzecznościowo ton mężczyzny i odpowiedział:

- Oczywiście.

Black uniósł delikatnie brew i wypuścił długo trzymane powietrze w płucach. Wstał z siedzenia, skinął głową na pożegnanie i wraz z Remusem opuścili pomieszczenie.

Victor przez dłuższą chwilę patrzył na zamknięte drzwi, lecz nagle usłyszał chichot.

- Co Cię tak bawi, Xaviers?

Mężczyzna zamilkł i zwrócił swoje rozbawione spojrzenie na Victora.

- Nie wyłączyłeś nagrywania gdy ten Black darł się na Ciebie.

Ci co spacerowali korytarzem, na którym znajdowała się klasa przeznaczona do przesłuchań z pewnością usłyszeli głośne przekleństwo oraz wybuch śmiechu wydobywającego się z owego pomieszczenia.

Syriusz i Remus po przesłuchaniu od razu skierowali swe kroki do skrzydła szpitalnego. Będąc tuż pod drzwiami usłyszeli stłumione głosy. Dość znane głosy.

- Ron, nawet nie wiemy co mu jest – zmartwiona Hermiona chwyciła rękę nieprzytomnego przyjaciela i usiadła na skraju łóżka – Madam Pomfery mówi, że jego stan jest stabilny… ale patrz jak on wygląda! Jakby miał się zaraz rozlecieć – wzięła drżący wdech i spojrzała w oczy rudzielca – Kto mu to zrobił?


Syriusz przymknął oczy. Uniósł lekko drżącą rękę i pchnął drzwi oślepiając siebie i Remusa blaskiem bieli skrzydła.

~~*~~

7 komentarzy:

  1. To jest... to jest... brakuje mi słów :'( Czytałam z 5 razy ten rozdział i nie mogę przestać nim się zachwycać.... On jest MEGA. Pięknie piszesz. Bardzo mi sie podoba taki styl. Powiem tak... uważam (patrząc na całość tego bloga), że za mało jest Harry'ego. Akcja głównie dzieje się "na korzyść" Syriusza. Hmmm.... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że Harry się obudzi (tylko nie na koniec rozdziału :'(, nie bądź Polsatem, błagam). Co do Polsatu to dalej nim zostajesz, niestety. Z niecierpliwością będę oczekiwać na następny świetny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam.
    PS. Egzaminy poszły nawet dobrze :) (oprócz z przedmiotów przyrodniczych, jak zawsze :/ )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥ :D !
      Doszłam do tych samych wniosków. Za mało Harry'ego :/ Muszę spróbować go jakoś przemycić na piedestał historii :D Dla chcącego nic trudnego.
      To fajnie, że egzaminy poszły dobrze :D

      Pozdrawiam, Cennetyn Black :)

      Usuń
  2. Jeden z najlepszych rozdziałów, uwierz mi (co nie oznacza, że pozostałe były złe).
    Merlinie niech Harry już się dowie, że Black to jego chrzestny. :/
    Brak Tonks = Mój płacz (co zdarza się rzadko)
    W końcu jakiś dł€ższy komentarz z mojej strony ;D
    Pozdro
    NLAEPBL :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, ja już mam plan jak Harry się o tym dowie - nie wiem na który rozdział to przypadnie aczkolwiek powiem Ci, że to będzie już raczej niedługo. Przewiduję 3, może 4 rozdziały :D Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję :)

      Pozdro, Cennetyn Black :)

      Usuń
    2. Zapraszam na moją nową opowieść o Potterku ;
      https://www.wattpad.com/myworks/68119671-harry-potter-inne-%C5%BCycie

      Usuń
    3. Zapraszam na nowy rozdział do mnie :
      https://www.wattpad.com/249839806-harry-potter-inne-%C5%BCycie-rozdzia%C5%82-1

      Usuń
  3. Znowu opóźniona ;(
    Przepraszam Cię za to, mimo, że z komentarzami nie nadążam, to czytać owszem :D Mam nadzieję, że nie tylko mi się podobało <3
    Ta strona została stworzona dla Ciebie, gdyż takich pisarek potrzeba i oby ich jeszcze więcej! Gratuluję tak bujnej wyobraźni i fantastycznych pomysłów! Szczerze, zazdroszczę :*
    Cieszę się, że tyle miłych słów dostajesz od innych czytelników.
    Z rozdziału jestem dumna - nic dodać, nic ująć! Mam nadzieję, że coraz więcej inspiracji będziesz czerpać z tego świata, a Harry Potter będzie zawsze Twoim trzecim oczkiem w głowie :D
    Im więcej fanów HP, tym lepiej, ponieważ ta strona będzie jeszcze więcej razy wyświetlana. Czytając to czułam zachwyt, mam szczęście mieć taką wspaniałą pisarkę u swego boku <3

    OdpowiedzUsuń