niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 11


 
Pukanie.

- Wejść! – Usłyszeli.

Gabinet dyrektora był okrągłego kształtu. Pod ścianami stało wiele drewnianych, bogato zdobionych regałów (nie tylko na książki), a mosiężne biurko stało na marmurowym podwyższeniu, na które wchodziło się małymi schodkami. W pomieszczeniu czuć było zapach ulubionych, cytrynowych cukierków Dumbledore’a, a lampy (szkło i świeca wewnątrz) dawały wyjątkowo jasne światło, lecz takiej otwartości pokojowi nadawały trzy duże okna, będące za siedziskiem starszego mężczyzny.

- Syriuszu, Remusie, czemu zawdzięczam waszą wizytę? – zapytał ich Albus gdy usiedli przed nim na fotelach.
Uspokojony przez Remusa Syriusz rozpoczął swoją historię.
Dyrektor słuchał mężczyzn w skupieniu. Co chwilę drapał się po brodzie i zawieszał wzrok na obraz za oknem. Słońce już dawno zaszło, a pierwsze gwiazdki uwydatniały się na czarnym, pochłaniającym swoją barwą niebie.

- Jesteście pewni?

- Na sto procent Albusie – zapewnił Syriusz – Trzeba o tym poinformować aurorów, niech szukają tego szczura.

- Ależ oni cały czas go szukają.

- Jak widać słabo – burknął.

Albus poprawił okularki połówki na swoim nosie wpił zmęczone spojrzenie w czarnowłosego.

- Szczur Weasleyów? Któż by pomyślał, że taki mały poczciwy szczurek będzie tym strasznym potworem – wypuścił powietrze – Z pewnością zawiadomię o tym ministerstwo – zapewnił mężczyzn. Pochylił się i z szafeczki wyciągnął misę pełną żółtych cukierków – dropsa?

Remus skusił się na jednego.

- Smaczne.

Albus rozpromienił się.

- Prawda? Te mugolskie cukiereczki zawładnęły moim sercem gdy 
byłem w odwiedzinach u pewnej mugolskiej rodziny jednego z moich uczniów. Koniecznie musiałem je mieć – uśmiechnął się i wziął z chęcią jeszcze jednego – Ile to już lat? O ile dobrze pamiętam było to pięćdziesiątego piątego – spojrzał na biurko i zmarszczył brwi – Herbata by się przydała. Skusicie się?
Skinęli głowami.
Serwis w mgnieniu oka pojawił się na blacie ciężkiego, mahoniowego biurka.

- Skrzaty robią tu wyśmienitą herbatę. Dużo cytryny, cukru i syropu z tysiącletniego klonu syberyjskiego. Sam poprosiłem o dostarczenie do kuchni tego specjału. Niezwykle smaczny – wziął łyżeczkę i pomieszał w ciepłym napoju – słyszałem o incydencie na waszych zajęciach z trzecim rocznikiem. Jednakże nikt nie skusił się na opowiedzeniu szczegółów. Jestem ciekaw co ten Harry znów nawywijał – uśmiechnął się ciepło i upił łyk herbaty.

- Harry nic nie na wywijał, tylko… jego bogin był innej postury niż u innych – zaznaczył Remus.
Na twarzy starca zawitało zdziwienie, a migotanie oczu zza szkieł 
informowało o zaciekawieniu.

- Innej postury?

- Cóż, tak to określiliśmy. Gdy otworzyliśmy szafę, aby Harry zmierzył się z boginem… nie pojawiła się postać Albusie, a… uczucie.

- Uczucie? Jak mniemam strach macie na myśli.

- Tak. Mało osób boi się samego strachu. Są to jednakże wyjątkowo mądre osoby – Syriusz na myśl, że Harry jest tym z tych nielicznych napuszył się lekko i poczuł jak ktoś szturcha go w kostkę. Remus posłał mu znaczące spojrzenie, a Syriusz nie robiąc sobie z tego nic rozbawiony zasłonił się filiżanką.

- Tak, miałem rację co do tego, że Harry was zaskoczy. Co się jeszcze wydarzy, nie mam pojęcia, jednakże wiem, że coś niezwykłego– oznajmił nadal uśmiechnięty Albus – Zajęcia przebiegają wam pomyślnie?

- Tak, wszystko idzie po naszej myśli. Nie mamy na razie żadnego ucznia, który ma zadatki na zawalenie naszego przedmiotu.

Dyrektor pokiwał głową z uznaniem.

- Nie pozostało mi nic innego jak życzyć wam powodzenia na tej posadzie. Chociaż, nie wiem czy będą wam potrzebne, uczniowie już was chwalą.

Remus spojrzał na zegarek i wytrzeszczył oczy.

- Już ta godzina? – podniósł się z fotela – Dyrektorze, dziękuję za herbatę, ale teraz jestem oczekiwany gdzie indziej – posłał mężczyźnie znaczące spojrzenie.

- Ach, rozumiem – zachichotał chowając się za filiżanką.

- Co pan rozumie? – zdumiał się Syriusz nie rozumiejąc nic z tej 
wymiany zdań – Czy ja o czymś nie wiem? Luniek… LUNIEK! – usłyszał jedynie trzaśnięcie drzwi. Remusa już nie było.

- Syriuszu, proszę się nie niepokoić. Dropsa? – zapytał z uśmiechem.

Black spojrzał zirytowany na dyrektora.

- Podziękuję. Remus już wcześniej mi tak umykał, tylko nie mam pojęcia dlaczego. Widzę, że dyrektor wie.

- Ale o czym mam wiedzieć? – spojrzał na niego niebieskimi, rozbawionymi oczami.

- Albusie, proszę! – zirytował się – Remus nie chce mi powiedzieć i milczy cały czas, a ja nic nie wiem!

Albus westchnął.

- Niestety nie jestem upoważniony do przekazywania takich informacji – zabrzmiało to bardzo formalnie. Odstawił pustą filiżankę na serwis, który zniknął tak samo jak się pojawił, z cichym pyknięciem zostawiają maluteńkie skry – Chciałbym Cię jeszcze poinformować, że wyjście do Hogsmeade przewidywane jest na początku grudnia. Przekażesz tą informację Remusowi?

- Tak Albusie – westchnął. Jego głowę zaprzątała jedna, natrętna myśl, która jak na złość nie chciała gdzieś się zaszyć bądź najprościej zniknąć. Potrząsnął głową. Klapnąwszy dłońmi w uda rzekł – Będę się zbierać. Faktycznie fantastyczna jest ta herbata. Bardzo dobra.

- Tak, moja ulubiona.

- Pójdę już, może dogonię jeszcze Remusa, do widzenia dyrektorze – i wyszedł.

Albus w odpowiedzi zaśmiał się.

*************************
 Szybkim krokiem przemierzał korytarze, miotając swoim płaszczem jak Batman z dziecięcych kreskówek. Nie to, że Syriusz lubi oglądać takie bajki. Widział raz reklamę.
Wpadł do kwater i nikogo tam nie zastał. Remus zostawił jedynie uchylone okno i otwartą szafę, jakby się gdzieś spieszył. Uwagę Łapy przykuła zgnieciona kartka wrzucona do ognia w kominku.
Podszedł i chwycił nie do końca spalony papierek. Widać było urywki zdań, wyglądało to na jakiś list. Tylko dlaczego Lunatyk chciał to zataić?
Co jest tak prywatnego, aby o tym nie informować najlepszego przyjaciela? Wkurzony Syriusz rozwinął papierek, wcześniej gasząc go różdżką. Próbował odczytać zawartość. Było to niedawno wrzucone, więc całość nie zdążyła się spalić.
Zdołał wyczytać słowa jak Osiemnasta, mogę, doczekać, uwielbiam gdy… (Nosz Cholera! W takim momencie zamazane? Mpfpf..), dziękuję za … aty? Ach, pewnie kwiaty!
Na końcu ten ktoś pisał Tam gdzie zawsze.
Syriusz, aż rwał sobie włosy z głowy, że nie pobiegł za Remusem, aby go śledzić.

Z tego co wyczytałem, Remus był z kimś umówiony, a ten ktoś podziękował mu za kwiaty. To pewnie kobieta. Tak Jest! Remik jest na randce z laską! Albo czymś nie wiem i Remus jest ge… … …
Nieeee, to niemożliwe. Nie to, że jestem jakimś homofobem, jestem tolerancyjny, ale Lunatyk nigdy nie przejawiał skłonności do homoseksualizmu. Już dawno by się na mnie rzucił gdyby nim był, takie ciacho pod nosem, hah! Boże, Syriusz, ty sobie musisz kobietę znaleźć, gadasz sam do siebie!

Zachwycony swoim odkryciem wziął łyka ognistej whiskey i zatopił się w ciepłym fotelu z uśmiechem na ustach. Wziął do ręki eseje czwartego rocznika. Minerva poprosiła ich, aby pomogli jej w ocenieniu, gdyż przez taki nawał pracy nie zdążyłaby z tym do końca tygodnia.
Swoim uczniom rzadko zadawali pisemne wypracowania, a jak już to czysto praktyczne, które później sprawdzali na następnych zajęciach. Obiecali przecież, że będą mało pisać. Niech więc tak będzie.
Dzięki temu mają mało do sprawdzania po zajęciach. Czysty 
zysk. Remus obiecał, że niedługo wybiorą się na Grimmauld Place po miotłę Blacka. Jak on nie chciał tam iść! Nienawidził tego domu, to właśnie tam jego ojciec przyczynił się do rozpadu rodziny. Atmosfera w domu była wręcz grobowa. Rodzice nie wymieniali między sobą czułości, byli dla siebie zimni, jakby prowadzili spór w wizengamocie o podział majątku. Rozmawiali ze sobą tylko wtedy gdy była taka potrzeba. 
Kazał im - Regulusowi i Syriuszowi - uczyć się czarno magicznych zaklęć podczas ferii oraz wakacji i ćwiczyć je na małych, niewinnych zwierzętach. Niesubordynację karał krótkimi torturami jak zaklęcia parzące, czy tnące (najczęściej obrywał Łapa… prawie za każdym razem). Czasem stosował cruciatusa, a im byli starsi tym częściej. Przez to często Syriusz zarywał nocki. Miał koszmary związane z torturami na zwierzętach, a przed oczami kreował mu się obraz ojca z cynicznym i pełnym pogardy wyrazem twarzy gdy rzucał na niego kolejne sprawiające ból zaklęcia.
Matka nic z tym nie robiła. Krzyczała na Syriusza za byle głupotę, jak użycie przy stole nie tego widelca jakiego miał czy krzywe spojrzenie. Regulusa natomiast traktowała jak jakiś drogocenny artefakt. Zawsze najważniejszy, w świetle reflektorów, duma rodziny. Syriusza traktowali tak, a nie inaczej, gdyż trafił do Gryffindoru. Hańba rodu Black! Wszyscy z rodziny byli w Slytherinie, a tu trafiła się taka czarna owca.
Z resztą z młodszym bratem miał równie chłodne stosunki, ale nigdy wrogie. Traktowali się jak powietrze, lecz gdy usłyszał o jego śmierci, zrobiło mu się przykro. Chcąc nie chcąc był jego bratem. Natomiast gdy usłyszał o śmierci ojca, a później matki, odetchnął z ulgą. Nienawidził tych ludzi. Może i brzmi to trochę jakby był najzwyczajniej na świecie obrażony na nich... ale nie. Te kreatury przyczyniły się do zniszczenia jego dzieciństwa. Które dziecko boi się jechać na święta do rodziny z myślą o zbiciu rózgą przy gościach?
To był smutny okres w życiu mężczyzny. Tym najgorszym mianował pobyt w azkabanie. Dementorzy nigdy nie byli dobrymi towarzyszami do gry w karty czy rozmowy. Ich obecność przerażała więźniów. Zawsze podchodzili do samych krat, aby wydobyć z człowieka najstraszniejsze lęki, aby jego pobyt w azkabanie był równie zły jak tortury u Lorda Voldemorta.
Syriusz nie chce wspominać tamtych czasów. Woli, aby rany się zabliźniły i nikt już ich nie rozgrzebywał. Zwłaszcza on sam.
Spojrzał na zegarek. Dziewiąta wieczór. Cóż, najwidoczniej randka Remusa się przedłużyła. Oby z tego dzieci nie było – uśmiechnął się na widok Remusa latającego z pieluchami.
Wszedł do łazienki z zamiarem odświeżenia się.

Pomieszczenie było dosyć obszerne jak na standardy Hogwartu. Duże płytki na podłodze i ścianach były tego samego koloru, kruczoczarne, połyskujące. Można było się w nich przejrzeć. Białe fugi mocno kontrastowały co dawało efekt męskiego mieszkania. Armatura była wysokiej jakości. Biała, duża wanna na środku pomieszczenia z opcją zmieniania kolorów wody była miejscem odprężenia i relaksu (zwłaszcza dla Syriusza). Cały sufit był ze szkła, można by powiedzieć, że było to ogromne okno. Za szybą natomiast znajdowało się gwieździste niebo. Niewiarygodne prawda? Przecież nad kwaterami profesorów było jeszcze tyle pięter. A jednak, magia czyni cuda. Na ten widok Syriusz zawsze się uśmiechał. Kochał magię i jej zastosowanie. Dawała tyle dobrego.
Nie brakowało tu też prysznica, który miał swoje miejsce w kącie pomieszczenia. Z nisko osadzonego brodzika z łatwością można było wyjść z pod wody na płytki nie unosząc nawet stóp. Nieopodal były szklane blaty z wmontowaną umywalką. Nad nimi lustro. Krystalicznie przejrzyste. Jak diament. Światło nie miało swojego źródła. Ono po prostu tam było. Nawet gdybyś przetrząsnął to miejsce do góry nogami nie odnalazłbyś żadnej żarówki, żadnego skupiska światła ani też włącznika. Oświetlenie było czysto magiczne. Podłoga była lekko podgrzewana, a para unosiła się ku sufitowi tworząc lekkie chmurki na niebie za szybą.
Black podszedł do lustra i przyjrzał się sobie. Przystojny trzydziestotrzylatek uśmiechnął się do niego. Ciemnoszare oczy rozkochały w sobie wiele kobiecych serc. Zawadiacki uśmiech sprawiał, że Syriusz zawsze wyglądał młodo. Gdy się uśmiechał na jednym z polików tworzył się uroczy, mały dołek z którego wiele razy James miał napady perlistego śmiechu. Włosy kruczoczarne, sięgające za ucho, lekko falowane. Może czas się obciąć? Chwycił końcówki włosów i poprzykładał je do twarzy sprawdzając w jakiej długości byłoby mu dobrze. Z pewnością się trochę podetnie, czas na trochę zmian. Przemył twarz wodą i rozebrawszy się wskoczył do wanny, w której gromiło się od piany o zapachu ulubionej kawy Łapy, cappuccino.
Odchylił głowę do tyłu. Miał trochę spraw na głowie. Nauczanie, Harry, Zakon Feniksa i do tego doszedł ten parszywy szczur, o którym nie może przestać myśleć. Jednakże stwierdził, iż zajmie się tym trochę później. Został temat Harry’ego. Widać, że chłopak go lubi, jednakże czy na tyle dobrze, aby powiedzieć mu, że jest się jego chrzestnym? Może lubi tych swoich wujków? Cóż, lepiej mieć rodzinną sielankę w domu niż żyć z ekscentrycznym chrzestnym, który szaleje na widok hydrantu  .

Prychnął.

Nie ma to jak żartować z siebie samego, prawda? Już chyba na dobre zwariowałem. Tylko kto by się tym przejmował, na pewno nie ja.

Łapa przyglądał się Harry’emu od początku. Od wejścia do wielkiej sali, na zajęciach, podczas patroli, na przerwach, na meczu… Widać, że to inny chłopak. Nie stu procentowy James, nie stuprocentowa Lily. Jelonek jest tak pośrodku. Jest idealnym połączeniem dobrych cech swojego ojca i cech matki.
Jest  również bardziej delikatny, taki Harrowaty… 

Cóż za trafne określenie panie Black, nie pozostaje mi nic innego jak przyznać pięć punktów Gryfonom za pański geniusz – pomyślał i zaśmiał się.

Polubił tego chłopca od początku. Już po samym spojrzeniu na niego wiedział, że go uwielbia. Nie. Nie polubił, nie uwielbiał… pokochał. Jak syna.
Jak on za nim tęsknił podczas tych dwunastu lat. Zżył się z młodym przez ten jeden rok. Za Jamesem i Lily również tęsknił. Harry był ich połączeniem. Przypominał ich. Jakby ich dusze wtopiły się w niego.
Uroniłby łezkę, lecz powstrzymał się. Nie chce znów płakać, nie chce być mięczakiem.

- Ech, pora wychodzić – chwycił mięciutki, biały ręcznik i opatulił się nim.

Nagle usłyszał jakby dwa głosy. Kobiecy i męski.
Remus? Kobiecy głos? Co do chol…
I nagle zrozumiał. Remus myślał, że Syriusza nie ma w kwaterach i może swobodnie spędzić wieczór z tą swoją „koleżaneczką”.
Jak Blacka korciło do wyjrzenia na zewnątrz i zobaczenia kogo jego przyjaciel przyprowadził.
Szybko rzucił ciche nox i w pomieszczeniu zrobiło się ciemno. Po cichu podszedł do drzwi i przystawił ucho do drewna. Rozmowa była stłumiona, ale coś dało się zrozumieć.

- Jak miło, że zgodziłeś się na spotkanie – rzekła kobieta – Co właściwie chciałeś wziąć?

Stukot szafek. Odgłosy krzątania się po mieszkaniu. Wyraźnie czegoś szukał.


- Szukam mojego zegarka. Wiesz, to świstoklik – oznajmił.

- Świstoklik? – w jej głosie słychać było zaskoczenie – a po co nam świstoklik?

Szuranie. Trzask.

- Zobaczysz – Syriusz był pewien, że na twarzy przyjaciela pojawił się tajemniczy uśmiech.

Chwila ciszy.

- A twojego przyjaciela nie ma w kwaterach?

Nie, no co ty. Śpię pod mostem.  

Coraz bliższe szuranie, stukot obcasów 

Tylko nie wchodź do łazienki, tylko nie wchodź do łazienki!

- Jestem pewien, że jest w Hogmeade.

Hyy?!

- W Hogsmeade?

- Znam go od ponad dwudziestu lat. Mam stu procentową pewność, że mnie śledził i teraz pewnie przeszukuje całą wioskę, aby wyniuchać z kim się spotkałem – oznajmił. Otworzył kolejną szufladę, a zegarka tam nie było. Nagle go oświeciło.

- Już wiem! Zostawiłem go na blacie w łazience.

Cholera!

Spanikowany Syriusz nie wiedząc co robić wskoczył do wanny, z której nie zdążył wylać jeszcze wody. Piany było tak dużo, że przykrywała całą taflę. Wstrzymał oddech i zanurkował. Słyszał jak Remus wchodzi do łazienki i bierze przedmiot z blatu, lecz na moment przystaje.
 Syriuszowi zaczyna brakować tlenu. Remus przeskanował spojrzeniem pomieszczenie, a jego uwagę przyciągnęła wanna.

Piana? Syriusz najprawdopodobniej nie spuścił wody.

Pokręcił głową i rzucił zaklęcie. Woda powoli zaczęła znikać. Nagle spostrzegł nogawkę wystającą z wody.
Osoba będąca tam nie wytrzymała i wyłoniła się nabierając łapczywie powietrza.

- Syriusz?! - Remus wytrzeszczył oczy.

Mokry Black posłał mu niewinny uśmiech.

- Cześć.

Zdenerwowany Lunatyk podszedł do niego i wyciągnął go z wanny chwytając za kołnierzyk koszuli.

- Co ty tu robisz?! – szepnął tak, aby kobieta będąca w salonie go nie usłyszała. Widać było, że jest niezadowolony z obecności przyjaciela.

- Nie widać? Kąpiel sobie biorę.

Z gardła Remusa wydobyło się warknięcie.

- W ubraniach?! Nie rób z siebie kretyna.

- Kretyna? To ty na mnie warczysz bez powodu. Wszakże to też moje lokum – skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
Lunatyk chwycił się za przegub nosa i wziął parę wdechów.

- Nie możesz stąd wyjść.

- Co?! –  zdenerwowany podszedł do drzwi – Zgłupiałeś? – miał już chwycić klamkę, lecz nagle oberwał Petrificusem. Padł jak długi na podłogę i wydobył z siebie cichy jęk. Remus przesunął go za kostki na bok.

- Przepraszam, wytłumaczę się kiedy indziej – i wyszedł. Zostawił go. Na podłodze w ciemnej łazience. Wściekłość rozsadzała Syriusza od wewnątrz, aż poczerwieniał na skamieniałej od zaklęcia twarzy.

- Co tak długo? – spytała fioletowowłosa kobieta, która siedziała teraz na ulubionym fotelu Blacka.

Remus posłał jej jeden ze swoich uśmiechów. Podał jej rękę i pomógł założyć płaszcz.

- Zegarek wpadł mi za szafkę – cmoknął ją w policzek – Możemy już ruszać.

Dziewczyna spojrzała na niego swoimi brązowymi oczami, które na moment stały się złote.

- A dokąd? – spytała słodkim głosem.

- Zobaczysz – uśmiechnął się i aktywował świstoklik.

Pyk!

I już ich nie było.

Z łazienki słychać było mruki i odgłosy szamotaniny. Syriusz próbował przezwyciężyć zaklęcie od ponad godziny. Czuł, że da radę. Jednakże, kto powiedział, że szybko do tego dojdzie? Musiał się nieźle natrudzić, aby móc chociaż ruszać ręką. Spróbował dosięgnąć kieszeni spodni, w której była schowana różdżka. Sosna, trzynaście cali, nieco twarda, idealna do rzucania uroków krótkotrwałych. Bardzo ją lubił. Zawsze o nią dbał, jak o członka rodziny (tej rodziny, którą Łapa uważał za prawdziwą).
Opuszkami palców czuł upragniony kawałek drewna. Jeszcze trochę… trochę. Ech, za mało. Musi wyswobodzić jeszcze bark. Kolejna godzina męczarni?

**********************
Udało się! 

Po godzinie i piętnastu minutach wyszedł z toalety. 
Przez ten czas obmyślał plan na zemstę. Słodką zemstę.
Remus nie pomyślał, że Syriusz to jednak nadal ten sam sprytny i pomysłowy chłopak z przed lat. Nie wie co go czeka. Czas na wspaniały odwet!
Syriusz uśmiechnął się niebezpiecznie do siebie i opadł zmęczony na fotel. Czuć było w pomieszczeniu słodkie perfumy kobiety. Z niesmakiem wstał i uchylił okno. Lecz coś mu jeszcze nie pasowało. Spojrzał na siebie. Był spocony. Szamotanina w łazience i próba przezwyciężenia zaklęcia była dosyć męcząca. Z jękiem wrócił z powrotem do łazienki biorąc po drodze ręcznik.




15 komentarzy:

  1. Wow, chyba jestem pierwsza <3
    Rozdział trochę krótki, ale końcówka mnie rozwaliła xD
    Czyżby dziewczyna Remusa była Tonks ? ;)
    Czekam na next.
    Nkolettea aka Nikita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Dzięki :) Cóż, jeszcze nie zdradzę kim jest wybranka Remusa. Lupin nie lubi chwalić się swoimi podbojami :P Jest jeszcze Syriusz... a wszyscy go znają, jest on "troszkę" wścibski :D

      Pozdrawiam, Cennetyn Black :)

      Usuń
    2. a Mam takie pytanie .
      Czy zrobisz taką zakładkę jak : Pytania do bohaterów?
      Nikita

      Usuń
    3. Pytania do bohaterów? Wybacz, ale pierwszy raz stykam się z czymś takim i nie mam pojęcia na czym to ma polegać. Dopiero zaczynam i jeszcze wszystkiego nwm, więc wyjaśnisz ;D ?

      Usuń
    4. Zobacz zakładkę na tym blogu pt. zapytaj bohatera
      http://polskaszkolamagii.blogspot.com/p/zapytaj-bochatera.html

      Usuń
    5. Ahaa, to coś takiego. Wiesz, fajny pomysł, ale nie wiem czy go zrealizuję. Pomyślę nad tym, lecz niczego nie obiecuję.

      Usuń
    6. Ok, dzięki za odpowiedź 😘

      Usuń
  2. Hej. Rozdział może być. Powyżej oczekiwań. Troche krótki. Remus ma dziewczynę :D. Życzę weny i mam nadzieję że w nastepnym rozdziale nas zaskoczysz. pozdro Arek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!

      Wiem, troszku krótki :v, ale dałam radę go napisać na czas :D W ferie będę miała nieco więcej czasu, więc postaram się, aby dalsze rozdziały były dłuższe. Cóż, miejmy nadzieję, że to co będzie w następnym rozdziale wam się spodoba (no mi się spodobało :P).

      Pozdrawiam, Cennetyn Black :D

      Usuń
  3. Witam. Rozdział fajny (szkoda, że Harry się nie pojawiał). Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów. piszesz świetnie. Twój całokształ oceniam na Wybitny :D. zyczę jeszcze więcej weny. serdecznie pozdrawiam. Agnes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :D Faktycznie, Harry się w tym rozdziale nie pojawił - cóż, musiałam mu dać troszkę odsapnąć :P

      Pozdrawiam, Cennetyn Black :D

      Usuń
  4. Hej. mi się podobał rozdział. te mysli syriusza były fajne. może dropsa? :) a ten incydent w łazience też niczego sobie :D. Co będzie w następnym rozdziale??? nie mogę się doczekać go. zyczę weny i pozdrawiam Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym będzie coś o co prosiła pewna osoba :D Nie powiem co, może się domyślicie :P Jednakże przetrzymam was w niepewności aż do niedzieli.

      Trzymaj się ciepło (-18 stopni, jak uroczo ;-; ) :D
      Cennetyn Black

      Usuń
    2. opłakiwanie potterów? coś się stanie harremu? harry dowie sie prawdy o syriuszu? parszywek sie pojawi? mam pytanko opiszesz wyjście do Hogsmeade? (mam nadzieje że tam coś się stanie) Ps. u mnie było -22 stopnie (chyba w niedzielę)

      Usuń
    3. Uuu to zimno ;-; Wszystkiego się dowiesz w następnym rozdziale :D

      Usuń