niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 3


Witajcie! 
 Rozdział napisany, nie jest on idealny, ale starałam się, aby był Powyżej Oczekiwań :P. 

                                                                       ~~*~~

  Ex-huncwoci wychodząc od Dumbledore'a skierowali się od razu do sali OPCM-u. Musieli przygotować się przed przyjściem uczniów na zajęcia. Gdy tylko otworzyli drzwi spostrzegli, że sala była w dość opłakanym stanie. Pozostałości po obecności Lockharta były aż nazbyt widoczne i przyprawiające o zawrót głowy. Różowe ramki na zdjęcia gdzie królowały podpisane przez Gilderoy'a jego własne portrety, czuć było woń mocnych perfum w powietrzu, których używał na co dzień, na biurku leżały zdjęcia i pióra namoczone w atramencie gotowe do rozdawania autografów. 

   Najmocniej Syriusza zdenerwowało to, że wszystkie półki potrzebne do rekwizytów lekcyjnych były obładowane pisemkami i książkami o poprzedniku. Remus patrzył na to wszystko z niesmakiem. No bo, który NORMALNY (a nie przepraszam, Lockhart'a nie zaliczamy do normalnych) facet kładzie na podłogę brokatową wykładzinę, ze swoją podobizną? Szybkim machnięciem różdżki wszystko co nie należało do obecnych profesorów zniknęło, a sala ponownie zabłysła swoim starym blaskiem, który mężczyźni pamiętali z nastoletnich lat. Zapach perfum usunięto już tylko otworzeniem okna - duchota totalna!

- No i już możemy urzędować tak po swojemu - wyszczerzył się Syriusz do Remusa.

- Tylko błagam cię! Nie wkładaj do tej gabloty swojej miotły, na której latałeś podczas meczu o puchar domów - spojrzał na Blacka błagającym spojrzeniem

-A co ja?! Jakiś lowelas? No przecież moja miotła musi być w większej gablocie... - zamilkł gdy wilkołak spojrzał na niego gniewnym wzrokiem

- Żartuję Luniu. - zaśmiał się - nic tu nie włożę, dopóki nie ustalę tego z tobą. I nie będzie to w każdym razie moja miotła. Została na Grimmauld Place.

Dwójka Huncwotów rozpoczęła przeglądanie rekwizytów, sprawdzali stare księgi, a pod koniec zajęli się pisaniem czegoś na tablicy (np. karykatury Snape'a - brawa za dzieło Syriusza!)

- Od czego rozpoczynamy zajęcia? – spytał Remus zajęty rozpisywaniem notatki dla uczniów na tablicy, którzy mieli przybyć za jakieś 2 minuty.
-Lekcja organizacyjna, o ile dobrze pamiętam. – rzekł Syriusz – co piszesz?

- Notatkę.

- Notatkę?

- Rozpoczynamy od lekcji organizacyjnej, tak? - Syriusz przytaknął - no to jak sama nazwa wskazuje, wypisuję dla uczniów wszystko co będą się w tym roku uczyć. Lepiej, aby to zanotowali i wiedzieli co przypomnieć sobie na następną lekcję.

- Aha - mruknął, dokańczając swój "przepiękny" rysunek pewnego tłustowłosego Mistrza Eliksirów uciekającego przed szamponem - Skończyłem! Patrz jaki piękny, Remi - cieszył się jak pięciolatek.

-Zmaż to, zaraz wejdzie tu klasa. - powiedział Lunatyk, któremu na widok rysunku trudno było hamować śmiech.

- Sztywniak - mruknął Syriusz z bólem zmazując swoje dzieło.

Nagle usłyszeli dzwonek. Remus otworzył drzwi klasie, a Syriusz natomiast... jak to Syriusz kręcił się na obrotowym krześle, nie zwracając uwagi na wchodzących uczniów.

- Siadajcie - powiedział Remus - Witamy... Syriusz!- warknął

- Już już! - i wstał z fotela chwiejnym krokiem od kręcenia się w kółko. - Witamy serdecznie! Ja jestem Syriusz Black, drugim nauczycielem jest Remus Lupin. Będziemy was uczyć Obrony przed czarną magią. Jest to dosyć trudna sztuka, więc prosimy o skupienie na naszych zajęciach.

- Aby nam się lepiej pracowało zwracajcie się do nas po imieniu. Na tych zajęciach trzeba czuć się komfortowo, aby do czegoś dojść - Remus popatrzył na niego zdziwionym wzrokiem – Wyczytałem to gdzieś – machnął ręką na co uczniowie posłali sobie lekkie uśmiechy.

- Jesteśmy przyzwyczajeni do zwracania się do nas „na ty”, więc i tym razem nie zrobimy wyjątku. – stwierdził Remus - Natomiast dziś nie będziemy się zajmować pierwszym tematem z podręcznika, a ustalimy parę zasad. Taka lekcja organizacyjna.

- Tak jest. Remus wymyślił sobie, abyście to co napisał na tablicy przepisali do zeszytów, notatników czy Merlin wie co. Aby...Tak? Słucham panno...

- Downey, sir. Mam małe pytanie... Jakim cudem na początku był pan w ochronie pociągu, a teraz jest pan profesorem?

- Traf chciał panno Downey, że po prostu byłem potrzebny i w ochronie, jak i w kadrze nauczycielskiej.

- A jakim cudem pan uciekł z Azkabanu? - spytał niski, grubszy blondyn. Gryfon.

- Nie jest to tematem zajęć, ale odpowiem. Cudem, jak to określiłeś. Szczęście dotyka czasem w najmniej oczekiwanych momentach. Miałem okazję, to skorzystałem. No bo nie chciałem tam gnić za coś czego nie zrobiłem. Mała uwaga dementorów, wolna droga... fantastyczna i chyba jedyna taka okazja w życiu, prawda? Gdy o tym mówię to wygląda to na strasznie łatwe - usiadł na biurku lekko pochylając się ku klasie - A gdyby mi się nie udało? Co by było dość prawdopodobne...strach pomyśleć co by się stało. Więc lepiej uważajcie z kim się przyjaźnicie - uśmiechnął się - bo nawet twój kumpel potrafi cię w coś wkopać z czego nie łatwo się wygrzebać - zamyślił się, klasa patrzyła na niego wyczekując dalszej części historii

- Na przykład takie wrobienie w pomalowanie skrzydła szpitalnego na czarno - zaśmiał się cicho - Już widzę zdenerwowaną panią Pomfrey. Ale teraz wróćmy do lekcji organizacyjnej, bo widzę, że potrafię się rozgadać nie na temat. Po przepisaniu zajmiecie się czymś innym.

- Co masz na myśli? - zapytał Remus.
- A to, że jak uczniowie już skończą przepisywanie tego czegoś co nabazgroliłeś - Remus spiorunował go wzrokiem - na tablicy, to może... Albo nie będę wam mówić. Niech to będzie niespodzianka. Może nie nadzwyczajna, ale będzie ona odskocznią od tego co będzie się działo na naszych następnych zajęciach.

Gryfoni i Ślizgoni patrzyli na niego niezrozumiałym wzrokiem, ale po chwili zajęli się swoim zadaniem.

-Oby to się dobrze skończyło - mruknął Lupin nie do końca przekonany.

-Spokojna twoja rozczochrana, Remik - zapewnił go Syriusz.

Uczniowie wzięli się do pracy. Remus i Syriusz w tym czasie dokończyli przeglądanie starych ksiąg, dzięki którym mogą nieźle urozmaicić swoje zajęcia. Przecież nie mogą ciągle opowiadać o tym jak Syriusz uciekł z Azkabanu, prawda? Black'owi spodobał się pomysł z uaktywnieniem dawnego klubu pojedynków. Remus przyjął to z aprobatą.

Klasa ukończywszy swoje zadanie po niecałych dwudziestu minutach, oczekiwała na dalszy przebieg lekcji.

- Słuchajcie! Mam plan...
-... Który może się źle skończyć - przerywał mu Lunatyk
- ...ale tak się nie stanie - zapewnił Syriusz

- ... nie jestem tego pewien

- Jeny, daj mi dokończyć! – zirytował się - No to moim planem jest to, abyście na tych oto pergaminach - na ławkach szesnastolatków pojawiły się rulony papieru - napisali nam co jest waszą najlepszą umiejętnością, coś dzięki czemu się wyróżniacie. Wiem, wiem. Myśleliście, że będzie to coś bardziej nadzwyczajnego, no ale... to też chyba jest fajne. Nie martwcie się. Nie będziemy tego oceniać no bo jakim prawem mamy oceniać np. na Trolla waszą świetną umiejętność bodajże do wróżenia, czy Legilimencji. Każdy talent jest świetny. Liczymy, że podejmiecie się tego zadania. Nie jest to mus, ale byłoby nam miło, jakbyście się tego podjęli. My to takie ciekawe bestie. - wyszczerzył się Syriusz.

- Niezły pomysł profesorze Black - zwrócił się Remus do Syriusza. Wiedział, że ten tytuł rozbawia przyjaciela.

 - W takim razie zaczynajcie! Macie na to czas do końca zajęć, czyli około czterdziestu minut. Długość tekstu jest dowolna. Możecie napisać więcej wyjątkowych umiejętności, jeżeli takowe macie - powiedział Remus siadając na fotel za biurkiem i tym czasem rozpoczynając pracę uczniów. Syriusz natomiast chodził między ławkami i spoglądał na prace uczniów.
- Ykhm – chrząknął za plecami jednego ze ślizgonów i mruknął cicho - nie kopiuj od kolegi, bo to nie jest TWÓJ talent, tylko jego. Wymyśl coś. Jesteś w czymś dobry?

Zawstydzony ślizgon mruknął

- No jestem dobry w gotowaniu... ale co to ma do OPCM-u? Moim asem w rękawie będzie oblanie przeciwnika zupą? No panie profesorze.

Syriusz prychnął.

- Nie to miałem na myśli, ale dobrze. Gotowanie. Przecież dzięki temu szlifujesz również swoje umiejętności w eliksirach, a one są dość przydane. Na przykład gdy przeciwnik zaatakuję cię paskudną klątwą, a ty żeby się szybko uleczyć wypijesz przygotowany wcześniej przez siebie eliksir wzmacniający, Panie...

- Gary Lincrie, profesorze - rzekł cicho

- Dobrze Gary, ale mów mi po imieniu. Tytuł profesora mnie strasznie postarza, a ja jednak wolę pozostać tym młodym. – wykrzywił kąciki ust - Masz jeszcze pół godziny. Zdążysz coś napisać, a jak nie to mi to dostarczysz przed naszymi kolejnymi zajęciami, dobrze?

Chłopak przytaknął.

- No, to owocnej pracy życzę - Syriusz odszedł od chłopaka i zaczął kontrolować prace innych.

- Profesorze! - zawołał jakiś Gryfon z tyłu sali.

- Słucham. Coś się stało? - zwrócił się do chłopaka ignorując "Profesorze". Uczniom zejdzie trochę czasu, aż się przyzwyczają do zwracania do nich po imieniu.

- Chcę się tylko zapytać czy ten talent co teraz opisuję jest... no... - zacinał się, nauczyciel oczekiwał, aż to z siebie wydusi. – Czy jest odpowiedni - szepnął

- Odpowiedni? - zdziwił się - Pokaż - przysunął sobie pergamin Gryfona. Był zaskoczony. Chłopak pisał o wyczuwaniu aury czarodzieja. Widział jakie kto ma intencję. Była to dość unikatowa umiejętność.

- Jest to bardzo wyjątkowa umiejętność. Pisz dalej. Nie wiem dlaczego uważasz, że jest nieodpowiednia.

- Bo wie profesor... Ministerstwo gdyby się dowiedziało kazałoby mi się stawiać przy każdej akcji aurorów. Byłbym ich tajną bronią, a ja... nie chcę się w to wszystko mieszać. "Nieodpowiednie", czyli miałem na myśli to, że potrafię coś takiego. To może dosyć namieszać. - powiedział cicho do Syriusza.

- Bardzo mądre spostrzeżenie. Uwierz mi... wiele z nas, czarodziei, ukrywa wiele przed ministerstwem. Ta umiejętność przyda Ci się w przyszłości. I faktycznie lepiej nie wspominaj o niej nikomu. Aż dziwię się, że wyjawiłeś to mnie.

- Czuć od panów dobrą aurę - powiedział krótko - Wiem, że nie powiadomicie o tym nikogo. Wiecie jak to jest się ukrywać. Tego dowodem jest pana aura. Ma szaro złoty kolor, czyli był lub jest pan silny magicznie, szlachetny, zraniony przez życie, ale pan się nie poddaje. Walczy pan. - otworzył się uczeń - ...Przepraszam, nie powinienem był tego mówić - zawstydził się

Zaskoczony Syriusz uśmiechnął się do niego i powiedział:

- Nie masz za co przepraszać. Pisz dalej. Będzie nam bardzo miło o tym przeczytać.

- Tak jest, profe... Syriuszu - poprawił się

Huncwot przez jeszcze pięć minut spoglądał na prace uczniów, a potem zasiadł koło Remusa.

- Trafiła nam się wyjątkowo uzdolniona klasa.

- To dobrze. Patrz co przed chwilą dostałem od panny Downey - pokazał Syriuszowi starannie, zwinięty pergamin z gotowym zadaniem.

- Czytamy? - spytał powoli otwierając pracę Ślizgonki.
Remus jedynie przytaknął
                
                      " OKLUMENCJA"
- Zapowiada się ciekawie - mruknął Remus
Moim asem w rękawie jest umiejętność oklumencji na poziomie zaawansowanym. Dzięki niej potrafimy uchronić swój umysł przed innymi czarodziejami, którzy potrafią legilimencję. Nauka nad tą sztuką jest dość żmudna. Potrzebne są ciągłe treningi z legilimentą, a najlepiej na poziomie zaawansowanym lub mistrzowskim. W pojedynku oklumencja przyda się w chwili gdy kontakt wzrokowy z przeciwnikiem jest nieunikniony. Jeżeli jest on legilimentą to spróbuje Ci podsyłać obrazy do umysłu, które potrafią wyprowadzić z równowagi lub chwilowo złamać psychicznie. Oklumencja ochroni przed tą formą ataku. Jeżeli zachowamy przy tym spokój, to przeciwnik będzie zdenerwowany, bo jego próby ataku nie powiodły się. Jeżeli jego irytacja wzrośnie mamy większą szansę na wygranie pojedynku, czy w najgorszym przypadku walki na śmierć i życie. Mówiąc krótko oklumencja pomaga wygrać i chronić umysł.
                                             Ellie Downey

- Krótko, zwięźle, na temat. Jakbym czytał małą notatkę prosto z książki - podsumował Remus.

- Panno Downey, proszę do nas - zawołał Syriusz.

Dziewczyna podeszła do profesorów.

-Praca bardzo dobrze wykonana. Dobrze mi się ją czytało. Widać, że masz dużą wiedzę na temat pojedynków. Faktycznie, oklumencja jest dość pomocna. Naszym komentarzem w tej sprawie jest to, abyś kształtowała się w tym kierunku. Im większe bariery wokół umysłu tym lepiej. Jeżeli mielibyśmy obowiązek oceniać tą pracę dostałaby Pani mocne PO. - powiedział Syriusz przyglądając się uczennicy.

 Panna Downey zdziwiła się.

-PO? A nie W? Powiedział pan, że to bardzo dobra praca.

- Tak, powiedział - wtrącił się Remus - Napisałaś to bardzo ładnie, wiele informacji, ale jeszcze nie jest to praca na Wybitny. Brakuje nam tu po prostu twoich odczuć, twoich komentarzy wobec tej umiejętności, jak ty ją postrzegasz. Wszystko zgodnie z prawdą, która jest napisana w każdej dostępnej książce o tej dziedzinie magii. 

- Yhm – mruknęła Ślizgonka - Dziękuję - odeszła trochę nadąsana do swojej ławki zabierając ze sobą swoje wypracowanie.

- Chyba ją trochę uraziliśmy. - stwierdził Syriusz

- Niestety, ale cóż... nie owijaliśmy w bawełnę. Wszystko było tam jak z książki. Będę wstawiać Wybitny tylko wtedy gdy poczuję, że będzie to sprawiedliwa ocena. - skwitował wilkołak

Pod koniec zajęć uczniowie złożyli swoje prace na biurko profesorów. Wyszli z sali w dobrych humorach.

- Nie było tak źle. Sądzę, że poszło nam dobrze. - powiedział Syriusz bawiący się piórem.

- Tak. Na trzeciej lekcji mamy zajęcia z trzecimi rocznikami - powiedział cicho Remus

Syriusz zamilkł

- Nawet nie wiesz jak boję się spotkania z nim - szepnął. Zawiesił wzrok na Remusie - Gdy przechodziłem przez bramy zamku przypomniały mi się tamte lata… Gdy goniliśmy Smarkerusa z szamponem w dłoniach, gdy wraz z Irytkiem malowaliśmy pokój McGonagall na wściekle różowy kolor, gdy James bawił się zniczem pod naszym ulubionym drzewem, gdy graliśmy w Quidittcha... - nikły uśmiech - Dlaczego to się wydarzyło? Dlaczego nie zgodziłem się być tym pieprzonym Strażnikiem Tajemnicy?! Co mnie podkusiło do zaproponowania Peter'a?! - zwrócił się do Remusa, ściszając głos - Odpowiedz mi Luniu... Harry być może nie byłby teraz sierotą... nie byłbym w Azkabanie...

Remus tylko na niego patrzył. Syriusz pomimo wielu zapewnień, że to nie jego wina nadal się obarczał.

- Gdy wypatrzyłem go przy stole Gryffindoru, przez mój umysł przebiegły wszystkie wspomnienia związane z Rogaczem. Boję się jego reakcji na to gdy się dowie, że jestem jego ojcem chrzestnym. Nawet nie wiem czy mnie kojarzy. Jak ja mu to powiem? Że jestem jego chrzestnym? Chrzestnym, który był takim idiotą i zaproponował na strażnika tajemnicy śmierciożercę?

- Po pierwsze to nikt nie wiedział o zdradzie Peter’a, a jeżeli chodzi o Harry’ego … zdobądź jego zaufanie Syriuszu. Ciebie się nie da nie lubić - poradził mu Remus.



- Obyś miał rację. – westchnął i wstał z fotela - Chodź. Przygotujmy klasę na przyjście siódmorocznych. - Black wstał z krzesła za biurkiem. To samo zrobił Lupin.

3 komentarze:

  1. <3 Pięknie...<3 Kopara mi opadła na widok Twojego talentu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xd Jezu.. tylko nie.. rumieńce.. NO I PACZAJ, ZAWSTYDZIŁAM SIĘ NOO XD Cieszę, że się podoba :3 Zaraz Ci pomogę z tą koparą, wbijam do Cb :P

      Usuń