niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 7



  W kwaterach młodych profesorów wrzało od zażartej dyskusji. Syriusz za wszelką cenę, nawet podstępem, chciał wydusić z Remusa, gdzie był tego wieczora. Już podczas kolacji uświadomił sobie, że to jednak niemożliwe, aby Remus opuścił zamek w sprawach zakonu.
Wilkołak pozostał jednak nieugięty.

- Merlinie, Remik. Co jest tak tajne, że nie możesz mi tego powiedzieć? – wziął duży łyk ognistej. Westchnął i wpił w przyjaciela proszące spojrzenie.

- Nie mogę, bo jest to tajne. – wstał z zamiarem udania się do łazienki. Powstrzymało go jednak chwycenie za ramię.

– Puść, nie musisz wszystkiego wiedzieć – wyrwał się z uścisku Syriusza i zabarykadował w łazience.

Syriusz wydął wargi i odstawił trunek na stolik. Nie chciał mieć jutro kaca. Dziś miał patrolować wraz z Filiusem piąte piętro. Zostawiwszy Remusa w kwaterach, wyszedł z zamiarem udania się na patrol.
Niski nauczyciel już tam na niego czekał.

- Ach, Pan Black! Nareszcie. Mam nadzieję, że nie złapiemy zbyt dużo uciekinierów z innych domów. – uśmiechnął się dumnie. No tak. Jego Krukoni to przestrzegający zasady nudziarze, którzy nigdy nie wychodzą z dormitorium po ciszy nocnej.

- Sądzę, że to będzie raczej niemożliwe. Zawsze ktoś się taki znajdzie co nie usiedzi na miejscu. – Flitwick pokiwał ze zrozumieniem i rozpoczęli patrol. 

Nauczyciel zaklęć podał mu jeszcze eliksir pobudzający, który pozwoli im nie usnąć podczas warty.

 Robiło się coraz ciemniej. Portrety szykowały się do snu, ostatni uczniowie wracali do swoich dormitoriów, a Filch wraz z Panią Norris rozpoczął swój obchód. Syriusz zawsze się dziwił dlaczego stary, „poczciwy” woźny nie przeszedł już na emeryturę. Cóż, był już w sile wieku, nienawidził tej roboty, zawsze narzekał na rozwydrzone dzieciaki, więc dlaczego nie zrobił przysługi i nie odszedł? Jednak po chwili przemyśleń stwierdził, że bez Filcha byłoby nudno. Tak, nudno. Argus Filch jest zmorą Hogwartu, fakt, ale to właśnie z niego najlepiej się śmiać, robić mu kawały i sabotować jego pracę – uśmiechnął się wrednie.

- I jak się Panu wiedzie? Praca nauczyciela nie jest dla Pana trudna? – zapytał Flitwick, gdy przystanęli przy jednym z okien. Łapa oparł się o parapet.

- Gdyby nie Remus, pewnie by mnie już tu nie było. – zaśmiał się cicho – jak w każdej pracy, są wzloty i upadki. Na razie nie jest, aż tak strasznie, jak się obawiałem.

- Już nie będzie Panu tak wesoło jak przyjdzie czas na SUMy i OWTM-y. Uczniowie, najczęściej Ci zagrożeni, zaledwie przed sprawdzianami i testami próbują swoich sił w przebłaganiu profesorów, aby dali im jak najlepsze oceny końcowe. Dostarczają dodatkowe eseje, referaty, które nauczyciel ma obowiązek przejrzeć. Da Pan wiarę, że w zeszłym roku, niejaka Panna Tergins, z zamiarem zdania mojego przedmiotu, wyśpiewała mi balladę miłosną? Było mi jej żal. Nie bardzo uzdolniona magicznie, z zagrożeniem powtarzania roku… Pomimo, że jak każdy profesor, uczestniczy w testach z własnego przedmiotu, nie mogłem jej pomóc. Ocena końcowa wystawiona przeze mnie, jest zaledwie dziesięcioprocentową częścią, dzięki której Czarodziejska Komisja Edukacji wystawia SUM z przedmiotu. Najbardziej liczą się testy. Panna Tergins napisała je zaledwie na Nędzny.
Syriusz słuchał przyjaciela po fachu.

- Czy ona musiała powtarzać klasę? – zapytał zaciekawiony.
- Na szczęście nie. Uratował ją Zadowalający z Transmutacji i trzech innych przedmiotów. Przed testami bardzo się stresowała i mordowała nauką. Pomimo niskiej oceny, pozwoliłem jej kontynuować naukę Zaklęć. Są one niezbędne w tych czasach. –  zza pazuchy wyjął owinięte w papier ciastko – Skusi się Pan?

Syriusz pokręcił głową i spojrzał przez okno. Błonia nocą są piękne. Gwiazdy migotały radośnie. Zapatrzył się w jedną z nich. A mianowicie Syriusza. Psią gwiazdę. Zawsze gdy go coś trapiło, wpatrywał się w nią. Podnosiło go to na duchu.

Pomimo wsparcia ze strony Remusa, nadal nie miał pojęcia jak powiedzieć Harry’emu, że pozostała mu jeszcze jakaś rodzina pomijając wujostwo.
Nagle jego rozmyślenia przerwał trzask stojącej nieopodal zbroi.

- Sprawdzę to. – zakomunikował Filius. Podszedł do źródła trzasku i powoli otworzył wieko hełmu. Zaskoczony odskoczył gdy na jego twarz skoczyła pewna żaba. Wziął ją do ręki i przytrzymał, aby nie uciekła.

- Jakiś żartowniś zamknął tutaj to biedne zwierze. – pokręcił głową z dezaprobatą. – Trzeba Cię będzie wypuścić. – zwrócił się do żaby.
- Może to żaba któregoś z uczniów? – pomyślał Syriusz. – Nie jesteśmy pewni czy jest dzika czy udomowiona. Proponuję wywiesić ogłoszenia w pokojach wspólnych o znalezionej zgubie. To będzie najlepsze rozwiązanie. Jeżeli nikt się nie zgłosi, wypuścimy ją.

Flitwick wyczarował klatkę dla zwierzęcia i zamknął tam żabę.

- Na razie będzie ona stała w moich kwaterach. Nie mam sowy, ani innego zwierzęcia, więc będzie u mnie bezpieczna. – powiadomił Syriusza. – Mój gabinet jest zaledwie dwa korytarze stąd. Zaraz wrócę.
Black spojrzał na oddalającego się profesora i zdecydował się poczekać na niego na parapecie.

**********************************

 Chrapanie Rona było dzisiaj wyjątkowo nieznośne. Aż cud, że szyby nie popękały. Zdenerwowany Harry przewrócił się na drugi bok po raz setny tej nocy. Neville spał grobowym snem i nie słyszał nic z zewnątrz. Dean okryty kołdrą po sam nos też się wiercił, ale jednak spał.
Czarnowłosy postanowił coś z tym zrobić.
Wziął kapcia leżącego obok łóżka i cisnął nim w Rona. Ten obudził się i wymamrotał sennym głosem:

- Pogrzało Cię? Daj ludziom spać.

- Budzę Cię, bo ty mi nie pozwalasz usnąć – szepnął.

Ron ziewnął i zmarszczył brwi.

-Ja nic nie robię! – krzyknął przez co Dean obudził się.

- Cholera jasna, co się drzecie? Śpijcie! – szarpnięciem zasunął kotarę i przewrócił się na drugi bok. Seamus cicho pochrapywał.

Ron machnął ręką na czarnoskórego.

- Ale co ja zrobiłem? – szepnął w stronę Harry’ego.

- Chrapiesz gorzej niż Hagrid.

Ron posłał mu przepraszające spojrzenie.

- Sorry stary. To pewnie przez tego kurczaka co był na kolacji – ziewnął ponownie – Dobranoc.

- Branoc – odpowiedział mu Harry i zasnął upragnionym snem.

********************************

- Już jestem. Nic się nie działo przez ten czas? – zapytał Filius Syriusza.
Black pokręcił głową i wstał z parapetu. Pokręcili się jeszcze po innych korytarzach rozmawiając o szkolnictwie. Flitwick oświecił Syriusza w niektórych sprawach.

- To naprawdę wyczerpujące. Ministerstwo coraz bardziej chce ingerować w sprawy Hogwartu. Planują wysłać do nas inkwizytora. Ale to jeszcze nie teraz. Za rok lub dwa. Jednakże nie bardzo mi się to podoba. Innym profesorom także. Minerva już wyraziła na ten temat swoją opinię. Twierdzi, że z pewnością przyślą do nas jakąś denerwującą flądrę, która będzie wtykać nos w nieswoje sprawy. Cóż, nie bardzo uśmiecha mi się na widok jakiejś starej baby grzebiącej w moich skarpetkach – zażartował – A pan, panie Black, jak to postrzega?

Syriusz zamyślił się.

- Z pewnością grzebanie w skarpetkach to przesada.

Flitwick zaśmiał się szczerze, czym pobudził niektóre portrety.

- Ach, niekoniecznie to miałem na myśli. Ale dobrze. Rozumiem, że panu również się to nie podoba. – włożył ręce do kieszeni – Coś ostatnio noce są dość chłodne – wzdrygnął się – to pewnie wina tych dementorów, krążących nad zamkiem. Czy nie powinny już odejść? Minął już tydzień.

Zdziwienie zawitało na twarzy Syriusza

- No chyba, że Ministerstwo znowu coś poprzekręcało – dodał Filius.

- Można spytać o to dyrektora.

- Albusa? – zdziwił się – Niestety będzie pan musiał z tym poczekać. –widząc 
zaskoczenie na twarzy Syriusza dodał – Wyjechał zaraz po kolacji.

- Wyjechał? A dokąd jeśli można zapytać? – zaciekawił się
Filius ugryzł swoje ciastko. Była bardzo twarde.

- Sprawy prywatne. – odpowiedział tajemniczo.

Syriusz mruknął ciche „aha”.

Dochodziła trzecia nad ranem. O tej godzinie warty nauczycieli się już kończyły. Syriusz pożegnał się z profesorem zaklęć i wrócił do kwater.
Zastał ciemność i ciszę, która po pewnym czasie zaczęłaby go irytować, gdyby nie był senny. Wziąwszy prysznic, wsunął się pod kołdrę i zasnął z nadzieją na lepsze dni.

****************

  Nastał październik, a z nim coraz chłodniejsze i krótsze dni. Liście na drzewach przybrały złocisty kolor, by pomału opaść na zieloną trawę tworząc niesamowity krajobraz.
Mglisty poranek zawitał na błoniach Hogwartu. Było chłodno, poranna rosa utrzymywała się na trawie (na której już niejeden się przewrócił). W starych oknach zamczyska było słychać trzaski spowodowane wiatrem, który niemiłosiernie budził mieszkańców Hogwartu.
Ron z niemrawą miną skierował się w stronę Wielkiej Sali. Czekali tam na niego Harry i Hermiona. Była sobota, więc rudzielec niekoniecznie spieszył się z wstaniem.

- Już myśleliśmy, że nie wstaniesz – powitała go Hermiona podając mu kubek z herbatą. Mmm, z cytryną, cukrem… pychota.

Weasley usiadł pomiędzy przyjaciółmi i ugryzł rogalika z marmoladą.

- Coś mnie ominęło? – zapytał Harry’ego. Czarnowłosy skupiony na proroku codziennym przeniósł na niego wzrok.

- Hm? A… Nie, nic nie przegapiłeś. – lekko się uśmiechnął – Wood zarezerwował nam boisko na trzynastą.

Ron wyszczerzył się.

- No tak! Już za dwa tygodnie pierwszy mecz. Gryffindor VS Slytherin. Liczę na was stary. – klepnął Harry’ego w ramię. – Mógłbym wam potowarzyszyć? Na trybunach rzecz jasna. – widząc kiwnięcie kumpla, zwrócił się do brązowowłosej – A ty Hermi? Pójdziesz ze mną na trening Harry’ego?

- Chciałam dzisiejszy dzień przeznaczyć na powtórzenie materiału. W środę mamy test z transmutacji, a w piątek z zielarstwa.

- Po pierwsze, ty nawet nie musisz się uczyć do tych sprawdzianów, bo wszystko masz w małym palcu. Po drugie, dzisiaj? Przecież jest taka piękna pogoda, a ty chcesz siedzieć w bibliotece, no błagam! I po trzecie, możesz przecież pouczyć się na trybunach. – oznajmił Ron.

- Na twoim miejscu Ron, już bym się uczyła – westchnęła – no ale dobrze. Pójdę.

Chłopcy uśmiechnęli się i od razu po śniadaniu ruszyli na błonia. Usiedli przy swoim ulubionym drzewie. Harry nie tracąc czasu zaczął się rozciągać.

Skłon – wyprost – skłon – wyprost.

Gdyby nie wzięli ze sobą kurtek, pewnie byłoby im zimno. Słońce przysłoniły chmury.

- Stary, ja się dziwię, że wy jeszcze się nie pochorowaliście. – stwierdził Ron, dmuchając sobie w ręce.

Harry zmarszczył brwi.

- No wiesz, mnie już od pierwszego roku wyhartowali przed zimnymi temperaturami. Pamiętasz zeszłoroczny, zimowy trening? Zapomniałem rękawic i potem całe ręce mi skostniały. Musieliśmy iść do Pomfrey, aby mi coś dała na rozgrzanie. Samo tarcie i chowanie ich w kieszeniach nie pomagało.

Pompki – klaśnięcie – pompki – klaśnięcie.

Ron przypomniał sobie tą sytuację. Sam potem był przeziębiony. Nie potrzebnie się uparł i usiadł na najwyższym miejscu na trybunach, a przypomnijmy, że wtedy mocno wiało. Cały następny tydzień smarkał i kichał.

- Nie jest Ci zimno? – zagadnął przyjaciela widząc jak jest ubrany. Czarne, wąskie dresy, szary T-shirt, adidasy i wiatrówka rzucona pod pień drzewa.

- Nie – odpowiedział gdy zrobił ostatnią serię pompek. Sapnął i spojrzał na kumpla – dlaczego pytasz?

Ron uniósł brew.

- Jest chłodno, a ty w krótkim rękawku. – wskazał na niego – jest naprawdę zimno. Dziesięć stopni i krótki rękawek…

Harry przewrócił oczami.

- Mam podkoszulek pod spodem i poza tym, przy ćwiczeniach się rozgrzewam. Serio, jestem wyhartowany przez Quidditcha (i przez zimowe wycieczki bez kurtki na Privet Drive – pomyślał).

- Abyś potem mi nie marudził, że mogłeś jednak coś cieplejszego założyć. Ja Ci chusteczek podawać nie będę. –mruknął rudzielec.

Przysiad – przysiad – przysiad.

- Może byś się zapisał do drużyny? – zapytał nagle Harry.

- Co?

Harry zaprzestał ćwiczeń i spojrzał na kumpla wyczekująco.

- No do drużyny. Widzę jak patrzysz na nas gdy gramy. Sam byś sobie chętnie polatał, prawda?

Rudy wzruszył ramionami.

- Z tego co wiem, to już macie pełny skład

Potter uśmiechnął się.

- Wood ostatnio wyrzucił z drużyny Alicję Spinnet za jej niesubordynację. Oliver wstąpił na jej miejsce, ale teraz nie mamy obrońcy. Dobrze wiem, że jesteś dobry na tej pozycji. Niekoniecznie tylko Ci grubi są przyjmowani na obrońców. Trzeba być też zwinnym, a ty taki jesteś – kopnął go w buta – nie bądź chojrak i zgłoś się do Wood’a. Wstawię się za tobą jakby był nieprzekonany.

- No nie wiem – nie do końca przekonany Ron spojrzał na boisko – A jak mnie nie przyjmą? Fred i George będą mieli z czego się śmiać.

- Nie będą mieli z czego, bo jesteś fantastyczny. Dasz radę. Jak ja dałem to i ty. Jeśli chcesz to pójdę z tobą – zaproponował, aby dodać otuchy przyjacielowi.

- Dzięki – kąciki jego ust uniosły się.

- Nie ma za co – zerknął na zegarek na ręce - Wiesz, już po dwunastej, a za godzinę mam trening. Zbierajmy się – powiedział Harry – i weźmy jeszcze Hermionę.

- Pewnie będzie w bibliotece – oznajmił Ron wstając.

- Więc tam chodźmy.

***************

 Remus i Syriusz skończyli lekcję z czwartym rocznikiem i kierowali się na błonia. Wzięła ich ochota na odwiedzenie Hagrida, o którym coraz częściej można było usłyszeć w rozmowach uczniów.
Jako profesor sprawdził się fantastycznie. Jego zajęcia były ciekawe, a sprawdziany nadzwyczaj łatwe. Nie było szans aby jakikolwiek uczeń zyskał z jego przedmiotu ocenę negatywną, nawet ten najgłupszy.

- Syriusz! Och, i Remus! Jak ja żem was dawno tutaj nie widział. Kupa czasu, nie chłopaki? – przywitał mężczyzn w wyśmienitym humorze – Siadajcie, siadajcie. Herbaty?

- Z chęcią wypijemy. Mamy wolną godzinę, więc chwila relaksu nam nie zaszkodzi – odpowiedział Remus, który rozglądał się po chacie z uśmiechem – Nic się tu nie zmieniło. No może, prócz porządku. Sprzątałeś?
Półolbrzym postawił herbatę na stoliku z takim zamachem, aż się trochę wylało.

- Oj! – chwycił brudną ścierę i wytarł stół ( a raczej jeszcze bardziej go pobrudził) – Tak, tak. Żem pomyślał, że coś tutaj tak brudno – wsadził szmatę w kieszeń - Nie uwierzycie! W dachu zalęgły mi się żmijoptaki! Trudno je było wyplenić, ale jakoś się udało. Potem, tak se myślę, może i okna wymyję. I wymyłem! Ale mi jeszcze coś nie pasowało. Dach! Te zielone cholerstwo, mech, oblepiło mi go całego – rozgadał się na dobre -  Wystarczyło tego mojego Kła na dach podsadzić, i było po problemie. Ten to taki łakomczuch, że i mech wsunął.

Syriusz zaśmiał się szczerze. Brakowało mu tego poczciwego Hagrida. Tych jego opowieści i ciepłej herbaty. A nawet i Kła co zawsze obślinił mu buty lub wygryzł kawałek nogawki od spodni.

- A co tam u starego Kła? Nadal taki tchórzliwy jakiego go zapamiętaliśmy? – zapytał Remus, który grzał sobie ręce kubkiem herbaty.

- Bez zmian – Hagrid podrapał psa za uchem – Chojrak to mało powiedziane. Boi się nawet gwizdu czajnika. A jaki z niego leń! Tyłka podnieść nie chce, nawet gdy mu żarciem przed nosem pomacham – klepnął psa w łeb – Ale kochane z niego psisko, co nie Kieł?

Pies liznął mu rękę przy czym ślina skapnęła na podłogę tworząc małą kałużę.

- A u was wszystko w pożąsiu? Uczniowie was chwalą. Nawet na moich zajęciach – uśmiechnął się - Wiecie, gdy zostałem profesorem, to dzieciaki coraz częściej się ze mną witają albo wpadają na herbatkę. Jednak nic nie przebije herbaty z wami lub Harrym.

Remus i Syriusz uśmiechnęli się.

- Miło nam to słyszeć Hagridzie. U nas wszystko „w pożąsiu”. Trud z prowadzeniem lekcji nie okazał się jednak taki straszny, jak się obawialiśmy – upił ostatni łyk napoju i odstawił kubek – Chcemy stworzyć klub pojedynków. W przyszłym semestrze. Z tego co słyszeliśmy, w zeszłym roku coś takiego miało miejsce.

Rubeus pokiwał głową.

- Oj tak. Świetny pomysł. Tylko gdyby nie ten bufon Lockhart, zapewne klub dotrwałby do końca roku, a nie miesiąca. Kto go dopuścił do tej pracy!? Uczyć nie umiał, a i jeszcze pisał beznadziejnie – uniósł się gajowy – Jednak klub z wami to będzie dopiero widowisko. Szkoda, że nie będę mógł na to popatrzeć – zmarkotniał.

- Ależ dlaczego nie mógłbyś? – zdziwił się Syriusz – Zapraszamy Cię, jako profesora i przyjaciela.

Hagrid nie posiadał się ze szczęścia i przytulił Blacka tak, że uniósł go ponad ziemię. Był pewien, że Hagrid pogruchotał mu parę żeber, ale kto by się tym przejmował.

- Ja żem wiedział, że z was równe goście! Przyjdę do was z Kłem. Biedaczysko zanudzi się w tych czterech ścianach.

- Będzie nam bardzo miło gdybyś przyszedł.

Rozmowa w chacie Hagrida trwałaby jeszcze dłużej gdyby nie czas. Remus zauważył, że mają zaledwie pięć minut do następnej lekcji, którą mają z trzecim rocznikiem Gryffindoru i Slytherinu.

Szybko pożegnali się z gajowym i pędem wrócili do zamku.


W Sali byli na styk, gdyż wraz z dzwonkiem weszli do klasy.

14 komentarzy:

  1. hej. tak czytam i czytam ten rozdział i nagle koniec... prawie woule nie było akcji :( ale się domyslam że w następnym rozdziale coś się stanie (harremu ;) ) po prostu juz nie mogę się doczekać nastepnego rozdziału. codziennie tu przychodzę i sprawdzam czy nie ma nast ępnego chodż wiem że będzie dopiro w niedzielę. życzę weny i pisz jak najszybciej. pozdawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. hej. czytam i czytam ten rozdział a tu nagle koniec... mało akcji... prawie wogule... ale nie mogę się doczekać nastepnego bo czuje że coś się wydarzy (z harrym ;)). wchodze tu codziennie czekając niecierpliwie chodź wiem że on sie pojawi w niedzielę życzę weny i szybko dodaj rozdział pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam *kuli się* :( Ten rozdział faktycznie nie należy do najlepszych, ale postaram się w następnych rozdziałach dodać coś "spektakularnego", może tak to określę :P Postanowiłam, że rozdziały będą miały taką długość. Nie wiem czy jest odpowiednia, ale mam nadzieję, że ten "minus" zakryje fabuła rozdziału. Życzę wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek, Cennetyn Black.

      PS Jeżeli macie jakieś istotne rady do tego, aby moje opowiadanie było ciekawsze, chętnie ich wysłucham (przeczytam), postaram się je gdzieś wpleść w fabułę :D

      Usuń
    2. trochę źle mnie zrozumiałaś.. rozdział jest baaardzo długi (co mis się bardzo podoba) temu napisałam "czytam i czytam". tylko akcja mi sie nie podobała bo jej prawie nie było a tak toi jest super :) lubię takie długie rozdziały czytać jakie masz ty :D

      Usuń
    3. Ach, okey. Już kapuję :P Dzięki ;)

      Usuń
  3. Nic dodac, nic ujac...po prostu WOW ...nie martw sie,ze Ci nie wyszlo, bo wyszlo genialnie ! W koncu jakies sensowne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile ja już razy piszę w odp. "Dziękuję"? Chyba setny raz xd Sto pierwszy nie zaszkodzi, Dziękuję!!! :P W następnym będzie (mam nadzieje), więcej akcji i wtedy zobaczysz, że ten rozdział jest nie na moje standardy xD, ale i tak miło, że Ci się spodobał. Pozdrowionka :D

      Usuń
  4. Hej. Moim zdaniem rozdział nawet nawet. Jest bardzo długi i to jest ten twój plus piszesz każdy rozdział który przekracza możliwości jest naprawde dłuuuuugi co mi się baaaardzo podoba pisz cały czas tak dalej :D Mam nadzieje że rozdział szybko sie pojawi bo porostu nie mogę sie doczekać :) czytam twój blog jak jakąś książkę więc zyczę weny i pozdrawiam Agnes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję #102 raz :P Czyli długość odpowiednia, to super :D Pozdro, Cennetyn Black :)

      Usuń
  5. Hej. sory ze dopiero teraz komentuje chodz rozdział czytałam w niedzielę ale tego dnia nie mam jak za bardzo.. wracając do rozdziału. hymn... rozdział... fajny :P czasem trzeba cos napisać takiego "na odpoczynek", normalne życie aby poźniej nastąpił "wybuch" nie wiam co ty zrobisz ale ja uważam że znalazłam najlepszy i najciekawszy blog o hp i9 ogólnie (nie o tematyce hp) masz najlepszy blog. ja tak uważam, więc nie przestawaj pisać i dodaj szybko rozdział do zobaczenia pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Jasne, spoko. Ciesze się, że skomentowałaś. Każdy komentarz jest dla mnie ważny. Naprawdę najlepszy blog? Wow, dzięki :D
      Pozdrawiam, Cennetyn Black.

      Usuń
  6. o jejku nastepny rozdział już za... (nie licząc dzisiejszego dni) za 2 dni ... piątek i sobota oczekiwania a niedziela to kolejny świetny rozdział tak jak i pozostałe :))))) powiem ci szczerze gdy czytam twój blog to tak jakbym czytała jakąś świetną książkę :) Pozdrawiam :) XYZ :D

    OdpowiedzUsuń
  7. o jejku jaka ja niecierpliwa jetsem ale się spytam kiedy rozdział :(((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorka, nie wyrobiłam się jak chciałam, ale dałam radę wstawić go teraz (o dwudziestej :P).

      Usuń